Kątem oka ujrzałem, iż Aisu rumieni się. Uśmiech wdarł się na mój wyraz pyska na ten widok, zaś serce zabiło mocniej.
- Uwierz, że ja też. - westchnąłem cicho. Wraz z waderą położyliśmy się na trawie po seansie sztucznych ogni, oboje wtuleni wzajemnie w siebie, jakby wręcz nasze futro scaliło się w jedno. Ciepło ciała Aisu było niezwykle przyjemne.
Nie minęło wiele czasu, a wadera usnęła. Chwilę stróżowałem przy niej, aż ostatni człowiek udał się do swego domu. Światła z budynków zgasły, a moje powieki powoli zaczęły opadać...
Rano wraz z Aisu wybraliśmy się w stronę głębi terytorium naszej watahy. Gdy dotarliśmy pod jaskinię samicy, spojrzałem z lekkim utęsknieniem na nią. Dlaczego muszę odejść teraz w swoją stronę? A może wcale nie muszę..? Aisu stała wciąż przed mną, nie weszła jeszcze do jaskini. Może to odpowiednia pora? Uśmiechnąłem się do niej.
- Dziękuję za wczoraj. - odparła miłym tonem głosu. Tak przyjemnym...
- Ja także Ci dziękuję, że zechciałaś mi towarzyszyć. - westchnąłem. No dalej, zrób to. - Aisu... chciałem Ci to powiedzieć już wczoraj, ale kompletnie nie potrafiłem się zebrać w sobie.
- O cóż chodzi? - zapytała, widocznie się rumieniąc. Rany, zawsze gdy to robi to czuję jak szeroki uśmiech ogarnia mój pyszczek.
- Znaczysz dla mnie więcej niż ktokolwiek inny. Czy zechciałabyś zostać mą muzą, mą panią serca, mą towarzyszką dalszego życia..? - mówiąc to spojrzałem waderze głęboko w oczy, choć do mych własnych odczułem jak napłynęły łzy.
< Aisu? UwU >
- Uwierz, że ja też. - westchnąłem cicho. Wraz z waderą położyliśmy się na trawie po seansie sztucznych ogni, oboje wtuleni wzajemnie w siebie, jakby wręcz nasze futro scaliło się w jedno. Ciepło ciała Aisu było niezwykle przyjemne.
Nie minęło wiele czasu, a wadera usnęła. Chwilę stróżowałem przy niej, aż ostatni człowiek udał się do swego domu. Światła z budynków zgasły, a moje powieki powoli zaczęły opadać...
Rano wraz z Aisu wybraliśmy się w stronę głębi terytorium naszej watahy. Gdy dotarliśmy pod jaskinię samicy, spojrzałem z lekkim utęsknieniem na nią. Dlaczego muszę odejść teraz w swoją stronę? A może wcale nie muszę..? Aisu stała wciąż przed mną, nie weszła jeszcze do jaskini. Może to odpowiednia pora? Uśmiechnąłem się do niej.
- Dziękuję za wczoraj. - odparła miłym tonem głosu. Tak przyjemnym...
- Ja także Ci dziękuję, że zechciałaś mi towarzyszyć. - westchnąłem. No dalej, zrób to. - Aisu... chciałem Ci to powiedzieć już wczoraj, ale kompletnie nie potrafiłem się zebrać w sobie.
- O cóż chodzi? - zapytała, widocznie się rumieniąc. Rany, zawsze gdy to robi to czuję jak szeroki uśmiech ogarnia mój pyszczek.
- Znaczysz dla mnie więcej niż ktokolwiek inny. Czy zechciałabyś zostać mą muzą, mą panią serca, mą towarzyszką dalszego życia..? - mówiąc to spojrzałem waderze głęboko w oczy, choć do mych własnych odczułem jak napłynęły łzy.
< Aisu? UwU >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz