- Chcesz pracować... - na chwilę trochę się zawiesiłem, ale po stosunkowo niedługim chyba czasie udało mi się trochę otrząsnąć - proszę, pewnie. Praktycznie wszyscy coś tutaj robią. Chyba, że zdegraduje się ich do roli omegi, ale taka sytuacja miała miejsce dotychczas tylko raz. Pospaceruj trochę po naszych terenach, porozmawiaj z innymi członkami, na pewno niebawem wyklaruje się, czy stanowisko, które chciałabyś zająć jest dla ciebie odpowiednie - mówiłem coraz szybciej, w duchu przepełniony dumą ze swoich zgrabnie ułożonych słów - mieszkać możesz tak naprawdę gdzie chcesz. Kiedyś mieliśmy system mieszkalny, w którym przewidziane było istnienie współlokatorów, teraz w sumie jak się z kim tam umówisz - postanowiłem wtrącić tu trochę potoczyzmów, aby moja mowa zabrzmiała swobodniej.
Etain zapytała o kodeks, chciałem szczegółowo odpowiedzieć jej równireż na to pytanie. A później mieć je z głowy, niech idzie i zwiedza, albo niech zostanie tutaj, ale milcząc i najlepiej, nie patrząc na mnie. "Nie zabijaj, nie kradnij, nie cudzołóż" - przez chwilę miałem ochotę wyrzec, powstrzymałem się jednak zdawszy sobie sprawę, że słowa takie mogłyby zostać źle zrozumiane. A chciałem jak najdokładniej opisać reguły rządzące naszym społeczeństwem. Mieliśmy kilka sztandarowych zasad, którymi mogły poszczycić się tylko najbardziej rozwinięte z watah, tak przynajmniej zdawało mi się gdy wziąłem pod uwagę, że prawo to, jego złote zapisy układane były ze starannością na tle przemijających pokoleń, przez wilki, które poświęciły temu nierzadko całe życie.
- Tak, mamy kodeks, głównie podlegamy pod Prawo Wszechwatah - powiedziałem w końcu - jeśli chcesz je przeczytać, to mamy urzędową kopię sporządzoną... - aby skończyć rozmowę, której wolałem nie prowadzić nie będąc pewnym swoich możliwych odpowiedzi, ruszyłem od razu w kierunku wnęki w ścianie, w której leżały stosy nieuporządkowanych papierów, dokumentów i kronik spisywanych niegdyś przez anonimowych.
- Nie, nie! - krzyknęła mi wadera zza pleców - wystarczy, że je jakoś... streścisz? Może być?
- Mo... mogę - odrzekłem, skrycie przełykając ślinę między sylabami - przede wszystkim nie powinnaś mordować bez powodu, ani wilków, ani innych zwierząt. To chyba zrozumiałe. Poza tym nie jest tolerowane sianie niepokoju społecznego, jeśli rzecz jasna nie zajdzie taka wyraźna potrzeba oraz, co równie oczywiste, nie możesz uczestniczyć w działalności grabieżczej i założyć żadnej mafii, ani innego syfu, czy też do takowego dołączyć - skleciłem dziwnie brzmiące zdania. Tyle powinno wystarczyć - mamy też swoją wewnętrzną księgę praw, ale jest ona w sporej części rozszerzeniem tego, co przed chwilą słyszałaś. Ogólnie, nie morduj, nie szantażuj, proszę, bądź grzecznym, przyjaznym wilkiem - spróbowałem się uśmiechnąć - jak... my wszyscy - zakończyłem, choć ostatnie słowa ledwie przeszły mi przez gardło.
< Etain? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz