Sigma stanął przy swoich siostrach. Bok w bok. Ramię w
ramię. A przed kim stali? A przed swoim opiekunem. Sigma bardzo lubił go
zaczepiać, a Pan Anubis zawsze się z nim w to bawił. Podobnie z Całką. Jego
drogą siostrzyczką. Irytującą siostrzyczką, ale jednak jego. Tamtego ładnego
dnia bawili się w śniegu jak zawsze. W końcu ich rutyna była niezmienna.
Niezakłócona od kilku ładnych dni. I podobało mu się to. Nawet jeśli musiał
wstać wcześnie rano i iść przez mróz do Pana Anubisa. Teraz kiedy mieli tatę
mieli ciepłe łóżko. Sigma nie pamiętał ciepłego łóżka w przeszłości, a Całka mówiła
że nie mieli łóżka. Ktoś niósł ich w koszyku. Skąd to wredne, małe, białe
stworzenie to wiedziało. Nie miał pojęcia, ale nie kwestionował jej słów.
Nigdy. Nie miałby odwagi! Popchnął Całkę swoimi łapami prosto w zaspę. A kiedy
ta w nią wpadła wystawał jedynie tyłek.
Śmiechom nie było końca. Jednak kiedy wyszła (z małą pomocą Pana Anubisa) nieco
się przestraszył. Z jej oczu biło ogniem, a po pysku przebiegał dziwny uśmiech.
Przekonał się, że jego siostra umie się mścić kiedy wsadziła jego głowę pod
śnieg z impetem tak mocnym, że mało oboje nie przewrócili.
Śmiech, słodycz. Czekali codziennie do wieczora aż przyjdzie po nich tato. Co
prawda zawsze wyglądał na zmęczonego i powtarzał, że jego rany to nic
wielkiego, ale i tak go kochali. Bo jak nie kochać kogoś kto daje ci jeść, pić,
dach nad głową i opieką pełną...specyficznej miłości. Bo ani Sigma ani jego
rodzeństwo nie byli w stanie powiedzieć, że Delta ich nie kocha. Chwalił ich,
przyglądał jak się bawią. Mył i poprawiał fryzury. Ba! Nawet spali z nim w jednym
łóżku! Ciepłym łóżku. A jego sierść zawsze pachniała lekami Bardzo miły to był
zapach.
Jednak tego dnia Delta przyszedł po nich szybciej i pomimo że
bili zdziwieni chcieli pójść do domu. A tam... Tańce, zabawy i swawole. Nawet
granatowy wilk się z nimi chwilę pobawił. A kiedy poszli spać jak co nocy Sigma
czuł jak Delta wstaje i wychodzi. Po co wychodził? Nie wiedział... jednak z
respektu słuchał się jego polecenia i nigdy za nim nie wychodził...
Jednak dzisiaj.
—Pi! Gdzie idziesz? —
—Muszę siku. — zamruczała przecierając oczka.
—Ale tata mówił nie wychodzić za nim! —
—Ale ja nie wychodzę za nim... JA muszę siku! — poskarżyła się i wyszła.
Tamtej nocy długo ich nie było. A jak wrócili wszystko zdawało się być dobrze... do rana.
<Całka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz