To, co mówił Zawilec, było wbrew pozorom proste i zrozumiałe. Czułam się nawet w jakiś sposób dumna, że nieśmiałemu wilkowi udało się wypowiedzieć tyle zdań w ciągu i to podczas rozmowy ze mną, nigdy bym się bowiem tego nie spodziewała. Podczas całego wywodu moją uwagę przykuł jednak tak naprawdę dopiero fragment wypowiedzi dotyczący mafii i gangów. Moje doświadczenie w kwestii bycia członkinią watah było bardzo ubogie i nigdy nie miałam z czymś takim do czynienia, aczkolwiek natychmiast poczułam głęboką potrzebę znalezienia się w którejś ze wspomnianych organizacji. Niestety, mogły być to chyba tylko marzenia, bowiem Zawilec uprzedził, że prawo zakazuje takiej działalności. Chociaż w sumie, póki nie miałby twardych dowodów... Świadków można by było przecież uciszać. Groźby i szantaże też zrobiłyby swoją robotę, a wizja dużego dochodu z haraczy wydawała się być szczególnie atrakcyjna. Pytanie tylko, czy w przypadku wpadki ustawa przewiduje zwykłe wygnanie, czy karę śmierci. To raczej ciężka zbrodnia, ofiar śmiertelnych takiej działalności byłoby od groma. Spojrzałam na Zawilca i zastanowiłam się chwilę. Nie wyglądał na takiego, który chciałby mieć na sumieniu czyjekolwiek życie, nawet mafijnego bossa, ale pewnie jego czapla szybko wymusiłaby na nim wyegzekwowanie prawa, nie mówiąc już o presji żądnych zemsty obywateli. Poddałam się w duchu. Musi być inna droga do zdobycia szacunku, władzy i kosztowności. Kiwnęłam głową, zwracając się do białego basiora.
- W porządku, chyba rozumiem. Teraz oddalę się i poszukam sobie jakieś jaskini. Jest jeszcze tylko jedna sprawa... - urwałam na chwilę, patrząc na zaniepokojenie w jego oczach. Trzeba przyznać, to bardzo zabawna rzecz. - Czy jesteś może teraz bardzo zajęty?
- Jeśli potrzebujesz pomocy, chętnie poświęcę Ci trochę czasu.
Kiwnęłam rytmicznie parę razy głową.
- Pomocy, nie pomocy... W sumie można to tak nazwać. Chciałam zapytać, czy nie chciałbyś się wybrać razem ze mną. Szykuje się długi spacer po pagórkach i skałkach. Bardzo zabawne, jednak dwa razy lepsze, jeśli ma się towarzystwo.
Mogłabym obstawić zakład, że basior w pierwszej chwili odmówi, w końcu jest niespotykanie nieśmiały, ale byłam gotowa, żeby trochę go namawiać. Bo co się stanie, wkurzy się i wygoni mnie z jaskini? To nie ten przypadek. A naprawdę mogłoby być zabawnie.
< Zawilec? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz