środa, 24 lutego 2021

Od Pandory CD Delty - "Krwawy księżyc" 

Kolejne spotkanie z atramentowym wilkiem wywołało ciąg zdarzeń, których ciemna wilczyca nie była w stanie przewidzieć. Wadera już zbliżała się do natrętnego osobnika, gdy w pewnym momencie stało się coś nieoczekiwanego. Niezrozumiała dla niej siła gwałtownie powaliła ją i przygniotła do śnieżnej powierzchni. Uczucie bezsilności było niesamowicie przytłaczające. Na dodatek wadera podczas zetknięcia z podłożem po raz kolejny naruszyła opuchnięty nadgarstek. Piekielny ból przedzierał się przez kolejne nerwy, aż w końcu z jej pyska wydobyło się głuche syknięcie. Miała wrażenie jakby ktoś na nowo kruszył jej wystarczająco sponiewierane przez skalną powierzchnię kości. W tym samym momencie usłyszała jak stojący nieopodal basior krzyczy coś niezrozumiałego w jej stronę. Wówczas wadera z trudem zwróciła na niego swoje spojrzenie i wtedy zdała sobie sprawę, że słowa wcale nie wydobywają się z jego pyska. Atramentowy samiec wciąż wpatrywał się w nią stojąc w tym samym miejscu. Słowa jednak z każdą sekundą stawały się coraz wyraźniejsze, tak jakby odtwarzały się bezustannie w pętli jej podświadomości. Wtedy właśnie źrenice Pandory rozszerzyły się gwałtownie. Poczuła ona niesamowity ból, który niemal rozrywał jej umysł. Wrzasnęła próbując wyswobodzić się z uścisku tajemniczej energii. Nim zdążyła cokolwiek zrobić, usłyszała po raz ostatni słowa obcego.
- To mój dom.. - Wtedy właśnie wilczyca poczuła, że traci panowanie nad ciałem. Dobrze wiedziała co się za chwilę wydarzy. Niegdyś zdarzało się, że mdlała przez odniesione w bitwie rany i spory ubytek krwi. Tym razem nie straciła przytomności. A przynajmniej nie do końca.. Jej ciało najwidoczniej przeszło w stan letargu, ponieważ nie reagowało na żadne bodźce. Umysł jednak wciąż był obecny i w jakimś stopniu świadomy tego, co się działo. Wadera miała nieodparte wrażenie, że przez chwilę w jej głowie znajdowała się cudza podświadomość. Nie była jednak w stanie wytłumaczyć tego, dlatego po prostu poddała się przytłaczającemu poczuciu bezsilności i niemocy. Ku jej własnemu zdziwieniu, odczuwała ona co się dzieje w rzeczywistym świecie. Czuła jak basior podnosi jej bezwładne ciało i przerzuca je wzdłuż swojego drobnego grzbietu. Docierały do niej również bodźce z podróży, zwłaszcza muskanie jej futra przez nieprzyjemnie lodowate podmuchy wiatru. Fascynujące, nieprawdaż? Gdy basior zakończył wędrówkę i dotarł do celu, wadera poczuła jak wpycha on jej ciało do jakiegoś wgłębienia, zapewne swojej nory. Potem po jej ciele stopniowo rozeszło się nieprzyjemne ciepło, które swoją ekspedycję rozpoczęło w pysku. Najwidoczniej wilk wlał do niego jakąś gorącą ciecz, co potwierdziło intensywne pulsowanie języka. Najgorsze jednak było to, co wydarzyło się później. Niesamowicie potężna fala bólu po raz kolejny przeszyła jej ciało. Tym razem była jednak zdecydowanie bardziej intensywna. Wadera czuła, jak jej kości znowu poruszają się przerywając napotkane po drodze naczynia krwionośne i tkanki. Ból był tak porażający, że nawet podświadomość wilczycy nie dała rady, przez co odpłynęła w najgłębsze zakątki jej umysłu. 
---
Obudził ją dotyk basiora, który najwidoczniej sprawdzał, czy kości śródręcza i nadgarstka wciąż znajdują się na swoim miejscu oraz czy struktura wewnętrznych tkanek wraca do normy. Odgłosy krzątającego się nieporadnie samca pozwalały odzwierciedlić jej to co robił oczami wyobraźni. Jeszcze nie zamierzała zdradzić swojej świadomości, dlatego wsłuchała się uważnie w otaczające ją dźwięki. Niektóre były jej całkowicie obce, a inne znała już od maleńkości. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z otaczającego ją ciepła oraz woni paleniska, który był zdecydowanie bardziej wyraźny niż zapach licznych ziół oraz ziemistej konstrukcji. Najwidoczniej obcy nie obawiał się zaczadzenia w podziemiach. Po kilku minutach poczuła, że basior zbliżył się do niej i delikatnie ujął swoimi łapami jej pysk. Najwidoczniej znowu próbował napoić ją swoim specyfikiem, którego bliska woń drażniła jej nozdrza. Cierpliwie odczekała kilka chwil, aż spróbował rozchylić jej szczęki w celu wlania płynu. Wówczas gwałtownie kłapnęła zębami w jego stronę. Niestety i tym razem udało mu się wystarczająco szybko zareagować. Odskoczył kilka długości zająca w tył, omal nie wpadając przy tym do ogniska. Pandora już zabierała się do dźwignięcia na łapy, gdy nagle przygniotła ją ta sama siła co zeszłej nocy. W tamtym momencie dotarła do niej rzecz tak banalna i prosta. Telekineza. To właśnie była moc tej wątłej kupki sierści. Jak mogła wcześniej na to nie wpaść.. Spotkała kiedyś wilka posiadającego ten dar. Oczywiście skończył wijąc się w konwulsjach, jednak przed śmiercią mocno dał się waderze we znaki. Całkowicie zapomniała o tym rodzaju mocy, mimo iż było to aż nadto oczywiste. Razem z tą myślą nadeszła inna - ten bezczelny szczeniak ośmielił się ją zaatakować. Właściwie nie dziwiło jej to patrząc na to, że sama miała taki zamiar wobec niego. Mimo wszystko nie zamierzała mu tego darować. 
- Posłuchaj mnie uważnie, nieznajomy - Zaczęła mówić z niezwykłym spokojem. Wtedy przerażenie wilka zastąpiła lekka ciekawość. Wyprostował się i spojrzał na nią pytająco. - W normalnych warunkach zapewne straciłbyś życie za to, co zrobiłeś. Jednakże.. Jako iż poprawiłeś mój stan zdrowia, jestem w stanie zapomnieć o zaistniałej sytuacji. A teraz dobrze ci radzę, wypuść mnie - Basior przez chwilę przyglądał się jej z bezbarwnym wyrazem pyska. Potem jednak odwrócił się w przeciwną stronę i zajął przebieraniem suszonych ziół. 
- Nie - Odpowiedział beznamiętnie. Nawet nie raczył na nią spojrzeć, a ledwo wyczuwalna zuchwałość w jego głosie rozdrażniła unieruchomioną Pandorę. 
- Nie? - Wadera niemal wypluła to słowo. Słowo sprzeciwu, którego nigdy nie spodziewałaby się po atramentowym basiorze. Najwidoczniej chuchro przemyślało wcześniejszą sytuację i wyciągnęło wnioski. Niestety, tym razem nie będzie to dla niego dobre. 
- Nie - Powtórzył wciąż zajęty swoimi obowiązkami. Pandora przez chwilę wpatrywała się w niego z rozchylonym pyskiem. Obcy chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że pytanie wypowiedziane przez nią było szansą na wycofanie się ze sporego błędu, który popełnił. Ciemna postura kursowała z kąta do kąta nosząc w pysku różne zioła i przedmioty, których wilczyca nie była w stanie nazwać. Tymczasem w niej narastał coraz większy gniew. Irytowało ją przytępione poczucie swobody, ograniczone ruchy i ten przeklęty, arogancki basior. Po raz kolejny pożałowała podjętej przez siebie decyzji. W przeszłości doświadczyła wielu podobnych sytuacji - oszczędzone stworzenia nie potrafiły skorzystać z darowanego życia, a potem kończyły tak, jak zaczynały. W postaci prochu. 
- Pożałujesz - Wycedziła przez zęby wbijając tym samym nienawistne spojrzenie w obcego. Ten w końcu odwrócił się na moment i rzucił jej nonszalancki uśmiech. 
- Wątpię - Po tych słowach oddalił się, a następnie kontynuował swoje działanie przy rozdzielaniu ziół i grupowaniu ich wedle rodzaju. A więc tak chcesz się bawić, pomyślała. Basior za wszelką cenę chciał dać jej do zrozumienia, że nie boi się jej tak, jak wcześniej. 
- Oboje wiemy, że nie będziesz w stanie utrzymać mnie tak w nieskończoność - Zagaiła z szyderczym uśmiechem pod nosem. - Powiem ci, co się stanie, gdy odzyskam swobodę. Zginiesz. Nie będzie to jednak szybka i bezbolesna śmierć. Będę z rozkoszą patrzyła jak powoli uchodzi z ciebie życie.. Jak wykrwawiasz się, a strużki twojej krwi rozchodzą się niczym rzeki przecinające Ziemię. Zapewniam cię, że sam Księżyc zapłacze nad twoim zmasakrowanym truchłem - Basior stał wciąż odwrócony do niej tyłem. Nie odezwał się słowem, jednak waderze nie umknęło nerwowe drgnięcie końcówki jego ogona. A więc udało jej się zasiać ziarno niepewności. Cudownie. Oczywiście to, co powiedziała, nie było do końca prawdą, jednak najważniejsze było to, że gra słów spełniła swoje zadanie. Pandora rozluźniła się zrelaksowana na posłaniu. Teraz wystarczyło czekać na odpowiedni moment.. 
--- 
Godziny dłużyły jej się niemiłosiernie. Drażniło ją to, że była zmuszona siedzieć bezczynnie w norze jakiegoś podrostka. Gdy ta lamentowała w myślach, basior wciąż krzątał się po swojej siedzibie. W międzyczasie zdążył odprawić kilka wilków, które usilnie próbowały zaciągnąć go do jaskini medycznej. Wilczyca była już pewna, że przetrzymujący ją obcy zajmował się uzdrawianiem. Po kilku godzinach wyczuła jakąś zmianę. Siła, która do tej pory skutecznie nad nią panowała, zaczynała z każdą minutą słabnąć. Najwidoczniej jego pokłady energii były już na wyczerpaniu. Obcy też to poczuł, ponieważ jego ruchy stały się bardziej nerwowe i chaotyczne. Wiedział, że niewiele czasu mu zostało. Po upływie niespełna dwóch godzin nadszedł wyczekiwany przez nią moment. Niewidzialna bariera utrzymująca ją w ryzach zniknęła. Pandora podniosła się, rozciągnęła i zwróciła w stronę samca. Ten już przygotował się na odparcie ataku. W pysku trzymał metalowy przedmiot przypominający ogromną łyżkę. 
- Tym chcesz się bronić? - Parsknęła. Nie czekając ani chwili dłużej, skoczyła ku niemu z wysuniętymi pazurami. Z pyska basiora wydobyło się głośne skomlenie gdy ta wbiła swoje kły w jego kark. Niestety przerażone krzyki sprawiły, że na miejsce zdarzenia szybko przybył kolejny obcy wilk.

< Delto? > 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz