Niemal podskoczyłem ze strachu, gdy ta słusznej figury wadera nieznacznie odsłaniając swoje białe kły zapytała, czy może od tak, po prostu pozbawić życia mojego przyjaciela. Oczywiście nie ruszyłbym mu na pomoc, bo gdyby doszło do jakiejkolwiek walki to raczej on musiałby bronić nas obu. Odetchnąłem z ulgą, gdy pomimo braku mojej jasnej odpowiedzi rozmowa trwała dalej, a jej tematem stał się rasizm. Choć nie byłem pewien, co oznacza to słowo, zabrzmiało groźnie. W kościach czułem, że rasizm to nic dobrego.
- A zatem Etain - powtórzył nieśpiesznie Mundus, jakby zapisywał coś w swoim niewidzialnym notatniku - pochodzenie.
- Nie zwykłam spowiadać się z całego życiorysu pierwszemu lepszemu obiadowi - na pysku wadery dostrzegłem cień zdenerwowania, ale obok tego widniało na nim coś na kształt paradoksalnego rozweselenia.
- Tak, tak, już to słyszałem - odrzekł z cichym westchnieniem - i zauważyłem już także, że takimi jak twoje mięśniami nie powstydziłby się niejeden basior. Dlatego też, jeśli cię to zadowoli, wolałbym nie wypróbować ich możliwości na sobie, ale jeśli chcesz spróbować to ostrzegam, będzie cię to kosztować przynajmniej jedno oko. A szkoda by było, bo we dwójkę wyglądają bardzo ładnie - tu prawie niewidocznie skłonił się, pozwalając sobie nawet na lekki uśmiech - a wracając do naszych smutnych obowiązków, wasze pochodzenie, o b y w a t e l k o.
- Czy możesz przestać? - teraz wilczyca wyglądała na jeszcze bardziej zdenerwowaną - mówiłam już, nie jestem...
- Będziesz, ledwie opuścisz tę jaskinię. Prawda, Zawiś? - tu zwrócił się do mnie. Energicznie pokiwałem głową czując w głębi duszy, że to dobry moment na wtrącenie się. W końcu powinienem to zrobić, jakby nie patrzeć, jestem samcem alfa.
- Tak, czy inaczej, możecie darować sobie te pytania. Nie odpowiem na żadne z nich.
- Zawilec, pozwól ze mną na chwilę przed jaskinię - poprosił Mundurek. Przytaknąłem, nadal milcząc, spodziewałem się bowiem usłyszeć tam efekt osobnego wywiadu, jaki prowadził mój przyjaciel poza zadawaniem Etain jałowych pytań. Aisu zaopiekowała się naszym gościem, a my wyszliśmy na zewnątrz. Kiedy miałem umiarkowaną pewność, że wadera nie będzie słyszała naszej rozmowy, od razu zapytałem:
- I co o niej sądzisz?
- Przyjąłbym. Nie wygląda na jednostkę stanowiącą zagrożenie. Jest nawet trochę śmieszna.
- Tak mówisz? - zapytałem bez przekonania. Rozmawiali krótko, nie rozumiałem, jakim cudem mój przyjaciel był w stanie już to wywnioskować - jakaś... dziwna. Ma takie chytre oczy - wzdrygnąłem się.
- A znasz tu jakieś nie-dziwne wilki? Powierzchowności nikt sobie nie wybiera, ale gdybym był wilkiem, ta z pewnością by mi się spodobała - zaśmiał się cicho.
- Chciała cię zjeść - zauważyłem w końcu, ciesząc się ze swojej błyskotliwości.
- To nie jest typ mordercy. Najwyżej przycisnęłaby mnie na chwilę do ziemi i trochę pokłapała szczęką, próbując przestraszyć. Zresztą tyle już razy leżałem rozłożony na łopatki przez bardziej zdenerwowanych, że przywyknąłem. I widzisz, nadal tu jestem, żywy.
- W takim razie, co jeśli jest szpiegiem obcej watahy? - teraz starałem się przemyśleć wszystkie możliwe opcje.
- Nie sądzę, by mogła nim być - pokręcił głową - mówiłem ci, plącze się między naszymi terenami a ziemiami WSJ już kilka dni bez celu, w końcu schwytają ją nasi sąsiedzi, a wiesz co oni lubią robić z takimi osobistościami. Poza tym nie wygląda na wilka, który jest w służbie jakiegokolwiek systemu - ściszył głos.
- No dobrze - westchnąłem - a więc mamy nowego członka. Pozostaje tylko problem z tymi wszystkimi pytaniami, na które nie chce odpowiedzieć.
- Darujmy je sobie na razie - uśmiechnął się - w jej przypadku świadomość odpowiedzi nie zmieniła by wiele. Oczywiście przez pierwsze dni będę mieć ją na oku, w razie, gdyby zechciała zrobić WSC jakąś przykrość.
Wróciliśmy do jaskini. Aby od razu mieć za sobą ten mało przyjemny obowiązek obcowania z obcymi, podszedłem szybko do Etain, ignorując zaskoczenie wymalowane w oczach wadery uścisnąłem jej łapę i powiedziałem szybko:
- Gratuluję członkostwa w Watasze Srebrnego Chabra. Czuj się jak u siebie. W razie pytań, no nie wiem, pytaj.
< Etain? >
- Nie zwykłam spowiadać się z całego życiorysu pierwszemu lepszemu obiadowi - na pysku wadery dostrzegłem cień zdenerwowania, ale obok tego widniało na nim coś na kształt paradoksalnego rozweselenia.
- Tak, tak, już to słyszałem - odrzekł z cichym westchnieniem - i zauważyłem już także, że takimi jak twoje mięśniami nie powstydziłby się niejeden basior. Dlatego też, jeśli cię to zadowoli, wolałbym nie wypróbować ich możliwości na sobie, ale jeśli chcesz spróbować to ostrzegam, będzie cię to kosztować przynajmniej jedno oko. A szkoda by było, bo we dwójkę wyglądają bardzo ładnie - tu prawie niewidocznie skłonił się, pozwalając sobie nawet na lekki uśmiech - a wracając do naszych smutnych obowiązków, wasze pochodzenie, o b y w a t e l k o.
- Czy możesz przestać? - teraz wilczyca wyglądała na jeszcze bardziej zdenerwowaną - mówiłam już, nie jestem...
- Będziesz, ledwie opuścisz tę jaskinię. Prawda, Zawiś? - tu zwrócił się do mnie. Energicznie pokiwałem głową czując w głębi duszy, że to dobry moment na wtrącenie się. W końcu powinienem to zrobić, jakby nie patrzeć, jestem samcem alfa.
- Tak, czy inaczej, możecie darować sobie te pytania. Nie odpowiem na żadne z nich.
- Zawilec, pozwól ze mną na chwilę przed jaskinię - poprosił Mundurek. Przytaknąłem, nadal milcząc, spodziewałem się bowiem usłyszeć tam efekt osobnego wywiadu, jaki prowadził mój przyjaciel poza zadawaniem Etain jałowych pytań. Aisu zaopiekowała się naszym gościem, a my wyszliśmy na zewnątrz. Kiedy miałem umiarkowaną pewność, że wadera nie będzie słyszała naszej rozmowy, od razu zapytałem:
- I co o niej sądzisz?
- Przyjąłbym. Nie wygląda na jednostkę stanowiącą zagrożenie. Jest nawet trochę śmieszna.
- Tak mówisz? - zapytałem bez przekonania. Rozmawiali krótko, nie rozumiałem, jakim cudem mój przyjaciel był w stanie już to wywnioskować - jakaś... dziwna. Ma takie chytre oczy - wzdrygnąłem się.
- A znasz tu jakieś nie-dziwne wilki? Powierzchowności nikt sobie nie wybiera, ale gdybym był wilkiem, ta z pewnością by mi się spodobała - zaśmiał się cicho.
- Chciała cię zjeść - zauważyłem w końcu, ciesząc się ze swojej błyskotliwości.
- To nie jest typ mordercy. Najwyżej przycisnęłaby mnie na chwilę do ziemi i trochę pokłapała szczęką, próbując przestraszyć. Zresztą tyle już razy leżałem rozłożony na łopatki przez bardziej zdenerwowanych, że przywyknąłem. I widzisz, nadal tu jestem, żywy.
- W takim razie, co jeśli jest szpiegiem obcej watahy? - teraz starałem się przemyśleć wszystkie możliwe opcje.
- Nie sądzę, by mogła nim być - pokręcił głową - mówiłem ci, plącze się między naszymi terenami a ziemiami WSJ już kilka dni bez celu, w końcu schwytają ją nasi sąsiedzi, a wiesz co oni lubią robić z takimi osobistościami. Poza tym nie wygląda na wilka, który jest w służbie jakiegokolwiek systemu - ściszył głos.
- No dobrze - westchnąłem - a więc mamy nowego członka. Pozostaje tylko problem z tymi wszystkimi pytaniami, na które nie chce odpowiedzieć.
- Darujmy je sobie na razie - uśmiechnął się - w jej przypadku świadomość odpowiedzi nie zmieniła by wiele. Oczywiście przez pierwsze dni będę mieć ją na oku, w razie, gdyby zechciała zrobić WSC jakąś przykrość.
Wróciliśmy do jaskini. Aby od razu mieć za sobą ten mało przyjemny obowiązek obcowania z obcymi, podszedłem szybko do Etain, ignorując zaskoczenie wymalowane w oczach wadery uścisnąłem jej łapę i powiedziałem szybko:
- Gratuluję członkostwa w Watasze Srebrnego Chabra. Czuj się jak u siebie. W razie pytań, no nie wiem, pytaj.
< Etain? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz