sobota, 27 lutego 2021

Od Delty CD Pandory - "Krwawy księżyc"

 Delta był zaskoczony, ale co się dziwić. Kiedy trwała jesienna zawieja i deszcze, Delta był jeszcze dziesiątki, jeśli nie setki kilometrów stąd, rozkoszując się prażącym delikatnie z nieba słońcem, które im dalej szedł tym bardziej zanikało za chmurami. Doskonale pamiętał swoje przejście przez jakieś góry, kiedy za nimi spodziewał się zastać ciepełko, a  otrzymał mrożący łapy śnieg. W tamtym czasie postanowił że zatrzyma się tylko na zimę w tym miejscu, jednak jakoś tak się zadomowił. Pysk mu się delikatnie uśmiechnął na ten widok, ale potrzeba wzywała. Należałoby pozbyć się przyczyny cierpienia takiej ilości osób i znaleźć odpowiedź na pytanie czemu wilki nie widzą podobno metrowego krzewu.  Dlatego granatowa kulka skoczyła do wyjścia z torbą u boku, jednak musiał zatrzymać się w pół kroku. Wadera, która otrzymała od niego leczenie, jezdnie i dach nad głową, bo nadal była słaba a jej rana wewnątrz dalej pozostawała niestabilnym źródłem jej przyszłych problemów. Słyszał jak bardzo natarczywy jest jej ton i jak wiele zaskakującej chęci w niego włożyła. Opanował w sobie nieziemsko wzrastającą irytację i odwrócił się.

- Dobrze. Jednak wiedz, że daleko nie uciekniesz. Przynajmniej nie teraz. Łapę może masz sprawną ale przy zbyt dużej ilości wysiłku twój środek znowu będzie mętną papką krwi. Poza tym, już raz byłem w twojej głowie. Będę w stanie znaleźć cię nawet na drugim końcu tego świata.- zagroził jej przymykając oczy. Potem wyśliznął się przez wejście do norki. Przyszła mu przy tym refleksja, że w sumie kiedyś przydałoby się ją powiększyć. W przejściu wpadł w większą od siebie posturę, którą od razu poznał po zapachu i charakterystycznym rudym kolorze. Gdy tylko stanął stabilnie zadarł głowę żeby zobaczyć umaszczony zażenowaniem pysk Pakiego. Unosił delikatnie przednią łapę.

-Oh. Paki! Coś ci potrzeba. - czuł jak wilczyca pojawia się za jego plecami przyprawiając Pakiego o jeszcze większe zażenowanie. Rudy wilk odwrócił łapę żeby Delta mógł w nią zajrzeć. - Ah... gdzie sobie to wbiłeś?- spytał zaskoczony wyjmując długi, szczuplutki przedmiot z jego łapy. Mały wilk z wrażenia aż zastanowił się jak to się w tej łapie mieściło, ale ten świat nie zawsze pozostawał logiczny, więc po prostu pokręcił głową uleczając łapę starszego.

-Nie wnikaj, błagam- sapnął kiedy granatowy wilk pracował w szybkim tempie nad ranką.

-Dobrze dobrze. Tylko nie rób tego znowu- polecił Delta i uśmiechnął się szeroko. Jeszcze chwilę oboje potem stali przed wejściem patrząc jak trzy rude ogony znikają między martwymi drzewami. Wtedy też do Delty coś dotarło.

-Jak masz na imię?- zwrócił się do wadery. Ta tylko prychnęła, smucąc i irytując basiora. Więc sam się poczęstował tą informacją wtargają po nią na sekundę do jej umysłu. Nie chciał wiedzieć o niej nic więcej. Nie lubił nadużywać tej umiejętności. Doskonale też wyczuł że wadera to zauważyła.

-Zatem. Chodźmy Pandoro.- skoczył przed siebie zostawiając w śniegu swoje ślady. Jego ton nie znosił sprzeciwu i tym razem wadera usłuchała się.Szli dłuższą chwilę mijając kolejne drzewa i kolejne. Oddalali się od domu Delty coraz bardziej i bardziej zagłębiając się w tereny watahy. W końcu dotarli też do rzeki, która w tym miejscu była rwącym życzeniem śmierci dla każdego odważnego kto chciał ją przekroczyć. Płynące z nurtem kawały oderwanego w wyższych częściach lodu miotały się między falami. Mały wilk zreflektował się też, że poziom wody jest znacznie wyższy niż był wcześniej, co oznaczać mogło jedynie że gdzieś wysoko w górach albo topi się śnieg, albo nurt porwał go rzazem z nurtem w dół.  Granatowy ogon basiora zadrgał niespokojnie widząc że kamienna ścieżka, prawie całkowicie zniknęła pod lodowato zimną wodą. Westchnął ciężko. Aby dojść do miejsca, które podejrzewał o bycie powodem cierpienia tylu osób musieli przejść przez rzekę. Dodatkowo widział też spinające się mięśnie u wadery, a jego wyczulony słuch słyszał przyspieszone bicie serca. Rzeka była zbyt szeroka aby ją przeskoczyć jednak w głowie Delty błysnęła iskierka nadziei. Niewiele jednak zdążył zrobić zanim szybkim ruchem musiał uniknąć ataku wadery, która rzuciła się w jego stronę. Przewidział go z łatwością. Zdążyła tylko zahaczyć o jego pysk jednym pazurem kiedy usunął się jej z trajektorii lotu. Na nieszczęście ich obojga lądując natrafiła na zalodzony brzeg rzeki. Jej łapy posunęły dalej w ciągu ułamków sekund  przebijając się przez taflę rwącej wody. Delta momentalnie dopadł do niej chwytając w zęby jej ogon.  Niestety nurt dorwał już prawie całą waderę, a niezbyt postawna postura małego basiora niewiele była w stanie im pomóc. Delta przerażony pisnął kiedy jego własne łapy zaczęły sunąć po śniegu. Słyszał chrapliwy głos wadery, której pysk uporczywie utrzymywał się nad wodą w przeciwieństwie do reszty ciała. Ona sama odpłynęła by zgarnięta przez lodowatą wodę gdyby nie jeszcze to lekkie zaparcie ze strony małego basiora, który piszczał niemiłosiernie głośno. Czuł że mu się to przyda zwłaszcza że jego przednie łapy czuły już mokrą ciecz obmywającą jej czubki. Serce zabiło mu głośno w piersi kiedy po kolejnym marnym pisku usłyszał biegnące łapy. Modlił się w myślach aby biegnący wilk pospieszył się ponieważ jego nędzna siła właśnie zawodziła pozwalając aby utrzymywał się na brzegu ostatkiem woli losu. Dlatego kiedy do jego uszu doszło cichy dźwięk pękania lodu otworzył szeroko oczy. I tak woda pochłonęła i jego. Jednak nie puścił ogona, a co więcej jego kark został brutalnie pochwycony w zęby a on sam, wyciągnięty ze szponów lodowatej śmierci . Wraz z nim za ogon niego wydobyta została wadera, której pysk niestety na chwilę został zasłonięty przez wodę zanim wilk który przyszedł ich ocalić pochwycił i ją. Delta wstał z ziemi otrzepując się mocno z chłodnej cieczy. Jego oddech zwisł chmurą w powietrzu.

-Wszystko z wami dobrze?- spytał damski głos. Kiedy basior zadarł głowę z ulgą spostrzegł Wronę.

-Tak. Dziękuję Wrona. Dziękuję.- szepnął zaglądając na przemokniętą Pandorę. Ta dopiero wstawała z ziemi biorąc łapczywe oddechy. - Pandoro... to było idiotyczne zagranie z twojej strony.- westchnął. Potem podszedł do niej i usiadł obok. - Wracamy.- zarządził. Oboje byli w końcu przemoczeni, a wadera widocznie osłabiona...

 

<Pandora?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz