Moc jako jedyna sprawiała mi trudności. Bo niby jakąś mam, ale jednak nie, niektórzy by się mnie bali, inni tylko śmiali. Jak trenować płonące włosy? Co, mam wymyślać wzory, w które się zmienią? Żenada. Muszę wymyślić coś lepszego, tylko do puszki z panierowanymi sardynkami co? Mam biegać z rozpuszczonymi włosami? Pilnować ich długości? Sprawdzić, czy mogą zmieniać kolory? W sumie ten ostatnio pomysł nie brzmiał aż tak źle. A gdyby udało mi się to mogłybyśmy się wydurniać z Pinezką. Latałybyśmy razem nocą nad wilkami i straszyły magicznymi ognikami. Ciekawe, ile wilków by się wtedy posikało ze strachu! Ale, dość wątpliwe, że posiadam taką zdolność. No to w jaki sposób mogłabym trenować? Na zasmażaną sarnę nafarszowaną zielonymi jabłkami! Czemu ten jeden trening musi być taki trudny? No bo co można ćwiczyć, gdy twoją jedyną magiczną umiejętnością są palące się włosy? A może... No właśnie! Mogę szukać, co tak naprawdę potrafią moje włosy i w ten sposób będę trenować!
<1/7>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz