Kiedy poczułam ciepło przytulającego się do mnie szczeniaka, przestraszyłam się. Ciri nie była teraz w dobrym stanie i nie chciałam, żeby wybuchowość charakteru Almette, wyrządziła szkodę drugiej córce.
- Gdzie jest Szkło? – spytałam cicho,
a gdy Almette spuściła uszy i wzruszyła lekko ramionami, postanowiłam nie
drążyć. Najwyraźniej nie tylko Admirał i Mundus byli niekompetentnymi w
wychowaniu basiorami w tej watasze… Gdyby tylko byli jak Paki, który zajmuje
się każdą przybłędą jak swoim własnym.
Mój początkowy strach okazał się
bezsensowny, kiedy mała Almette leżała przy mnie, wychylając się tylko lekko by
patrzeć na nieprzytomną siostrę. Uśmiechnęłam się przez łzy, które momentalnie
ni stąd ni zowąd wypełniły moje oczy. Nagle myśl o straceniu Ciri stała się nie
do zniesienia i zatrzymania. Jeszcze kilka godzin temu cieszyłam się, że jest z
nami Almette i że moja córka, będzie miała młodszą siostrę, a teraz? Wiedziałam,
że wyjazd w czasie gdy mamy szczenię nie jest dobrym pomysłem, niezależnie od
otaczających nas konieczności…
- Czy to Ciri? – spytała mała
Almette patrząc na spływające mi po futrze łzy. Odwróciłam się do niej, szybko
przecierając słone, wodne krople. Mała była tak spokojna, aż nie wiedziałam, że
była do tego zdolna.
- Tak, niestety nie czuje się
teraz najlepiej, dlatego chciałam, żebyś została z tatą.
- Szkło to nie jest mój tata,
Magnus jest! – powiedziała trochę głośniej, uśmiechając się przy tym. Nie
rozumiałam czemu, ale nie byłam w stanie powstrzymać uśmiechu, zupełnie jakby
ta mała słodka kulka oddawała mi cześć swojego szczęścia. Nagle wyczułam
znajomy zapach. Miałam kilka sekund by wpaść na pomysł, o który nie
podejrzewałabym siebie, a już zwłaszcza w tym momencie.
- Szkło idzie, schowaj się szybko
to zrobimy mu psikusa! – wyszeptałam do Almette, która szybko i z uśmiechem na
twarzy schowała się w głębi jaskini. Po kilku chwilach poczułam przy sobie
ciepłe ciało mojego męża.
- Czy wszystko z nią w porządku? –
spytał patrząc na Ciri i widać było ogromne zmartwienie w jego oczach.
- Niekoniecznie. Ale będzie, musi
być. – powiedziałam stanowczo nie dopuszczając do siebie innej możliwości. Nie
przeżyłabym gdybyśmy ją stracili, zwłaszcza po zostawieniu jej tu samej, co
było największym błędem jaki dotychczas zrobiłam w życiu.
- Gdzie jest Almette? – spytałam nie
odrywając wzroku od starszej córki. Pomimo powagi sytuacji, nie mogłam odpuścić
takie sytuacji, by dać poniekąd nauczkę własnemu mężowi.
- Taaa… ona zniknęła. –
spojrzałam na niego marszcząc oczy, ale dałam mu mówić dalej. – Szedłem jej
tropem, który zaprowadził mnie tutaj, ale chyba niestety jej tu nie ma.
- No pięknie Szkło, powierzyłam
Ci ją tylko na chwilę a ty od razu spuszczasz z jej oko. – zamachałam głową by
pokazać jak bardzo się na nim zawiodłam. Nie było to dalekie prawdy, miałam
nadzieję, ze lepiej sobie poradzi przy tym zadaniu. Spojrzałam w głąb jaskini,
żeby dać Almette znak, że może już wyjść. Mimo że ja jej nie widziałam, to ona
mnie na pewno.
<Almette?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz