czwartek, 25 lutego 2021

Od C6 CD Flory - ,,Sobowtór"

Nowotwór skoczył na waderę i przylepił się do jej boku. Flora biegała w panice w kółko, a łapami starała się strącić czarną kulkę, która niestety trzymała się jak psa rzep. Dwa działka soniczne wysunęły się w tym czasie spomiędzy łopatek basiora i para czerwonych kropek zaczęła błądzić po ciele wilczycy. Niestety z tak ruchomym celem i tak drobną tarczą strzelniczą szansa trafienia była dość nikła, a ewentualna skucha, cóż...z drugiej strony to tylko drobne ryzyko.
- Uwaga, strzelam!
- Co, nie, stój!- Słysząc to, wierzgała jeszcze mocniej.
- To co mam zrobić w tej sytuacji? Staram się uratować ciebie i całą tę wataszkę, więc poświęć się może dla sprawy.
Glut zaczął wtaczać się po boku wadery coraz bliżej jej pyska. Nie mogąc go odkleić od siebie, położyła łapę na czarnej magmie i skupiła się. Basior domyślał się, że używa swoich leczących mocy, chociaż nie mógł pojąć dlaczego. Twór nie wydawał się słabnąć, a urósł pod łapami Flory. Jego komórki zaczęły dzielić się w zastraszającym tempie, czarne ciało rosło i nic nie wskazywało na to, by to się miało skończyć.
- Flora!- C6 szturchnął ją, by ta wyrwała się z transu.
W międzyczasie czarny glut odpadł od jej futra i plasnął ciężko w śnieg. Jego kształty zaczęły się zmieniać, początkowo sferyczna postać tworzyła niezgrabne wyrostki po czterech stronach ciała i wymachiwała nimi, jakby szykowała się do wstania. C6 strzelał wszystkim, co miał, ale co zostało zniszczone, odrastało dwukrotnie szybciej.
Magma zacharczała, próbując powstać na nibynóżkach w sypkim śniegu. Basior strzelił mu w “stopę”, by ten przewrócił się z powrotem w zaspę. Po różnych dźwiękach, które wydobywały się spod białego puchu, można się domyślać, że to coś wytworzyło już struny głosowe, ale jeszcze bez języka. Teraz może i wyglądał ohydnie i obrzydliwe, trochę nieporadnie, ale kto wie, do czego będzie zdolny, gdy urośnie jeszcze bardziej.
Niepokojące odgłosy przywiodły do miejsca zdarzenia pewnego szarego wilka. Po krzyku wadery cyborg domyślił się, że ma na imię Agrest.
- Co tu się wyprawia mój ludu drogi, ktoś się dławi? Słyszę kogoś w śniegu. - Gdy skończył zwracać uwagę na charczenie, wlepił zdziwione spojrzenie w C6, który nadal nie schował swojej broni.- Flora, zapoznaj mnie z naszym gościem.
- Um, to C6, przybył do nas, by się u mnie leczyć. A...a to?- spojrzała na czarne stworzenie wyłaniające się ze śniegu.- Można powiedzieć, że to jego.
- Co tak właściwie?
Potwór wyrzucił niby-głowę spod zaspy i zawył donośnie, a cyborg strzelił mu w pysk. Spróbował kolejnej salwy strzałów, licząc, że może wraz z powstaniem głowy będzie możliwe go zabić. Nie ma głowy, nie ma potwora, prawda? Pomimo tego stwór rósł w zastraszającym tempie i nic sobie nie robił z dziur w swojej twarzy. Jego z początku duże oczy stały się tak małe w porównaniu z ciałem, że były praktycznie niezauważalne. C6 miał już dość wywalania swojej energii w błoto, zawarczał na nowotwór.
- Agh, do diabła z nim! Coś ty mu zrobiła, że tak urósł?!
- Nasz gość umie strzelać? Oh, to, to by była świetna broń na wrogów narodu.- Agrest zamyślił się z uśmiechem na pysku.
- To nie tak miało wyglądać- Zafrapowała się uzdrowicielka.- Próbowałam go zabić, nie rozumiem, dlaczego to nie zadziałało. Na każdego działa. Mówiłam, że mogę cofać i przyspieszać czas, tak? Myślałam, że jeśli wystarczająco długo przesunę jego wiek w przyszłość, sam obumrze.
- Odwróć ten proces w takim razie. Na pewno możesz. Tylko szybko, zanim urośnie większy od nas.
- Oh, to właściwie nie taki zły pomysł.- Flora obiegła stwora dookoła, by jego pysk jej nie dosięgnął i położyła obie łapy na jego tłustych plecach.
Potwór cofał się rozwoju, powoli znikała jego głowa, usta, jego nogi zapadły się pod brzuchem. Przybrał bardziej kulisty kształt, a jego rozmiary zmniejszały się coraz bardziej, aż cofnął się do swojej drobnej, wielkookiej postaci. Flora jednak nie przestawała, cofała zlepka jeszcze bardziej, aż stał się nieodróżnialny od ziarenka piasku, albo drobiny kurzu. Cyborg, dla pewności, że jego potworek został już całkowicie zniszczony, strzelił plazmą w dziurę w śniegu...niestety nie pomyślał, by poczekać, aż wadera zabierze stąd swoje łapy. Wilczyca krzyknęła i złapała za krwawiący palec. C6 nie wyglądał na zbytnio zatroskanego, gdyż owładnęła w nim radość z pokonania tej przebrzydłej kreatury. Nachylił się nad wypalonym, drobnym kraterem i strzelił jeszcze raz, tak dla pewności.
Gdy radość i kurz bitewny opadł, Agrest zamienił słowo z cyborgiem. Wyglądał na zainteresowanego jego wartością militarną i zaproponował zostanie na jakiś czas, w celu pomocy z jakimś “nieprzyjecielem”, którego prawdziwej tożsamości jakoś nie szło się dowiedzieć. C6, zgodził się na dziwne pomysły alfy, bardziej omamiony miłymi słowami i perspektywą zostania bohaterem, niż wizją pomocy grupie wilków. Na odchodne Agrest poprosił, by Flora skończyła leczenie nowego poganiacza i znalazła mu jakieś wygodne lokum. Niedługo potem stał się tylko szarą kropką pośród ośnieżonych stepów. Uzdrowicielka obserwowała na drobną rankę, która powoli już się zasklepiała. Karminowe krople jej krwi skapały w biały śnieg wokół dymiącej dziury w śniegu. Gdy uznała, że jest w stanie chodzić, stanęła znowu na czterech nogach.
- Ah, więc to koniec. Jak dobrze, że wszystko się szczęśliwie skończyło.Ciekawe jak Delta sobie poradził podczas mojej nieobecności.
- Ja potrzebuję jeszcze leczenia?- Basior przypomniał sobie polecenie Agresta.
- Właściwie to nie, wyglądasz zdrowo. Zwalniam cię.- Zaśmiała się i machnęła na niego łapą, jakby rzeczywiście miała jakąś władzę nad wilkiem.
- Pff, nie pójdę od tak. Nadal jesteś zobligowana mi pomóc z jaskinią, a ja bym chętnie ci opowiedział, czego mi trzeba.- C6 wyszczerzył się od ucha do ucha.
-No wiem.- skrzywiła się na tę myśl.- Ale to pójdzie szybko, mam nadzieję. Zajrzysz do jaskini medyka o zmierzchu? Po pracy ci pomogę.
- Yhm, dobra. Co ja będę robić do zmierzchu.
- W okolicy kręci się mnóstwo wilków. Dobrze by było się przywitać, skoro zostajesz u nas na dłużej.
- Racja...poznawanie.- Ciężko było stwierdzić, czy na pysku cyborga dominowało bardziej obrzydzenie czy stres.- Znajdę sobie jakieś ciekawsze zajęcie.
- Skoro chcesz. Do zobaczenia!
C6 pomachał jej na pożegnanie i odszedł w przeciwnym kierunku, by trochę pozwiedzać okolicę. Zastanawiał się, czy może jest tu jakieś wysypisko, albo kopalnia, skąd wziąłby potrzebne materiały. Jego nowa jaskinia nie będzie stała zbyt długo pusta, to na pewno nie. Nie z tyloma nowymi pomysłami na unowocześnienie tego zapyziałego powsidołka. Czy oni kiedykolwiek słyszeli o jacuzzi? Maarzył o gorącej kąpieli z bąbelkami.
Gdy wszystkie wilki odeszły do swoich spraw, cisza opatuliła ośnieżone stepy, dzień powoli zbliżał się ku zachodowi, a złote światło słoneczne zapalało szczyty zasp krwawym blaskiem. Nad pokrywą bieli tylko pojedyncze źdźbła wysokich, pożółkłych traw tańczyły na wietrze. Pośród tych zasp krople wilczej krwi krzepły w śniegu. Zapach tej krwi wabił i kusił, by jej skosztować. Pod grubą warstwą lodowatego puchu coś się poruszyło. Drobny, czarny kształt wielkości ziarenka piasku zlizywał skrzepniętą krew, w której został niedawno skąpany. Jadł wszystko, jadł czerwony śnieg i szkarłatną glebę, aż opadł najedzony i zmęczony. Minął jakiś czas, słońce zniżyło się jeszcze niżej, a czarny kształt zaczął na powrót rosnąć. Nie przypominało to jednak jego poprzedniej przemiany. Gdy słońce zaszło, a różowe chmury wstąpiły na niebo, wśród zasp stał w pełni ukształtowany wilk ze spuszczonym łbem, do złudzenia kogoś przypominający. Uniósł powoli głowę, odgarnął czarną jak smoła grzywkę i spojrzał na świat fioletowymi oczami. Nowa Flora wciągnęła do nowych płuc zimowe powietrze i pobiegła przez stepy po śladach alfy.

(Florka? >:] )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz