Po drodze do norki z radością powspinał się jeszcze na
drzewa. Nic nie miało to wspólnego z jego treningiem, ale sprawiło mu
nieopisywalną radość. Skakał z gałęzi na gałąź , uważając aby nie spaść ku zimnemu gruntowi. Machał przy tym ogonem i
śmiał się wesoło. Drogę spędził też na trenowaniu szybkości. Ganiał wokół pni i
kłód, zaraz po tym jak skończył udawać małpkę. Ten dzień jeszcze się dla niego
nie zakończył ,a jedynie pozostawiał niedosyt odbijający się smakiem na języku
basiora. Był to smak słodko, gorzki z dodatkiem świadomości cierpienia
następnego dnia , przez jakie Delta będzie musiał przejść. Jednak te rozterki
pozostawił zakopane z tyłu głowy i pozwolił sobie szaleć, biegać slalomami i
ponownie tego dnia ponieść się emocjom i szczenięcemu ja. Biegał większość
popołudnia od czasu do czasu przystając aby nie skończyć jak po wycieczce za
nieszczęsnym małym ptaszkiem, który pewnie także siedział gdzieś teraz
wyczerpany po 3 godzinnym locie. W końcu nadszedł też czas i na Deltę.
Zmęczenie uderzyło w niego po długim dniu biegania i slalomowania między zabawą
a poważnym treningiem. Rozciągnął powoli
pobolewające już mięśnie, które do tej pory pozostawały zastane w cieple ogniska
i norki. Postanowił jednak jeszcze nie wracać. Została mu ostatnia rzecz w
głowie którą chciał koniecznie wykonać.
[206]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz