Jak się później okazało, wadera została odepchnięta przez basiora, który jakiś czas temu odwiedził jej oprawcę. Wcześniej nie zwróciła na niego większej uwagi bowiem zajęta była wpatrywaniem się w asortyment atramentowego samca. Liczne zioła wypełniały swoim aromatycznym zapachem wnętrze ziemistego wgłębienia. Barwne wiązanki leżały ułożone na schludnych stosach, a pozostałe zwisały z wielu korzeni, które wystawały ze ścian nory. Woń suszonych roślin przywołała do niej wspomnienia z dzieciństwa. Za młodu bardzo często przesiadywała w jaskini medycznej, w której jej matka przyrządzała różne napary i medykamenty. Wszędzie poustawiane były drewniane konstrukcje splecione pędami wikliny, na których zawieszano wiązanki wszelkich ziół i porostów. Obserwowanie rodzicielki podczas pracy było dla niej niezwykle fascynujące. Oprócz obfitych nauk wilczyca przyswoiła wtedy ogromny szacunek do medyków. Z podziwem spoglądała na zabieganą kadrę medyczną, która dbała o chorych różnorakiej maści. Ranni podczas boju, cierpiący z powodu chorób lub zatrucia, a nawet ciężarne karmicielki spodziewające się szczeniąt mogły liczyć na uwagę i pomoc. Woń ziół była jednak o wiele delikatniejsza niż zapach metalicznej krwi i śmierci, które osaczały ją i odbierały możliwość rozprzestrzeniania się po siedzibie medyków..
Zderzenie z ubitą ziemią spowodowało, że straciła ona dech w piersiach. Wadera prędko odkaszlnęła po czym łapczywie odetchnęła powietrzem. Potem podparła się na przednich łapach i zwróciła w kierunku oprawcy. Znajdował się on nieco dalej, tuż obok kulącego się atramentowego basiora. Wilczyca przeszyła wzrokiem stojącego w pozycji obronnej samca. Był zdecydowanie większy od niej, nie wspominając o jego potężnej sylwetce i muskulaturze. Popielaty odcień jego niebieskiego futra kontrastował z krwistymi oczami. Jednak nie to było najbardziej fascynujące. Łapy większego basiora spowite były w błękitnym płomieniu, który wydawał się równie prawdziwy co nieobecny. Ogień ten poruszał się w rytm unoszącej się klatki piersiowej samca, jednak nie wpływał na rzeczy znajdujące się dookoła. Pierwszy raz spotkała się z czymś takim, dlatego z zaciekawieniem wpatrywała się w oprawcę. Po chwili jednak wyrwała się z melancholijnego transu i wróciła do rzeczywistości. Basior w międzyczasie wypowiedział szereg pospolitych oszczerstw nie robiących na niej wrażenia. Nie zamierzała brać do siebie słów jakiegoś tępego osiłka, jednak sytuacja zmieniła się, gdy ten wypowiedział trzy z pozoru nic nieznaczące słowa.
- Za grosz h o n o r u - Ostatnie słowo rozniosło się echem po jej głowie, wypełniając goryczą każdy skrawek umysłu Pandory. Wilczyca przez chwilę wpatrywała się niedowierzającym wzrokiem w szkarłatne spojrzenie przeszywające ją na wskroś. Potem wyszczerzyła zęby i rzuciła się w stronę obcego. Niestety osłabiony organizm nie był w stanie wykonywać sprawnych ruchów, przez co po chwili uporczywego drapania boku wilka została ona ponownie odepchnięta. Kolejne zderzenie z podłożem wywołało zawroty głowy i chwilowe otępienie, co odebrało jej możliwość usłyszenia konwersacji obcych. Gdy zmysły wilczycy wyostrzyły się, ponownie odbiła się tylnymi łapami przed siebie. Tym razem jako cel obrała wątłą kupkę futra, która z przerażeniem odwróciła głowę w jej stronę. Osiłek szybko stanął między nimi, jednak waderze udało się zostawić atramentowemu samcowi szramę na żebrach. Z irytacją przyglądała się temu jak rana na jego ciele zasklepia się w niesamowicie szybkim tempie, a jedynym śladem świadczącym o jej obecności zostaje resztka krwi na sierści. A więc posiadasz również zdolność regeneracji, pomyślała. W tym samym momencie zdała sobie sprawę z bólu wypełniającego wnętrze jej łapy. Spojrzała z przerażeniem na nienaturalnie wykrzywiony nadgarstek, który wyglądał jeszcze gorzej niż poprzednio. Wnet jej wzrok powędrował ku stojącym nieopodal wilkom. Większy spoglądał na nią z pogardą i jawną nienawiścią, jednak w oczach tego drugiego ujrzała coś innego. Smutek, współczucie i litość. Uczucia tak dla niej żałosne, a jednak raniące jej skamieniałe serce. Takim samym wzrokiem spoglądało na nią wiele wilków, które podobnie jak ona straciły rodzinę w odmętach wojny. Zmieszanie spotęgowało kolejne wdarcie się samca do jej umysłu.
- Daj sobie pomóc.. - W tym samym momencie miała wrażenie, że traci grunt pod łapami. Słowa basiora stały się odległym wspomnieniem spadającym w głąb otchłani jej umysłu. Dwójka nieznajomych przypominała teraz ciemną plamę wydobywającą z siebie niezrozumiałe dla niej odgłosy. Potem była już tylko głucha ciemność.
---
Wilczyca nie mogła uwierzyć, że po raz kolejny zemdlała. Nigdy nie doświadczyła tego kilkukrotnie w ciągu tak krótkiego okresu czasu. Ból w klatce piersiowej i łapie był już zdecydowanie mniejszy, jednak wciąż czuła przytłumione pulsowanie. Westchnęła z rezygnacją i dźwignęła się do pozycji siedzącej. Przed jej pyskiem znajdowała się zwisająca płachta jakiegoś materiału. Najwidoczniej basior nie chciał, aby ktoś zobaczył nielegalnie przebywającą w jego siedzibie istotę. Prychnęła na tę myśl i wyszła chwiejnym krokiem. Atramentowy wilk standardowo krzątał się wśród ziół. Nie odwrócił się w jej stronę, jednak wilczyca widziała jak kontroluje jej ruchy słuchem. Powoli zaczęła przechadzać się po norze rozglądając przy tym z zaciekawieniem. Samiec posiadał mnóstwo dziwnych przedmiotów, które widziała pierwszy raz w życiu. Jej uwagę przykuła mała drewniana miska, która ozdobiona była inspirującymi wzorami. Wilczyca podeszła i zaczęła przyglądać im się z bliska, zaglądając przy okazji do środka. Tam znajdowały się różnorakie kolce o jasnej barwie. W tej samej chwili chuchro doskoczyło ku niej i odepchnęło od przedmiotu. Odpowiedziała mu ostrzegawczym warknięciem.
- Te kolce są niebezpieczne - Powiedział z niesamowitym przejęciem. Pandora spojrzała najpierw na miseczkę, a potem na niego z uniesioną lekceważąco brwią. Najwidoczniej wyczuł jej zwątpienie dlatego dopowiedział prędko - Wbijając się w łapy sprawiają ogromny ból. Podejrzewam, że w jakiś sposób podrażniają strukturę tkanek i układ nerw..
- Na moje oko to tylko rosa pimpinellifolia - Powiedziała beznamiętnie zanim wilk dokończył swój wykład. Ten popatrzył na nią z rozchylonym pyskiem, na co ta westchnęła.
- Potocznie nazywana różą gęstokolczastą. Pospolita odmiana występująca właśnie na obszarach z takiego klimatem. Faktycznie może sprawiać dyskomfort, ponieważ jej kolce są niezwykle twarde. Dziwi mnie jednak, że te wilki nie zauważyły ponad metrowych krzewów - Skwitowała z lekką pobłażliwością. Gatunek ten znała z wykładów swojej matki, dlatego mogła pozwolić sobie na rzucenie takową ciekawostką. Basior przez chwilę wpatrywał się w nią po czym z błyskiem w oku chwycił za jedną ze swoich sakiewek.
- Wiesz gdzie występuje ten gatunek? - Wadera popatrzyła na niego ze zdziwieniem. Samiec najwidoczniej zamierzał wyruszyć na poszukiwanie tej rośliny.
- W okolicach kamienistych obszarów. Zwłaszcza tam, gdzie zbocza - Odpowiedziała wzruszając ramionami. Potem jej pysk wykrzywił się w nieznacznym grymasie. Pandora zdała sobie sprawę, że właśnie w jakimś stopniu przysłużyła się obcemu.
- Wrócę za kilka godzin. Nie ruszaj się stąd - Rzucił pospiesznie mijając ją. Wtedy w jej głowie zapaliła się iskierka nadziei. W końcu miała szansę wyrwać się z tej nory i kontynuować wędrówkę.
- Idę z tobą - Oznajmiła tonem podkreślającym brak zgody na sprzeciw.
< Delto? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz