– Chyba nie – westchnąłem, po chwili prychając śmiechem. – Można by powiedzieć, że mamy pecha.
– Możliwe – westchnęła wadera.
Jak zwykle nie mogłem do końca rozgryźć jej intencji. Wyjrzałem na zewnątrz. Powoli robiło się ciemno, a ja miałem jeszcze jedną rzecz do załatwienia.
– Będę już szedł – zacząłem, wstając powoli. – Może zobaczymy się jutro?
– Pewnie. – Wadera uśmiechnęła się słabo.
Wyszedłem z jaskini z nadzieją, że jeszcze wrócimy do tej rozmowy.
Ledwie znalazłem się w zagajniku, poczułem znajomy zapach. Shino, z którym miałem się tutaj spotkać, używał magii. Pytanie brzmiało czy miał jakiś konkretny powód, czy chciał ułatwić mi znalezienie go?
– Długo ci zajęło przyjście tutaj – rzucił lis, zagradzając mi drogę.
– Wiem, że wyjątkowo lubisz to miejsce, ale jest trochę daleko. Od wszystkiego.
– To fakt. – Mój towarzysz ruszył przed siebie, szybko zrównałem się z nim krokiem. – Pewnie się zastanawiasz, czemu chciałem się spotkać.
– Jeszcze jak, w końcu widzimy się codziennie – zaśmiałem się cicho. – Nudzi ci się i chcesz odejść?
Lis prychnął cicho. Muszę przyznać, że miałem coraz gorsze przeczucia.
– Nie tym razem, Kuro. Chciałem tylko zająć trochę twojego czasu.
– W takim razie, dobrze. – Wypuściłem głośno powietrze z płuc. – Muszę przyznać, że mi tego brakowało.
Następnego dnia opuściłem swoją jaskinię z zamiarem znalezienia Paletki.
< Paluś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz