-Jesteś gotowy? - Uzdrowicielka spojrzała na basiora pytająco.
- Jestem, chyba.- Odpowiedział niepewnie i usiadł pobliskiej na macie.
Flora powoli wypuściła powietrze z płuc i skupiła myśli. Zebrała się wokół niej tajemnicza aura, która kazała skupić na sobie swój wzrok. Powoli położyła łapy na piersi basiora, zadowolona, tym razem nie widząc protestu. Napięcie narastało, wadera stała nieruchomo, tylko pacjent wiercił się zaniepokojony. Po chwili z jego pyska wydobył się chrapliwy krzyk, padł na posadzkę jak opętany. Złapał się za gardło i rzucał się po podłodze charcząc niemiłosiernie.
- Co się dzieje? - Domino ukryła się za Florą.
- Nie mam pojęcia! Czułam delikatne ruchy pod futrem tuż przed, ale pomyślałam, że to tylko przełykanie śliny. - Wyraz twarzy wadery malowało przerażenie i przejęcie.
C6 nie mógł opanować ciała, tarzał się po jaskini, a jego krtań tworzyła najokropniejsze dźwięki. Wilk czuł niemiłosierny ból, jakby jego organizm zaczął sabotować samego siebie. Ból wyrwał się, kurczył boleśnie, wił pod skórą, jakby chciał rozerwać tkanki i wyjść na zewnątrz. W pewnym momencie przełyk ścisnął mu się i już nie puścił, a basior padł bez tchu w konwulsjach.
- Matko, on się dusi!- Krzyknęła przerażona Domino.
- Dusi.- Wyszeptała Flora, po czym rzuciła się na skład ziół.
Ze zbiorowiska buteleczek wyjęła jedną z nalepką “syrop wykrztuśny”, rzuciła się na cyborga i przytrzymała mu łeb. Strużka złotego jak żywica płynu wlała się prosto do jego pyska. Tym razem zareagował inaczej, jego ciało naprężyło się i wygięło w ostry łuk eksponujący cybernetyczny kręgosłup. W jednej z rur w jego wnętrzu, normalnie wypełnioną świecącym płynem, przesuwał się teraz czarny, okrągły twór, który poruszał się powoli w kierunku ogona basiora. Żołądek C6 zaczął się kurczyć, jakby chciał wyrwać czarny twór ze swojego wnętrza, ten jednak nie ustępował i parł przed siebie. Tym razem Flora popędziła po inną buteleczkę, ze środkami wymiotnymi. Okropny smród wydobył się z flakonika po wyjęciu korka, przez co musiała wstrzymać powietrze, gdy wlewała ciecz pacjentowi do ust. Żołądek C6 zaczął się kurczyć dużo mocniej i intensywniej, cofając czarny twór w kierunku przedniej części wilka. Tajemniczy kształt wkrótce wyrzucony został na zewnątrz, a cyborg padł na podłogę jaskini kompletnie wyczerpany. Flora patrzyła za to w osłupieniu na to coś tuż obok pyska pacjenta. Twór jakby drgnął, poruszył się, aż wreszcie otworzył ślepia i pokazał światu dwoje dużych, okrągłych, białych oczu. Medyk nie krył osłupienia, pacjent też.
- C-co to.- Basior oddychał ciężko.- Co to ma być...?
C6 nachylił się w kierunku czarnego kształtu, a to warknęło na niego ostrzegawczo.
- Aaa!- Odskoczył przerażony, a stwór zachichotał wesoło.- Weźcie to, to coś!
Flora wyciągnęła łapę bliżej tego czegoś i zmarszczyła brwi.
- Czekaj. To ty...tak. To nadal ty, czuję twoje tkanki! Tylko jakby trochę...zmutowały?
- Trochę??- Przerażony C6 odczołgał się najdalej jak mógł od kreatury.- To coś siedziało mi gardle? Cały ten czas?!
Czarny jak grudka węgla nowotwór zaciekawiony zaczął toczyć się po ziemi. Domino pisnęła i zasłabła a błękitny pomocnik medyka zaciągnął ją na matę. Stworek jednak nie zareagował, tylko zbliżał się powoli do swojego dotychczasowego żywiciela z niewyjaśnionym afektem. Uzdrowicielka złapała za duży, pusty słoik nieopodal i zbliżyła się do kulki.
-Myślisz, że jest agresywny?
- Flora, on chciał mnie zabić.- odburknął i odczołgał się dalej, byle daleko od czarnego czegoś.
- Ale wygląda całkiem uroczo, prawda?
Gdy tylko nowotwór zobaczył, że się na niego czyha, wpadł w nagły szał i zaczął skakać po całym pomieszczeniu. Wadera próbowała go zapędzić w kozi róg, ale drobny blob nie tylko dał radę jej się wymknąć, ale co gorsza umknął głównym wyjściem jaskini.
- Oh.- Wadera schowała uszy po sobie.
- Pff, niech ucieka. Byle daleko.- C6 masował się po obolałej grdyce.
- A co, jeśli jest groźny? Ktoś może się na niego natknąć. A co jeśli komuś wskoczy do ust? Tak nie można.- Narzuciła przez szyję torbę, a słoik wrzuciła do środka.- Delta, wychodzę, zajmij się wszystkimi pod moją nieobecność, dobrze?
- Oh, oczywiście Floro. - Wyjąkał basior i ciut zakłopotany spojrzał na tłum pacjentów,którzy znaleźli się właśnie w jego łapkach.
C6 czuł, jakby potrzebował odkręcić całą tą sytuację. Nie czułby się dobrze, gdyby ktoś musiał za niego sprzątać jego bałagan. Znajdzie tego gluta, co zżerał go przez ostatnie tygodnie choćby miał sczeznąć i rozsmaruje jego gały o najbliższy znaleziony głaz. Podniósł się z maty postękując trochę, ale po chwili pokuśtykał w kierunku medyka.
- O nie nie, ty musisz odpocząć.- powiedziała miękko.- Wyglądasz, jakbyś miał zemdleć.
- Ja? Ha, ja nie mdleję.
Kliknął wypustkę na swoim metalowym boku, a niewidoczna z początku klapka odskoczyła od gładkiej powierzchni i ukazała miniaturowy schowek. W środku dostrzec można było dwie butelki, wypełnione podobnie fosforyzującym, zielonkawym płynem, jaka wypełniała kręgosłup cyborga. Odkorkował jedną i wlał ją sobie do pyska. Zatrząsł się, mruknął coś pod nosem i ocucił energicznym potrząśnięciem łbem. Wyglądał na pobudzonego jak po paczce cukru.
- Dysponowany jak zwykle.- zadowolony zatrzasnął klapkę i stanął obok niej.- Skoro jest kłopot, to kłopot musi zostać rozwiązany, mam rację? Mam rację, to świetnie, że się rozumiemy. Idziemy teraz, czy mam na medyczkę poczekać?
- Chwila. Naprawdę chcesz? - Wadera nie ukrywała zakłopotania.- Nie wiedziałam, że bywasz też..
- ...miły? pomocny? Zawsze, widocznie jeszcze nie wiesz jaki ja potrafię być.- C6 nie ukrywał zadowolenia komplementem.
( Flora?)
Flora powoli wypuściła powietrze z płuc i skupiła myśli. Zebrała się wokół niej tajemnicza aura, która kazała skupić na sobie swój wzrok. Powoli położyła łapy na piersi basiora, zadowolona, tym razem nie widząc protestu. Napięcie narastało, wadera stała nieruchomo, tylko pacjent wiercił się zaniepokojony. Po chwili z jego pyska wydobył się chrapliwy krzyk, padł na posadzkę jak opętany. Złapał się za gardło i rzucał się po podłodze charcząc niemiłosiernie.
- Co się dzieje? - Domino ukryła się za Florą.
- Nie mam pojęcia! Czułam delikatne ruchy pod futrem tuż przed, ale pomyślałam, że to tylko przełykanie śliny. - Wyraz twarzy wadery malowało przerażenie i przejęcie.
C6 nie mógł opanować ciała, tarzał się po jaskini, a jego krtań tworzyła najokropniejsze dźwięki. Wilk czuł niemiłosierny ból, jakby jego organizm zaczął sabotować samego siebie. Ból wyrwał się, kurczył boleśnie, wił pod skórą, jakby chciał rozerwać tkanki i wyjść na zewnątrz. W pewnym momencie przełyk ścisnął mu się i już nie puścił, a basior padł bez tchu w konwulsjach.
- Matko, on się dusi!- Krzyknęła przerażona Domino.
- Dusi.- Wyszeptała Flora, po czym rzuciła się na skład ziół.
Ze zbiorowiska buteleczek wyjęła jedną z nalepką “syrop wykrztuśny”, rzuciła się na cyborga i przytrzymała mu łeb. Strużka złotego jak żywica płynu wlała się prosto do jego pyska. Tym razem zareagował inaczej, jego ciało naprężyło się i wygięło w ostry łuk eksponujący cybernetyczny kręgosłup. W jednej z rur w jego wnętrzu, normalnie wypełnioną świecącym płynem, przesuwał się teraz czarny, okrągły twór, który poruszał się powoli w kierunku ogona basiora. Żołądek C6 zaczął się kurczyć, jakby chciał wyrwać czarny twór ze swojego wnętrza, ten jednak nie ustępował i parł przed siebie. Tym razem Flora popędziła po inną buteleczkę, ze środkami wymiotnymi. Okropny smród wydobył się z flakonika po wyjęciu korka, przez co musiała wstrzymać powietrze, gdy wlewała ciecz pacjentowi do ust. Żołądek C6 zaczął się kurczyć dużo mocniej i intensywniej, cofając czarny twór w kierunku przedniej części wilka. Tajemniczy kształt wkrótce wyrzucony został na zewnątrz, a cyborg padł na podłogę jaskini kompletnie wyczerpany. Flora patrzyła za to w osłupieniu na to coś tuż obok pyska pacjenta. Twór jakby drgnął, poruszył się, aż wreszcie otworzył ślepia i pokazał światu dwoje dużych, okrągłych, białych oczu. Medyk nie krył osłupienia, pacjent też.
- C-co to.- Basior oddychał ciężko.- Co to ma być...?
C6 nachylił się w kierunku czarnego kształtu, a to warknęło na niego ostrzegawczo.
- Aaa!- Odskoczył przerażony, a stwór zachichotał wesoło.- Weźcie to, to coś!
Flora wyciągnęła łapę bliżej tego czegoś i zmarszczyła brwi.
- Czekaj. To ty...tak. To nadal ty, czuję twoje tkanki! Tylko jakby trochę...zmutowały?
- Trochę??- Przerażony C6 odczołgał się najdalej jak mógł od kreatury.- To coś siedziało mi gardle? Cały ten czas?!
Czarny jak grudka węgla nowotwór zaciekawiony zaczął toczyć się po ziemi. Domino pisnęła i zasłabła a błękitny pomocnik medyka zaciągnął ją na matę. Stworek jednak nie zareagował, tylko zbliżał się powoli do swojego dotychczasowego żywiciela z niewyjaśnionym afektem. Uzdrowicielka złapała za duży, pusty słoik nieopodal i zbliżyła się do kulki.
-Myślisz, że jest agresywny?
- Flora, on chciał mnie zabić.- odburknął i odczołgał się dalej, byle daleko od czarnego czegoś.
- Ale wygląda całkiem uroczo, prawda?
Gdy tylko nowotwór zobaczył, że się na niego czyha, wpadł w nagły szał i zaczął skakać po całym pomieszczeniu. Wadera próbowała go zapędzić w kozi róg, ale drobny blob nie tylko dał radę jej się wymknąć, ale co gorsza umknął głównym wyjściem jaskini.
- Oh.- Wadera schowała uszy po sobie.
- Pff, niech ucieka. Byle daleko.- C6 masował się po obolałej grdyce.
- A co, jeśli jest groźny? Ktoś może się na niego natknąć. A co jeśli komuś wskoczy do ust? Tak nie można.- Narzuciła przez szyję torbę, a słoik wrzuciła do środka.- Delta, wychodzę, zajmij się wszystkimi pod moją nieobecność, dobrze?
- Oh, oczywiście Floro. - Wyjąkał basior i ciut zakłopotany spojrzał na tłum pacjentów,którzy znaleźli się właśnie w jego łapkach.
C6 czuł, jakby potrzebował odkręcić całą tą sytuację. Nie czułby się dobrze, gdyby ktoś musiał za niego sprzątać jego bałagan. Znajdzie tego gluta, co zżerał go przez ostatnie tygodnie choćby miał sczeznąć i rozsmaruje jego gały o najbliższy znaleziony głaz. Podniósł się z maty postękując trochę, ale po chwili pokuśtykał w kierunku medyka.
- O nie nie, ty musisz odpocząć.- powiedziała miękko.- Wyglądasz, jakbyś miał zemdleć.
- Ja? Ha, ja nie mdleję.
Kliknął wypustkę na swoim metalowym boku, a niewidoczna z początku klapka odskoczyła od gładkiej powierzchni i ukazała miniaturowy schowek. W środku dostrzec można było dwie butelki, wypełnione podobnie fosforyzującym, zielonkawym płynem, jaka wypełniała kręgosłup cyborga. Odkorkował jedną i wlał ją sobie do pyska. Zatrząsł się, mruknął coś pod nosem i ocucił energicznym potrząśnięciem łbem. Wyglądał na pobudzonego jak po paczce cukru.
- Dysponowany jak zwykle.- zadowolony zatrzasnął klapkę i stanął obok niej.- Skoro jest kłopot, to kłopot musi zostać rozwiązany, mam rację? Mam rację, to świetnie, że się rozumiemy. Idziemy teraz, czy mam na medyczkę poczekać?
- Chwila. Naprawdę chcesz? - Wadera nie ukrywała zakłopotania.- Nie wiedziałam, że bywasz też..
- ...miły? pomocny? Zawsze, widocznie jeszcze nie wiesz jaki ja potrafię być.- C6 nie ukrywał zadowolenia komplementem.
( Flora?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz