piątek, 4 stycznia 2019

Od Zawilca CD Shi

Po odejściu basiorów ku zajęciom bardziej emocjonującym niż rozmowa z młodym, nudnym i nie do końca zorganizowanym samcem alfa tej watahy, zostałem sam z Mundusem. Jeszcze przez chwilę patrzyłem za odchodzącymi wilkami, następnie, gdy zyskałem pewność, że wraz z dzielącą nas odległością zniknęły wszystkie szanse na usłyszenie przez nich naszej rozmowy, powiedziałem cicho do towarzysza:
- Miej go na oku cały czas, proszę. Nie wybaczyłbym sobie gdyby przez nasze niedopatrzenie stało się coś złego. A ten szary wygląda mi na trochę niezwyczajnego osobnika.
- Można tak powiedzieć - przytaknął ptak - obiecuję, na nic złego mu nie pozwolę. Jeśli zajdzie  taka potrzeba, rzecz jasna.
Nic więcej nie mówiąc, otrzymawszy moje ciche przyzwolenie na rozpoczęcie zadania, zniknął w lesie, wśród wiecznie zielonych gałęzi sosen.
Jeszcze przez krótką chwilę stałem w bezruchu, wsłuchując się w jego zadziwiająco jak na tak duże stworzenie ciche kroki. Do głowy przyszedł mi przykład łosi, których waga dochodzi nawet do siedmiuset kilogramów, a które poruszają się po lesie bezszelestnie, cicho stąpając na swych szerokich kopytach. Potem pomyślałem jeszcze o dużych, cichych kotach i małych, tupiących jeżach, po czym doszedłem do wniosku, że w sposobie poruszania się naszego wykwalifikowanego chyba wywiadu nie ma niczego nadzwyczajnego.
Idąc drogą powrotną starałem się stąpać jak najciszej, przy czym wychodząc z lasu postanowiłem przerwać te próby, ponieważ skradając się i kołysząc niepewnie z boku na bok nie wyglądałem najbardziej dystyngowanie. A chyba powinienem, jak przystało na tak ważne stanowisko. W tamtym momencie niczym nie przypominałem poważnego samca alfa, za jakiego uchodził mój ojciec, czy podobno nawet dziadek.
Wcześniej planowałem spędzić resztę dnia na spełnianiu swoich zwyczajów codziennych obowiązków, ale praca wyjątkowo jakoś mi nie szła. Wreszcie zdecydowałem, że pójdę poszukać Shi i Mundusa, który miał go dyskretnie obserwować. Okazało się, że odnalezienie ich nie było trudne. W zasadzie sami się na mnie natknęli. Najpierw Mundurek z uspokajającą wiadomością, że wszystko jest w porządku, a następnie Shi, idąc niespokojnym krokiem, jakby spodziewał się konieczności odparcia ataku, wszedł prosto na nas.
- Shi - uśmiechnąłem się (oczywiście tylko w duchu, chcąc jednak ukazać to jak najbardziej przyjaznym tonem głosu) - jak miło cię widzieć. Co robisz? Obejrzałeś już całe nasze tereny? Piękne, prawda?
- Tak... - mruknął niechętnie - wszystko tutaj jest niczego sobie. Ale chyba będę musiał już iść... chciałem jeszcze upolować coś... do zjedzenia.
Przez kilka pustych sekund zastanawiałem się co odpowiedzieć, zdziwiłem się jednak, że wilka aż tak się "rozgadał". No nic, to dobrze. Może wszystkie moje podejrzenia były błędne, a on jest po prostu nieśmiały?
- Polujesz sam? - powiedział nagle Mundus, nie pozwalając mi dłużej zbierać myśli - mamy od tego grupę wilków. Jeśli chcesz, Shi, możesz o coś się u nich upomnieć.
- Ach, tak. Pewnie - odrzekł tylko nieobecnym głosem i ruszył przed siebie.
- Wiesz, gdzie ich szukać?
Ztrzymał się i ciężko westchnął. Dało się wyczuć jego rozdrażnienie.

< Shi? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz