Delta usunął się w cień, jednak głośno bijące serce nie pozwalało zapomnieć. Nie odszedł za daleko zanim obejrzał się jeszcze wbijając błyszczące ślepia w waderę. Nagle przestała wydawać się mu taka niebezpieczna, pomimo że przed chwilą próbowała go zabić. Przypominała mu kogoś z przeszłości tak bardzo, jednak odrzucił od siebie tę myśl tak szybko jak zawitała w jego umyśle. Ruszył dalej, pozostawiając za sobą zagubionego wilka. Wraz z torbą wrócił do domu gdzie zaczął kręcić się po norze myśląc gorączkowo. Nie mógł tak po prostu pozostawić jej samej sobie na mrozie, zwłaszcza że chłodny wiatr tego wieczoru, zapowiadał niewielką nocną zawieję zaraz przed nadejściem poranka. Tak przynajmniej mówiła Delcie intuicja, która zazwyczaj nie myliła go i nie wodziła za aktualnie zmarznięty nos. Wtedy też wilk przypomniał sobie, że wypadałoby rozjaśnić pociemniałą już norę, do której wdarł się zimny mrok nocy. Gdy ciepły płomień zapalił się nareszcie w palenisku nad nim wisiał już dzbaneczek z metalu, w którym powolutku nagrzewała się woda. W tym też czasie basior zaczął przeglądać swoje zapasy ziół i ze zgrozą odkrył że kończy się kora, czyli to o czym zawsze zapomina bo jest tak łatwo dostępne. Jednak wybredny wilk nie używa byle czego. Odłożył miseczkę, w której powinna znajdować się osłona drzewa, można powiedzieć wręcz że jego skóra i zaczął przeglądać resztę asortymentu, tak długo aż nie usłyszał uważnym uchem jak woda lekko bulgocze w dzbanku. Zabrał ze sobą kubek napełniając go potem wrzącą wodą i odpowiednimi ziołami, których aromat momentalnie wypełnił norę po sam sufit. Delta odetchnął głęboko zanim wziął dużego łyka cieczy na odstresowanie. Tajemnicza wadera dalej uparcie męczyła jego wyczerpany umysł. W dodatku sen nie nadchodził i granatowy wilk czuł że tej nocy nie nadejdzie. Dlatego nie marnował czasu. Nie miał takiego zamiaru. Posprzątał po sobie i poukładał swoje graty na półkach. Mokre drewno ułożył na jego miejscu aby czekało w kolejce na swoją kolej do spalenia w odmętach piekielnego ognia, którego Delta bezlitośnie używał do ogrzewania swojego kuperka. Potem młody wilk zarzucił na siebie inny rodzaj torby, tym razem małej, lekkiej i poręcznej. Zaraz potem jego łapki zanurzyły się w śniegu pozostawiając cztery niegłębokie ślady, na porannej warstwie namokniętego śniegu. Rozejrzał się po nakrytej czarnym płaszczem nocy, krainie, które teraz lśniła szarością i delikatnym blaskiem chłoniętym od światła księżyca. Jego łapy skierowały go przed siebie kiedy jego wzrok podążał po drzewach w poszukiwaniu odpowiednich gałęzi. Temperatura przyjemnie chłodziła jego ciepłe futro, jednak jednocześnie drażniła gardło, skrobiąc je od środka i nadwyrężając. Dlatego Delta lubił herbatki. Bardzo dobrze łagodziły stany zapalne gardła, o które mroźną zimą było niezwykle łatwo. Kręcił się tym razem w pobliżu swojego domu, stąpając niepewnie i lekko po śniegu. Zdarzyło się mu już natknąć na zagubionego, niewyspanego borsuka, a raz nawet mignął mu niedźwiedź. Na szczęście dla jego małego serduszka siedział wtedy wysoko w koronach drzew. Dlatego tak uważał na kroki. Nigdy nie wiadomo co może się tu kręcić. Skupiając się wyłącznie na zmyśle wzroku, który swoją drogą sam z siebie tej nocy emanował lekką poświatą, nie zwracał uwagi na nic innego w pełni ufając swojej pamięci do terenów. W pewnym momencie stanął w miejscu na wyjściu z lasku, gdzie miała znajdować się ładna polanka. W torbie miał już trochę kory zdjętej z czubków pobliskich dębów, a i w pysku trochę mu zostało. Dlatego teraz chował je do schowka wiszącego na boku, kiedy kątem oka dojrzał znajomą już sylwetkę. Wtedy też uruchomił słuch. Jednak było odrobinę za późno. Wyraźnie zirytował groźnego wilka samą swoją obecnością.
-Co ty tu znowu robisz?- parsknęła w jego kierunku niezbyt
przyjaźnie. Delta jednak tym razem zmrużył oczy i nastroszył futro.
-To okolice MOJEGO domu.- wyraźnie nakreślił to słowo. Do
jego nory był rzut beretem, a i tym razem miał plan obrony przed waderą, zawsze
niezawodny i nie mający zbyt poważnych skutków. Dlatego kiedy niezadowolona
wadera ruszyła w jego kierunku widocznie mając niezbyt przyjemne zamiary uniósł
głowę. Ich spojrzenia spotkały się, a Delcie do głowy wpadło wspomnienie jednego
z niewielu momentów w których odezwała się w nim lwia odwaga. W jednym momencie
wadera szła w jego kierunku a w drugim leżała na ziemi z tylnymi łapami
uniesionymi w górę. Telekineza jednak nie unosi tylko przedmiotów.
-To MÓJ dom.- sapnął ponownie. Pewność siebie nieco
zaniknęła, ale wiedział że jeśli nie dokończy swojego planu obrony niewiele z
niego zostanie. Dlatego skupił się mocno aby wedrzeć się do głowy wadery "MÓJ" powtórzył wyraźnie aby odbiło
się jej jeszcze w czaszce po czym przymknął oczy wysilając się aby wytworzyć
silny, głośny, wręcz otumaniający dźwięk wewnątrz jej głowy. W jego odbił się
silnym echem a był to jedynie ułamek tego co miała usłyszeć wadera. Wszystko to
trwało ułamki sekund. A kiedy Delta ponownie otworzył oczy ona leżała przed nim
nieprzytomna i bezbronna, ogłuszona silnym dźwiękiem. Musiał się nieźle postarać
to zrobić dlatego teraz odetchnął głęboko. Zdał sobie sprawę że czeka go
jeszcze jedno zadanie. Dźwignął większą wilczycę na plecy i powolnym tempem
ruszył ku domowi. Z trudem przedostał się przez ciasne wejście do norki wraz z
balastem na plecach porzucając go na swoim posłaniu. Wadera dalej pozostawała nieprzytomna,
więc wilk skorzystał z tego faktu. Podał jej wywar, który wyrówna temperaturę
jej ciała oraz opatrzył łapę. Niestety nie miał siły by ją wyleczyć do końca.
Zrobił co w swojej mocy, jednak przeczuwał że musi zachować resztki mocy na
przyszłość kiedy wadera się obudzi. Pomimo że była słaba, a Delta zadbał o nią
wiedział że nadal może nie być nastawiona wrogo do niego. Zwłaszcza że siłą
zatargał ją do siebie. Ale co miał zrobić? Nie w jego stylu było pozostawianie
potrzebujących na mrozie. Niby mógł ją wtedy ogłuszyć i obejść, w końcu to ona
była intruzem, ale jego dobre i kochające serce nie dałoby żyć potem.
<Pandora?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz