Zanim rozmowa dotarła do punktu, w którym do gardeł zachciało się rzucać nie tylko wrogom, ale i sprzymierzeńcom, nastąpił cichy, lecz wyraźny zwrot akcji.
- Możecie już iść, chłopaki.
- Ej, ale Mundus, nie rób niczego głupiego... - Strażnicy ociągali się, wyraźniej niż zwykle, co było chyba najdziwniejszym zjawiskiem, jakie w całym tym zamieszaniu dostrzegł szary ptak. Uśmiechnął się z cieniem pobłażliwości,
- Czy ja kiedyś kogoś skrzywdziłem? A zwłaszcza dziewczynę - nieznacznie zniżył głos - której stan psychiczny jest tak niepokojący...?
- To znaczy, nie potrzebujecie nas już, tak? - Jeden z nich jeszcze raz skrzywił się, ale nie zdecydował się ponownie sprzeciwiać.
Ostatecznie zostali sami, to jest, pomiędzy leżącymi na ziemi towarzyszami przysłuchującymi się całej rozmowie.
- Czy ja kiedyś kogoś skrzywdziłem? A zwłaszcza dziewczynę - nieznacznie zniżył głos - której stan psychiczny jest tak niepokojący...?
- To znaczy, nie potrzebujecie nas już, tak? - Jeden z nich jeszcze raz skrzywił się, ale nie zdecydował się ponownie sprzeciwiać.
Ostatecznie zostali sami, to jest, pomiędzy leżącymi na ziemi towarzyszami przysłuchującymi się całej rozmowie.
- Tak nie za ładnie - Mundurek z westchnieniem usiadł pod ścianą i przeciągnął się.
Wadera nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń, które przecież zależały tylko od nich obojga, tak jak stała, również usiadła.
- A więc? Nie widzisz, co się tu właśnie dzieje? I co ty robisz? - Pośpieszyła go głosem, który, choć zachowywał zadowalający poziom spokoju, zdradzał jednak zniecierpliwienie.
- Nie przesadzaj, po prostu nie wyplułem sobie płuc lecąc po preparat i nie przyniosłem ci go jak zziajany pies w pysku.
- Oczywiście - mruknęła - a teraz, co jest kolejną przeszkodą?
- Teraz? Nie nazwałbym niczego przeszkodą, ale nie widzę też szczególnego powodu, by tak ochoczo jak tego oczekujesz, pomagać komuś, kto chciał zrobić ze mną to. - Na wpół odruchowo skinął głową w stronę leżących nieopodal wilków. - Chyba że - przerwał, nim ton jego głosu zdołał podnieść się w stopniu, do którego zmierzał - dla ciebie.
Opierając się na jednym ze skrzydeł pochylił się nieco do przodu, z uśmiechem delektując się mętnym zdumieniem wyzierającym z oczu wilczycy.
- W co ty sobie pogrywasz? - tym razem nie brzmiała już nawet na specjalnie zniecierpliwioną, a jedynie ostry niczym odłamki lodu chłód otaczał jej słowa. Najwyraźniej zadziałało coś analogicznego do niezawodnej bramki bólowej. Zaburzenie percepcji mogło występować u tej delikatnej istoty niezależnie od tego, jak duży odczuwała ból psychiczny. Używając słów choć trochę uduchowionych: jak bardzo cierpiała. A że jakoś tam po swojemu cierpiała, widoczne było nawet pomimo sceny, którą odegrała przed kilkoma minutami.
Teraz nie mówiła już wiele. Doskonale przecież musiała zdawać sobie sprawę, co i ile korzyści przyniesie, użyte w odpowiedniej chwili.
- Życie niekiedy przypomina grę. Kto zawczasu nie ułoży strategii, przegrywa. - Powoli podniósł się z ziemi i skierował w stronę wyjścia, po drodze narzucając na siebie swój płaszcz, którym wcześniej przykryty był Admirał. Zatrzymał się, gdy tylko w pełni oświetliło go białe, zimowe światło. - Ty masz strategię, więc rzecz jasna możesz spodziewać się, że wystarczy kilka twoich słów i pobiegnę za tym jak pies za kijem...
Ciri niespokojnie zmieniła pozycję, podsuwając pod siebie nogę, która wciąż nie chciała poddać się zrotowanej pozycji ciała, jaką przyjęła wadera, śledząc ruchy rozmówcy.
Ciri niespokojnie zmieniła pozycję, podsuwając pod siebie nogę, która wciąż nie chciała poddać się zrotowanej pozycji ciała, jaką przyjęła wadera, śledząc ruchy rozmówcy.
- ...A ja jak zwykle jestem na zwycięstwo zanadto przewidywalny. - Mundus schylił się, podnosząc ze śnieżnego dołka drobny przedmiot. Na tle jaskrawej bieli, błysnęła pojedyncza iskra szklanego pojemniczka, niespełna pół godziny wcześniej niepostrzeżenie pozostawionego pod jaskinią. Na chwilę czas zwolnił, takie przynajmniej można było odnieść wrażenie, patrząc na uważne oczy Ciri, wpatrujące się w igłę, która wprowadziła do organizmu Admirała cudowny lek.
Zanim substancja dała pierwsze efekty, w trakcie ostatnich minut ciszy, ledwie w kilku lakonicznych słowach jednogłośnie ustalili jeszcze, że basior, gdy będzie już w pełni sił, sam zdecyduje, przez jaki czas będzie trwało badanie z udziałem jego współpracowników.
< Ciri? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz