Na moim pysku pojawił się grymas szczerego zdziwienia, kiedy odwróciłam wzrok i przez kilka chwil w zamyśleniu wpatrywałam się w niebo rozciągające się nad koronami drzew. Nabrało barwę zimnego, ciemnego błękitu. Zastanawiałam się, jak to możliwe, że tak szybko zdążyło się ściemnić. Zima, chciałoby się prychnąć. Szkoda, bo dziś trwa jeszcze jeden z ciekawszych dni, jakie dane mi było przeżyć. Może nie w ciągu życia, ale ostatnich... tygodni. Dobrze przynajmniej, że Zawilec chce to ciągnąć i sam zaproponował podobną wycieczkę następnego dnia. Na pewno jest miły, może też nie taki poważny, jak na początku myślałam.
Pożegnawszy się, każde z nas ruszyło w swoją stronę. Uznałam, że godzina nie jest jeszcze taka późna i zamiast szukać pierwszej lepszej nory gdzieś w lesie, postanowiłam pobłądzić jeszcze trochę w poszukiwaniu hipotetycznej rzeki, nad którą wymarzyłam sobie mieć mieszkanie. Nie mogło to być jednak proste, te tereny były rozległe, a poza tym całkiem mi obce, ale przecież czasu i chęci mi nie brakowało. Nie, jeśli dostarcza to tyle zabawy.
Można powiedzieć, że szczęście mi sprzyjało. Po około dwóch godzinach wędrówki, kiedy ciemność pogłębiła się naprawdę znacząco, wciąż nie dotarłam do zbiornika, za to ni z tego, ni z owego dojrzałam w oddali kilka smukłych, niewyraźnych sylwetek. Mając pewne podejrzenia co do tożsamości istot, zatrzymałam się natychmiast, a po chwili ruszyłam cichym, lekkim i wolniejszym krokiem. Zieleń zafalowała na mojej sierści, kiedy zaczęłam używać mocy wtapiania się w otoczenie. Po pokonaniu części odległości byłam już pewna, że patrzę na niewielkie stado saren. Uśmiechnęłam się z satysfakcją, czując, jak ślina napływa mi do pyska. W jednym momencie trzy pnącza wystrzeliły z ziemi, oplatając młodego osobnika, zanim ten zdążył odskoczyć. Owinęły jego nogi, rozrastając się i poszerzając. Nie mógł już uciec, choć walczył z całych sił. Czwarta, najgrubsza błyskawicznie skoczyła do jego szyi, oplotła ją i zacieśniała się, aż usłyszałam trzaśnięcie. Patrząc, jak życie momentalnie z niego ulatuje, przestałam używać mocy i podeszłam do ciała. Czasem myślę, że to aż za proste. Te zwierzęta nie mają żadnych szans... Bez zbędnego zwlekania, zaczęłam posiłek. Mięso było naprawdę smaczne, zresztą głód poważnie mi już doskwierał, a mimo to zostawiłam sporo resztek. Zastanawiałam się chwilę, co z nimi począć. Normalnie zaniosłabym do jaskini, jednak na ten moment żadnej nie posiadam, a ciągnięcie tego truchła przez cały las nie wchodziło w grę. Mogłam spreparować szybko jakieś fragmenty i schować do torby, uznałam jednak, że nie ma takiej potrzeby. Nie ruszałam już w żadną daleką podróż. Teraz tu jest mój dom, mogę polować, kiedy tylko poczuję głód, a w tych żyznych lasach na pewno nagle nie zabraknie mi zwierzyny. Opuściłam swą zdobycz i z nowymi siłami ponowiłam wędrówkę. Myślałam chwilę o dzisiejszej przygodzie nad jeziorem. Zastanawiałam się, czy to, co widziałam, było prawdziwe i stwierdziłam, że wyglądało zbyt realnie, żeby mogło być inaczej. Ciekawiło mnie, co to było, lecz przecież nie znałam odpowiedzi i, co gorsza, nie miałam szans, żeby sobie jakąś wydumać. Zadałam sobie więc tylko pytanie, czy chcę tam kiedyś wrócić. Odpowiedź była twierdząca.
Kiedy skończyłam te rozważania, zorientowałam się, jak późno musiało już być. Las pogrążony był w ciemności. Niepewnie rozejrzałam się wokół, nerwowo machając ogonem. Pomyślałam, że chyba trzeba będzie dokończyć poszukiwania jutro. Oczywiście po spotkaniu z Zawilcem. Albo zabiorę go ze sobą? Zobaczę. Westchnęłam, uderzając łapą o ziemię. Około metr przede mną ziemia zatrzęsła się na małym obszarze. Utworzyła się wyrwa, która chwilę pogłębiała się i powiększała, a naokoło niej gleba zaczęła się wypiętrzać, wspierając na sporych, szarych głazach. Utworzyły się z niej ściany i zadaszenie. Miałam teraz małą, prowizoryczną jaskinię. Nie mogłam przecież ryzykować marznięcia pośrodku niczego. Weszłam do schronienia i ułożyłam się do snu. Rozważałam dodatkowe rozgrzanie skał od wnętrza, lecz brakowało mi już siły. Szybko zasnęłam.
Rankiem z optymizmem opuściłam grotę. Za pomocą magii, sprawiłam, że zapadła się ona, a skałki z powrotem wniknęły głęboko w ziemię. Bez zwłoki udałam się do Zawilca. Po drodze zastanawiałam się, czy rzeczywiście dzisiaj też będzie miał dla mnie czas. Myślałam, że przywódca stada będzie bardziej zajęty.
< Zawilec? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz