Do domu miał jeszcze kawał drogi. W końcu rozpędził się za tym nieszczęsnym ptaszkiem niesamowicie. Nieco zmęczony postanowił zażyć kolejnego odpoczynku i przysiadł sobie przy rzece, która w tym konkretnym miejscu zwalniała zawsze tempa i przestawała być morderczym strumieniem, uderzającym o kamienie i pochłaniającym śnieg i lód na swojej drodze. Tutaj też znajdowało się jego ulubione miejsce ostatnimi czasy do zabawy nad wodą. Jako że Delta nie miał najszczęśliwszego dzieciństwa odbijał sobie to w taki banalny sposób. Przy tak wolnym nurcie nie było niebezpieczeństwa, a ponad wodę wystawało paręnaście płaskich, delikatnie obmywanych falami, kamieni. Dlatego gdy nieco odsapnął zreflektował się że i to może poćwiczyć jego zwinność. Skoro szybkość i wytrzymałość za razem ćwiczył cały dzień, na drugim aspekcie skupiając się tylko powierzchownie teraz miał genialną szansę. Kamienie nie były duże i miały spore między sobą odstępy. W dodatku należało uważać aby nie pośliznąć się i przypadkiem nie zaliczyć lodowatej kąpieli w środku zimy. Jednak pomimo tych zagrożeń Delta z wyśmienitym humorem wskoczył na kamyczki balansując całym ciałem. Skakał tak długą chwilę z brzegu na brzeg śmiejąc się i marznąc w łapy. Ale w zupełności mu to nie przeszkadzało. Ocknął się w nim znowu szczeniak więc przy skokach i manewrach rozchlapywał wodę łapami na wszystkie strony, a nawet raz wydało mu się że pacnął jakąś rybę, co nie było dla niego zbyt przyjemną wizją. Dopiero po około 40 minutach intensywnej zabawy połączonej z treningiem wrócił na właściwą stronę rzeki i zamierzył się w kierunku domu.
[245]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz