sobota, 6 lutego 2021

Od Ciri CD Admirała - "Taniec z Aniołami"

 Czy może istnieć istota, która niezależnie od swojego zachowania, zawsze poprawi Ci humor? Samo zobaczenie tego wilka sprawia, że nawet najgorszy dzień może stać się najlepszym? Nasza bohaterka wierzyła… nie, ona WIEDZIAŁA, że odnalazła tego jedynego dla niej wilka i pomimo wcześniejszych doświadczeń, teraz wszystko pójdzie po jej myśli. Ciri zdobyła to czego chciała i pragnęła, ale czy jest to też to czego potrzebowała?

Admirał. Admirał. Znowu mi się śnił Admirał. Minęło zaledwie kilka dni od zmieniającego moje życie uniesienia, a ja już umierałam z tęsknoty za nim. Jednocześnie byłam nieziemsko szczęśliwa i smutna, że nie możemy być teraz razem. Nie myślcie sobie, że Admirał mnie nie odwiedzał. Był tutaj zaledwie wczoraj, jednak w tym samym momencie byli także moi rodzice. Widziałam zmieszanie na jego pysku gdy ich zobaczył. Nadal nie wiedziałam jak to się stało, że wieść o nas jeszcze nie dotarła do całej watahy. Nie mogłam uwierzyć, że Wrona zachowała tą informacje dla siebie, jednocześnie też byłam jej za to wdzięczna. Chciałam pobyć trochę sam na sam z Admirałem, zanim ogłosimy to reszcie nieprzychylnego nam świata.

- Jak się czujesz, Skarbie? – spytała mnie mama odwiedzając mnie z samego rana.

- Wspaniale! – odrzekłam zgodnie z prawdą. Nie byłam w stanie ukrywać przepełniających mnie uczuć. Moja matka, która mało wiedziała o tym co działo się w mojej głowie wcześniej, ledwo co zauważyła różnicę. W sumie to nawet dobrze, nie zadawała zbędnych pytań typu: Dlaczego? Co się stało? Skąd ta zmiana? Nie miałam takiego samego szczęścia z Florą. Ta wadera na pozór wiecznie szczęśliwa, potrafiła przejrzeć każdego. Była jak radar na zniszczone umysły. Moje ciche podśpiewywanie do ściany na pewno nie pomagało mi utrzymać się w tajemnicy przed nią.

- Już przygotowaliśmy wszystko z tatą na Twój powrót! Tak się cieszę, że wieczorem już będziesz spać w domu. – wyrwała mnie z zamyślenia mama. Spojrzałam na nią zdziwiona od razu przykuwając jej czujną uwagę.

- Co się stało? Nie martw się, nie będzie wielkiego przyjęcia! Tylko najbliżsi, wiemy że nie lubisz tłumów.

- To nie to… Ja… – nie wiedziałam jak jej to powiedzieć. Była taka szczęśliwa, że będę z nimi mieszkać. Tylko, że byłam już dorosła. Nawet jeśli ona tego nie widziała, bo zostawiła mnie na tyle miesięcy. – Myślałam, że znajdę sobie coś nowego. Właściwie to już znalazłam.

- Ale jak to? – teraz to mama patrzyła na mnie z rozdziawionym ze zdziwienia pyskiem. – Przecież nigdzie stąd nie wychodziłaś. Poza tym nie widzę potrzeby żebyś już nas opuszczała.

- Mamuś, kocham was mocno, ale muszę zacząć żyć po swojemu! Admirał znalazł dla mnie idealną jaskinię i przyjdzie po mnie wieczorem. Naprawdę nie musisz się martwić. – wstałam z posłania i złapałam jej łapy w swoje. Jeszcze dwa dni temu dostałabym reprymendę za wstawanie. Na szczęście Flora w końcu wczoraj stwierdziła, że mogę zacząć się powoli poruszać. Dzięki temu też nie protestowała na pomysł o wyjściu z jaskini medycznej.

- Admirał? Ten co cię zgubił i przez którego tutaj wylądowałaś?

- Mówiłam Ci mamo, że to nie było tak. – matka westchnęła patrząc na mnie niepewnie. - Macie teraz Almette, ona was bardziej potrzebuje niż ja. Muszę zacząć sobie radzić sama

- To przez Almette? Ona naprawdę jest urocza jak ją bliżej poznasz! Daj jej szanse, Kochanie! – pokręciłam głową na te słowa. Cokolwiek bym powiedziała, efekt i tak będzie odwrotny od oczekiwanego.

- To nie o to chodzi mamo. Wiem, że straciłaś dużą część mojego dzieciństwa, ale nie możesz mnie trzymać przy sobie jak dziecko. – starałam się jak mogłam dojść do niej sensownymi słowami. W jej oczach zalśniły łzy, ramiona opuściły się w dół. Stare wilki to jednak są strasznie delikatne…

- Obiecuje, że będę was często odwiedzać, naprawdę.

- Gdzie ta jaskinia? – spytała nagle wadera przecierając łapą oczy.

- Słucham?

- Przyjdziemy z ojcem, żeby Cię odwiedzić, skoro nie chcesz przyjść do nas.

- Nie, nie mamo! Ja chce się najpierw urządzić. Daj mi trochę czasu, a na pewno was zaproszę. – wzrok matki przeszywał mnie na wskroś. Widziałam, że nie podoba jej się to co do niej mówię. Ze smutku przeszła w złość. Klasyczne jej zachowanie, dobrze, że nad mocą już panowała i nie musieliśmy się martwić o spalone jaskinie.

- No dobrze. Rób co uważasz za słuszne. Nie licz jednak, że tak łatwo się nas pozbędziesz. – powiedziała i uśmiechnęła się lekko. Później wstała, pożegnała się smutno i zostawiła mnie samą w jaskini. No cóż, mogłam chyba uznać tę rozmowę za sukces. Zostało mi jedynie czekać na Admirała, który zabierze mnie z tej okropnej nory. Ekscytacja nie opuszczała nie do wieczora.

Brak akceptacji społeczeństwa to jedna z najgorszych rzeczy, która może zniszczyć związek. Ciri jeszcze nie wiedziała co na jej ukochanego powie jej rodzina, która w większości była też rodziną samego Admirała. Sama nie mogę powiedzieć, że w pełni popieram to co się między nimi działo, a jednak… Czy zobaczenie w pełni szczęśliwej wadery nie powinno być wystarczające dla kochającej jej rodziny? Pewnie już niedługo się przekonamy.

<Admirał?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz