Dwie nogi, a na nogach ostrogi
Naprawdę ją lubił. Bardziej, niż całego tego jej Admirała. Lubił ją... po prostu i bezinteresownie, chociaż wiedział, że ani nie miał, ani nawet nie powinien mieć ku temu szczególnego powodu. W końcu ile razy można wyciągać rękę do kogoś, kto ma cię za robaka?
Można, można naprawdę długo. Ale w końcu nadchodzi pytanie "po co"?
Kiedy stanął na rozstaju dróg, jeszcze raz zawahał się. A może jednak...? Nie. Jak dziś pójdziesz po te igły, jutro oddajesz swoje miejsce pod berberysem krasnoludkom. Choć raz znajdź w sobie to niezbędne do życia minimum bezduszności.
Rozłożył skrzydła i kilkoma silnymi ruchami wzbił się w powietrze. Nie minęło kilka sekund, gdy silny wiatr zagłuszył nawet szum piór.
Jak to mówią? No, bądźmy grzeczni:
Jak to mówią? No, bądźmy grzeczni:
Miej wylane
A będzie ci dane.
Po cztery łapy i ich dramaty
Tymczasem w jaskini w górach, noc przebiegała w wyjątkowo napiętej atmosferze. Jeśli oczywiście można było nazwać w ten sposób wszechobecne niezadowolenie graniczące z podenerwowaniem, a może nawet i pewną irytacją, a może, może czymś na kształt zgorzkniałej niewiary w przyszłość, jakiej widmo rysowało się gdzieś na horyzoncie.
Żart. Niewinne serduszko Ciri łomotało niczym młot w naprawdę porządnej kuźni, a to drugie, Admirała, poruszało się tak leniwie, jakby złośliwie chcąc niczym zaskroniec udawać martwego. Przez całą, calutką noc, hej!
Co jednak kryło się wokół zaskrończego narządu? Nie trudno chyba domyślić się, że jego właściciel gotował się ze złości, a gdy emocje trochę opały, pewnie poszedł spać. Stwierdzenie tego faktu przysparzało jednak pewnych trudności.
Żart. Niewinne serduszko Ciri łomotało niczym młot w naprawdę porządnej kuźni, a to drugie, Admirała, poruszało się tak leniwie, jakby złośliwie chcąc niczym zaskroniec udawać martwego. Przez całą, calutką noc, hej!
Co jednak kryło się wokół zaskrończego narządu? Nie trudno chyba domyślić się, że jego właściciel gotował się ze złości, a gdy emocje trochę opały, pewnie poszedł spać. Stwierdzenie tego faktu przysparzało jednak pewnych trudności.
Oprócz Ciri i jej kompana, w smętnej komnacie spało jeszcze dwóch wesołych osobników. Rozsierdzenie nad wyraz zgodnego towarzystwa zaczęło wzrastać, gdy tej nocy nie pojawiła się żadna wyczekiwana odtrutka. Próżno oczekiwali jej aż do południa następnego dnia. A gdy w pobliżu jaskini w końcu rozbrzmiał odgłos kilkorga nóg, już od pierwszych chwil było czuć, że nie zwiastują one szybkiego i bezbolesnego uwolnienia od problemów poprzedniej nocy, o jakim marzyło grono pod przymusem zebrane w grocie.
Dwóch strażników zatrzymało się pod jaskinią, a Mundus wszedł do środka, od razu kierując się w stronę porozrzucanych po ziemi ofiar wczorajszych swawoli.
- Co wy robicie - wilczyca chwiejnym krokiem zbliżyła się do ciała bordowego wilka, nad którym właśnie pochylał się przybysz - gdzie jest odtrutka?
- Nie chcesz chyba zakłócać pracy swojego tak przyjaciela, prawda? - mruknął, posyłając jej krótkie spojrzenie - pozwól mu zrobić coś dla nauki, jeśli w końcu ma okazję. Kto wie, może w tym charakterze nawet lepiej się sprawdzi... - dodał ciszej, bardziej chyba sam do siebie.
Ścisnął szponami łapę basiora, na chwilę zastygając w bezruchu.
Ścisnął szponami łapę basiora, na chwilę zastygając w bezruchu.
- Pytałam, gdzie jest odtrutka! - warknęła groźnie, choć jej głos, nadwyrężony wysiłkiem poprzedniego dnia i słabo przespaną nocą, zadrżał pod ciężarem wypowiadanych słów.
- Będzie w swoim czasie. Bezmyślny pośpiech nigdy nie jest wskazany przy tak ważnych badaniach.
Gdy skończył z Admirałem, przeniósł się na dwa pozostałe, zapomniane wilki, leżące sobie cichutko, jakby jeszcze wczoraj nie biegały po jaskini wykrzykując podejrzanych haseł.
- Chcesz coś zobaczyć? - zagadnął, nie podnosząc wzroku na Ciri stojącą nieopodal. To mówiąc podniósł szpon i ukłuł w przedramię jedno z ciał, które drgnęło gwałtownie - odruch zachowany.
Wilczyca jeszcze przez chwilę wpatrywała się w nich szeroko otwartymi oczyma.
- Jak możesz - rzuciła w końcu z oburzeniem, robiąc jeszcze dwa kroki naprzód i przerywając konsultację. - Miałeś przynieść ją wczoraj - syknęła przez zaciśnięte kły.
Szary ptak podniósł się, wraz z każdym jej kolejnym krokiem cofając się również. Chyba nawet trochę szybciej, niż wymagała tego sytuacja.
- Będzie. Naprawdę będzie, ale nie zamierzam udawać anioła miłosierdzia. Przewróciło się, niech leży.
Szary ptak podniósł się, wraz z każdym jej kolejnym krokiem cofając się również. Chyba nawet trochę szybciej, niż wymagała tego sytuacja.
- Będzie. Naprawdę będzie, ale nie zamierzam udawać anioła miłosierdzia. Przewróciło się, niech leży.
- No to może ja ci pomogę? - Ciri odsłoniła kły. Ciekawa sprawa, były bielsze niż leżący pod jaskinią śnieg. - Chyba wiem jak szybko i skutecznie wzbudza się taką postawę.
Popatrzyli na siebie bardziej przenikliwie niż zwykle.
- A może chcesz porozmawiać o tym ze strażnikami? - skinął głową w stronę wyjścia.
- Gdzie jest lekarstwo?! - ponowiła próbę, na tyle głośno i tak stanowczo, by można było zyskać pewność, że jest to próba ostatnia.
- Masz świetną jakość śliny.
- Masz świetną jakość śliny.
- O czym ty gadasz?
- Twoje zęby są takie... bielutkie.
< Ciri? Supraśl madavakerzzz >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz