Spojrzałem na rozbawioną waderę z zagubionym uśmiechem, ale po chwili otrzepałem futerko ze śniegu i radośnie pochyliłem się na przednich łapach, machając ogonem. Aisu przybrała podobną pozycję i pierwsza skoczyła na mnie. Zabawa niczym u szczeniąt w zapasy trwała kilka dobrych chwil, gdy nagle oboje sturlaliśmy się z górki. Wyglądając zza sterty śniegu dostrzegłem, że waderze wystaje jedynie końcówka ogona, która po chwili zniknęła. Podbiegłem bliżej.
- Aisu? - zapytałem niepewnie. Wadera niespodziewanie wyskoczyła tuż na mnie i tak oto leżałem bezwładnie pod nią, a ta z dumą stała nad mną i się śmiała. Uśmiechnąłem się czule na ten widok.
Nim samica zdążyła mnie oswobodzić, gwałtownym ruchem podniosłem się, przejmując "władzę". Lekko machając ogonem na boki patrzyłem z szerokim uśmiechem na nieszczęsną Aisu, która zrobiła minę zbitego psa. Samica jak się okazało chciała mnie jedynie zmylić i wtem szybko machnęła prawą tylną łapą, pozbawiając mnie równowagi. Poturlałem się (wcale nie specjalnie) około metr dalej.
- Ależ boli! Umieram! Wygrałaś!! - zacząłem się śmiać. Aisu śmiejąc się, aż z łzami w oczach, usiadła tuż obok mnie, gdy tak się tarzałem.
< Aisu? Coś ciężko u mnie z weną xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz