poniedziałek, 27 grudnia 2021

Od Apollo Anubisa Aina CD Mino - ''Zawsze dwóch ich jest"

Dzień. Dzień. Czyż to nie tak, że wszystko się zaczyna i kończy. I życie. I dzień. I każda godzina. Nie ważne jak bardzo się tego nie chce, kończy się nawet czas. Dobry i ten zły także. I to była pocieszająca myśl. Zważając na każdą zaistniałą w watasze sytuację, pocieszało Anubisa to, że kiedyś wszystko się ustatkuje. Nie będzie takie samo dla nikogo, może poza nim samym. W końcu zawsze samotny, niekiedy tylko opiekujący się szczeniętami w tym okresie, będzie dalej samotny. Z dala od tłumów, znający pobieżnie najważniejsze zapachy i głosy. Ie ważne gdzie by go życie porzuciło, zawsze będzie jak ta jedna wyspa pośrodku morza. Omiatany falami niesprawiedliwości i uczuć, zawsze stojący twardo w swoich ramach.
Dzień. Ten zaczął się jak każdy inny. Zajrzeć czy ktoś nie chce porzucić mu swoich szczeniaków, dzisiaj nie? Cudownie. Potem spacer. Jego długie nogi brodziły w zimnym śniegu słuchając jego słodkiego chrupotu. Może zima nie była najgłośniejszą porą roku pod względem harmonii i ptasich śpiewów, jednak ten dźwięk uginającego się w zwartą masę puchu pod łapami był kojący wystarczająco aby dać mu odrobinę spokoju. Od popadnięcia w wir całkowitej nudy ratowały go jeszcze nocne przechadzki, słuchanie słów i wbijanie pyska w górę. Ku niebu, jakby kiedykolwiek miał w nim zobaczyć coś więcej niż tylko przegniłą czerń. No i dusze. Zmarli tańczący po ziemi swoimi zimnymi krokami. Migrujący z kąta w kąt tak samo zagubieni w świecie co on sam. Widział trochę tej analogii, że spędzając z nimi swoje życie przybrał wiele ich cech. Jednak nie dbał o to, bo nigdy mu to nie przeszkadzało.
—Dzień dobry. — cichy głos odbił się od jego uszu niczym słodka melodia słowików. Westchnął głęboko.  Od razu zawęszył. Zapach młodego futra, które nie przesiąkło jeszcze milionem zapachów innych wilków. Nieco zmarznięte łapy dreptające dziurę w miejscu, w którym stał. Przed nim, stał szczeniak, a Anubis przecież lubił szczenięta. To właściwie jedyne towarzystwo które dobrze znosił.
—Dzień dobry. — odpowiedział zwracając się przodem do rozmówcy. Głowę nadal trzymał dość wysoko niepewny jak nisko ma ją opuścić aby jego zimne ślepie wbiły się w niewielkie ciało. Za mało dotarło do niego jeszcze głosu aby wiedział to tak dokładnie. Za mało i zbyt niespodziewanie.
—Twoja dusza jest bardzo ciekawa. — uchylił głowę. Zamrugał dwa razy i rozchylił pysk. Czyżby jego dusza na prawdę była ciekawa? Skąd taka konkluzja? Nietypowy to był rodzaj komplementu, jednak kiedy rozmawia się ze szczeniakami w rachubę trzeba brać wszystkie możliwe sytuacje i słowa.
—Dusza powiadasz? — jednak zaciekawiło go spostrzeżenie nieznanego mu malca. Czyżby wśród żywych stąpał ktoś poza nim, komu przypadł zaszczyt przyglądania się życiu w zaświatach? — Skąd możesz to wiedzieć? —
—Widzę ją. — odparł drugi głos po chwili ciszy, ewidentnego zawahania i zastanowienia. — Jest inna niż wszystkie, które widziałem. Nawet te martwe. Jest taka... nie wiem jak to opisać...—
—Martwe ... — powiedział dość głośno chociaż słowa miały być skierowane wyłącznie do niego samego. Szczeniak poruszył się przed nim niespokojnie wprawiając śnieg w ruch. — Wybacz. Miałem to powiedzieć do siebie, a chyba wyszczekałem się odrobinę za głośno. Widzisz dusze tak?
—Tak? — dzieciak chyba był zestresowany, chociaż jego głos nie drżał tą emocją za mocno. Jednak nuty tych tonów Anubis doskonale znał.
—Nietypowa moc. Bardzo nietypowa. Pierwszy raz spotykam wilka, który widzi duchy, a który nie jest mną samym .— przyznał nieco pokrętnie, jak miewał niekiedy w zwyczaju, kiedy zapominał, że jego rozmówcą jest ktoś młodszy, kto niekoniecznie przywykł do takiego sposobu ubierania swoich myśli w słowa.
—Ty... Ty też widzisz dusze? — słowa te nieco odbiły się w jego umyśle echem. Cichym i sączącym się powoli ponownie przez umysł aby dotrzeć w jego najgłębsze zakamarki.
—Można tak powiedzieć. Tak. — przytaknął słysząc jak malec pochodzi bliżej. Nieco może za blisko , jednak ślepemu w zupełności to nie przeszkadzało. Jednak mimo wszystko zdawało mu się jakby mróz i wiatr stały się nieco bardziej uporczywe.  — Czuję, że chcesz pogadać. Może usiądziemy, gdzieś pod kamieniem, żeby wiatr nie dręczył tak naszych ciał? — skrócił swoją wypowiedź znacznie, aby znowu nie wyszła bezsensowna plątanina słów w równie bezznaczeniowym zdaniu. Teraz tylko znaleźć kamień, a zimą jak zimą. Wszystko zdawało się być zupełnie inne, a jego wydeptane ścieżki zacierały kiedy na przeszkodzi nie stawały krzaki, a jedynie pnie drzew. —Albo jaskini. Będziesz mógł pytać o co tylko zechcesz...

 

<Mino? >

tak wiem, daleko nie pociągnąłem ale... małymi kroczkami do celu. Muszę jeszcze wyczuć twojego wilczka... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz