Gdy wróciłem do jaskini, w końcu, po ciężkim i pełnym wyrzeczeń dniu, od razu położyłem się na swoim ulubionym miejscu, nie dbając nawet o zorientowanie się w dzisiejszych nowościach z całego życia naszej watahy. W zasadzie byłyby pewnie takie same, jak co dzień. Nic ważnego.
Zasnąłem. Musiałem chyba na prawdę być bardzo zmęczony, bo mój sen trwał i trwał, przez całą noc nieprzerwany żadnymi niepokojącymi szelestami, ani niczym innym. Może spokój, który otaczał mnie zewsząd był spowodowany też nowo napadaną, grubą warstwą śniegu, który rozpraszał nawet dosyć wyraźne dźwięki spoza jaskini, gdy nieopodal powoli przechodziły inne zwierzęta. Sarny, jelenie. To nieprawda, że tam, gdzie są wilki, nie ma jeleni. Zwłaszcza w zimę, gdy zapach nie roznosi się aż tak intensywnie, a świat pogrążony jest w tej złudnej ciszy, dającej przekonanie, że w dużej odległości nie ma nikogo, nie dającej nawet powodów do myślenia, że ten nikt może być białym wilkiem i po prostu spać. Spokojnie i pokojowo. Dlatego właśnie czasem z mojej jaskini można było usłyszeć kroki stad biegnących przez las.
~ ~ ~
Nazajutrz obudziłem się rano, nadzwyczaj wypoczęty. Już wiem, to ruch na świeżym powietrzu tak dobrze mi zrobił. Powinienem to częściej powtarzać... ach, przecież dzisiaj mam okazję.
Zerwałem się na równe nogi, uświadamiając sobie, że może być już późno, a ja ani nie jadłem, ani dobrze nie rozciągnąłem mięśni, słowem, zupełnie nieprzygotowany do rozpoczęcia kolejnego fizycznego i psychicznego wysiłku.
Zacząłem jak opętany biegać po jaskini, w pierwszej chwili nie wiedząc, w co łapy włożyć. Dopiero po około pół minuty zdołałem uspokoić się trochę i zatrzymać na środku, zorientowawszy się, że wystarczy przeciągnąć się i parę razy przestąpić z nogi na nogę, aby rozbudzić się już do końca i otrzeźwić. A jedzenie, pewnie zjem później, może gdy już Spotkam się z Etain wspólnie na coś zapolujemy.
- Witam cię pięknie - usłyszałem cichy głos nieopodal wejścia do jaskini. Odwróciłem się gwałtownie, w myślach karcąc się za nieostrożność. Jak to możliwe, że nie usłyszałem kroków, kiedyś w końcu ktoś mnie napadnie, a ja nawet tego nie zauważę.
- Etain...? - zawołałem od razu, aby jakoś zamaskować swoje gapiostwo. Mój wzrok nie napotkał jednak wyczekiwanej wadery, a zaglądającego do jaskini Mundurka, który jak zwykle pojawił się nie wiadomo skąd i nie wiadomo kiedy.
- Przestraszyłem cię? - zapytał, wchodząc do środka i rozglądając się wokół.
- Nie, skądże - mruknąłem, próbując powiedzieć to beztrosko. Przestraszył.
- Obiecałem, że będę mieć oko na naszą nową towarzyszkę - szybko wyjaśnił powód swojego przybycia - chociaż wczoraj była cały czas pod twoją opieką...
- Wejdź proszę - odrzekłem szybko, nie zdążywszy jeszcze zarejestrować, że mój przyjaciel jest już wewnątrz - dzisiaj miała się zjawić, ale jakoś długo nie przychodzi.
- Jest wcześnie, nie zdążyło się jeszcze dobrze zrobić jasno - zauważył - zresztą zaraz powinna być. Z tego co mi się zdaje, spała w jakiejś małej jaskini, całkiem niedaleko.
- Ach tak - odpowiedziałem, choć byłem już zajęty kombinowaniem, jak tego dnia rozplanować układ sił w walce, co życie się zowie. Z końcu dodałem - proponuję, abyś przeszedł się z nami, we trójkę zawsze raźniej - tu przyszło mi do głowy, że obecność Mundusa zrzuci ze mnie trudny obowiązek rozmowy jeden na jeden z Etain. To brzmiało aż nazbyt dobrze, mam w łapach trzeciego towarzysza spaceru i tak łatwo go nie wypuszczę. Miał mieć na nią oko, niechże ma.
- Świetnie, skorzystam - uśmiechnął się podejrzanie, choć kontynuował w zupełnie logicznych słowach - włóczenie się za wami będzie bezsprzecznie dużo prostsze, niż krążenie wokoło i udawanie, że mnie nie ma - w głębi duszy nadal jednak czułem, że nie do końca to ma na myśli.
- Zawilec słuchaj, myślałam że dzisiaj... - oto i ona, wkłusowała do środka, lecz zanim zdążyła dokończyć zdanie, zatrzymała się i przerwała.
- To co, idziemy? - wyszczerzyłem się najradośniej, starając się ukazać entuzjazm nawet w swoich pustych oczach, uprzedzając jakiekolwiek jej słowa - ty prowadzisz.
< Etain? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz