Z wyzywającym błyskiem w oczach czekałam na powrót dwójki osobliwych przyjaciół, już mając na końcu języka jakieś wtrącenie o tym, że nieładnie jest szeptać między sobą w obecności trzeciej osoby, zwłaszcza jeśli to najprawdopodobniej ona jest tematem konwersacji, lecz szybkie przejęcie inicjatywy przez białego wilka zaskoczyło mnie na tyle, że porzuciłam swój ostatni pomysł. Zawilec poinformował mnie o nabyciu członkostwa, o które wcale nie prosiłam i w tym momencie, momentalnie i bezwiednie, przeleciała mi przez głowę jakaś buntownicza myśl o natychmiastowym żachnięciu się, zrzeczeniu nadanych mi praw i ucieczce. Czułam jednak, że nie ma wcale pewności, że by mi na taki czyn pozwolili. W końcu wcielając mnie w szeregi, nie pytali wcale o zdanie. Realizując swój pomysł mogłabym zostać uznana, przynajmniej częściowo, za wroga stada, a ten szary ptak wygląda mi na takiego, który zbytnio nie cacka się z wrogami narodu. Zrezygnowana, postanowiłam zostać, ale odnotowałam sobie w głowie, że muszę jak najszybciej obejrzeć wszystkie granice. Trzeba być gotowym na wszystko.
Tak czy inaczej, ucieszyłam się z faktu, że nie musiałam już rozmawiać z Mundusem. Uśmiechnęłam się do Zawilca, próbując przybrać milszy ton głosu.
- Rzeczywiście, mogę mieć kilka pytań.
Parsknęłam śmiechem, obserwując jak przerażenie, którego oznak biały wilk starał się nie wpuścić na twarz, znajduje ujście w jego oczach.
- Przepraszam, jeśli to problem, ale jeśli teraz się nie dowiem, to późniejsze kompletowanie wiedzy zajmie mi kawał czasu.
Zawilec nie odpowiedział, ale wyczytałam z jego mimiki przyzwolenie na podjęcie tematu.
- Po pierwsze, co jeśli mam jakieś ambicje zawodowe? Muszę wpisać się na jakąś listę, przejść szkolenie z egzaminem, czy to totalna samowolka?
Basior nerwowo mrugnął dwa razy. Całkiem jak królik, pomyślałam.
- Po drugie, co z mieszkaniem? Macie jakieś do wyboru czy znalezienie schronienia to moje zadanie? Czy jeśli w takim razie niechcący wbiję komuś na chatę, załóżmy, że wywiąże się z tego awantura, będą jakieś konsekwencje?
Rozmówca milczał, zapewne wyczuwając, że będę jeszcze ciągnąć.
- Na koniec będzie ogólnie, istnieje jakiś kodeks? - parsknęłam śmiechem. - Czasem wydaje się, że go nie ma, a potem ni z tego ni z owego chcą ci ucinać głowę za złamanie prawa.
Zakończywszy, z uśmiechem na pysku i poruszającym się wolno ogonem, czekałam na odpowiedź.
< Zawilec? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz