piątek, 19 lutego 2021

Od Delty CD Ciri - "Seria niefortunnych zdarzeń"

Delta spojrzał na Ciri niespokojnie.
-Ja...Nie wiem czy się boję. - przyznał. - TO raczej... No dobrze. To jest strach- przyznał w końcu, zarówno przez waderą, która swoją drogą trochę go już przerosła, jak i przed sobą. Jeśli chodzi o tą część siebie ciężko mu było się przełamać.
-Ale przecież nie ma się czego bać. Więc teraz pójdziesz do Flory i powiesz jej że chcesz zostać pomocnikiem! - zarządała od niego wadera wstając przy tym i przysiadając się bliżej. Delta odrzucił jedynie głowę do góry.
-Zbliża się noc. Nie wim czy to dobra pora na takie wypady i...- nie dane mu było skończyć. Ciri zafundowała mu otrzeźwiające uderzenie w głowę. Lekkie, ale nieco pomogło.
-Nie ma czasu na rozmyślania czy to dobra pora czy nie. Idziemy- I Delta miał już niewiele do powiedzenia. Posłusznie z głową przy ziemi ruszył za poruszającym się delikatnie ogonem wadery. Niedługo potem stanął w śniegu wzdychając ciężko. Ciemność nakryła już gęstym płaszczem cały świat wokół, a niebo nie było też temu dalekie. Niewiele między chmurami było widać tej nocy gwiazd. Wyglądało to jakby świat nagle ułożył się do snu pod ciężką, przynoszącą śnieg pierzyną. Deltę naszyły teraz jeszcze większe wątpliwości zwłaszcza że w powietrzu wyraźnie wyczuwalny był zapach zbliżającego się załamania pogodowego. I z tego co Delta przypuszczał nie będzie to zwyczajny, wesoło kołyszący się na wietrze śnieg. Jednak Ciri pozostała nieugięta. Nie ważne ile Delta powtarzał jej że w góra 10 minut dotrze do nich śnieżyca. Nie ważne ile upierał się, żeby wracać ona dalej szła. A on niewiele więcej niż iść za nią mógł zrobić. Nigdy nie był samolubny , nie miał serc jej tak zostawić. Jeszcze rano znaleźli by jej ciało zamarznięte. Obwiniałby się wtedy do końca życia. Tak, przynajmniej umrą oboje.
Im dłużej szli tym bardziej wiatr przybierał na sile z łatwością wchodząc między martwe zimą drzewa i szalejąc między obdartymi z kory pniami. Delta nie odczuwał wiatru tak mocno ze względu na swoją długawą i grubą sierść jednak nie był pewien co do swojej towarzyszki. Było za ciemno aby mógł to dostrzec.
-Pospieszmy się- tym razem to Delta przejął prowadzenie narzucając nowe tempo. Ciri jedynie przystosowała się. Teraz oboje biegli obok siebie zapadając się w śniegu i błądząc w ciemnościach, bo wiatr wyraźnie rozmywał wszystkie zapachy. Delta nie widział już gdzie jest, a mroźny sypki śnieg powoli już zaczynał ukazywać się na jego nosie. Zawieja zbliżała się coraz większymi krokami, mając ewidentną chrapkę na ich życie.
-Nie zdążymy. -zawył Delta, jednak Ciri westchnęła.
-Zdążymy! Najwyżej zmarzniemy. - nie docierało do niego skąd w niej taki optymizm. Przecież nawet jego gęste futro nie utrzyma jego temperatury ciała przez długi czas, a niezbyt silne łapy, smargane wiatrem nie zaszłyby daleko.
Snieżyca dopadła ich na drodze i Delta zagubił się już kompletnie. Nie widział już nawet ogona Ciri, więc musiał się uciec do namierzania jej umysłu za pomocą mocy. "Tak niedaleko!" słyszał chociaż niezbyt chciał. Zastanawiał się jak długo jeszcze jego łapki podźwignął jego ciało. Niedługo potem wraz z Ciri wpadli do jakiejś jaskini, zziajani i cali w śniegu.
-Mówiłam że damy radę- zagadnęła Ciri, a Delta posłał jej jedynie mrożące spojrzenie. Kochał ją, miał uległe serce, ale...
-Wiesz jak dużo tym ryzykowaliśmy! Życie! Pół biedy moje! Twoje! Wszystko na pewno borze tam w tym czerepie?! Dlaczego d jasnej anielki chociaż raz nie mogłaś się mnie posłuchać. Tak wiele nieprzyjemności mogłoby nas ominąć no! Spójrz na siebie. Chodzący bałwan- Delta strzepał w jej głowy odrobinę śniegu. - Jakbyś chociaż się potknęła mogłabyś tam zginąć!- nie krzyczał. Nie chciał, zwłaszcza że w tej jaskini leżały chore wilki. Jednak w swoją wypowiedź przelał cały swój żal i zmartwienie jakie zebrało się w nim w trakcie tego biegu o życie.
-Zmarzniesz- rzucił tylko jeszcze i zaczął otrzepywać z niej śnieg.

<Ciri?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz