Dusza należąca do brata znikła z
pola widzenia. Mino zamknął oczy i zatonął w kompletnej
ciemności, przez którą nie przebijał się najmniejszy promień
światła. Osłabione chorobą ciało ciążyło mu coraz bardziej.
Ta ziemska powłoka była jak kula u nogi niewolnika, ograniczająca
wolność, której tak bardzo teraz pragnął. Rosnąca rozpacz Luki,
która docierała do jego otumanionego gorączką umysłu wcale mu
nie pomagała. Minęła pełna niepewności godzina, a brat nie
wracał. Mino czuł, że jest cały i zdrowy, lecz nie potrafił
stwierdzić czy jest daleko, czy zaraz wróci, a może już znalazł
pomoc? Wilczek przewrócił się na drugi bok i rozchylił powieki.
Przed nim stał szaro-biały cień, czyjaś dusza. Milczący strzęp
przypominający obłok dymu lub wyjątkowo rzadką mgłę, siedział
zwrócony w jego stronę, jakby na coś czekał.
- Potrzebujesz pomocy? - szepnął
Mino, podnosząc powoli głowę. Zakaszlał ciężko i westchnął ze
zrezygnowaniem. Choć chciał, nie mógł nic zrobić. Dusza zadrżała
i zniknęła mu z oczu, wtapiając się w naprzeciwległą ścianę
nory. Luka, pospiesz się.
Obudziło go energiczne potrząsanie.
Mruknął niezadowolony, że ktoś wyrwał go z bardzo przyjemnego,
pozbawionego bólu snu.
- Żyje! - dotarł do niego jak przez
mgłę wesoły głos brata. Oczywiście, że żyję, nie udawaj,
że nie wyczułeś tego od razu – pomyślał lekko poirytowany
bohater całego zamieszania. Luka chwycił go za skórę na karku i,
mimo jawnych protestów, wywlókł na zewnątrz.
- Puszczaj, co ty sobie myślisz w
ogóle! - zapiszczał Mino, machając łapami, wzbijając w górę
tuman śniegu. Dopiero, gdy uścisk na szyi zelżał, a szczeniak
mógł się podnieść na własne nogi, zauważył dwie, spore dusze
naprzeciwko nich. Ostatni raz widział takie w rodzinnej watasze. To
były dorosłe, żywe wilki. Wilczek skulił się i schował za
bratem. Umarli go nie przerażali, bo tak naprawdę niewiele mogli mu
zrobić. Co innego żywi.
- Nie bój się, głuptasie. Oni
przyszli nam pomóc. Zaprowadzą nas do swojej watahy – powiedział
z dumą w głosie Luka. A czy tam jest bezpiecznie, braciszku? Jak
zwykle myślisz nierozważnie. Wcale nie potrzebujemy pomocy... To
była ostatnia rzecz, którą Mino zdążył pomyśleć. Wysiłek i
nadmiar emocji to było zbyt wiele dla schorowanego, małego ciała,
które ograniczało jasność umysłu.
Dużo dźwięków. Tyle bodźców nie
atakowało go odkąd opuścił miejsce, w którym się urodził i
dorastał dotychczas. Położył po sobie uszy. Nie chciał jeszcze
wracać do rzeczywistości, tu było mu dobrze. W śnie pozbawionym
marzeń, ciepłym i spokojnym.
- Wyliże się. Ale było blisko –
to był ładny głos należący z pewnością do wadery. Taki głos
miała mama jak opatrywała mu stłuczoną łapkę. Trochę
zatroskany, ale przynoszący ukojenie. Mino otworzył oczy, pragnąc
zobaczyć jak wygląda ta dusza. Może na pierwszy rzut oka nie widać
dużych różnic, ale ten wilk musiał być bardzo dobry. Był jak
latarnia wśród ciemności.
- O, obudziłeś się – ten sam
ciepły głos zbliżył się i pogłaskał po głowie. Jak bardzo
Mino brakowało takiego prostego wyrazu uczucia! Nawet nie zdawał
sobie tego sprawy. Odkąd mama wyprawiła ich w świat i poniekąd
odrzuciła, wyparł swoje potrzeby bliskości.
- Gdzie Luka? - zapytał cicho,
szukając obecności brata. Stwierdził, że w pomieszczeniu musi być
jeszcze co najmniej trójka innych wilków, ale nigdzie nie
dostrzegał znajomej duszy.
- Twój brat jest na zewnątrz z Yirem
i Pakim. To oni was tu przynieśli – wadera uśmiechnęła się i
skierowała do wyjścia, zapewne by ich znaleźć i zaprosić do
środka. Atmosfera była raczej przyjazna, ale Mino wyczuwał dziwne
napięcie wiszące w powietrzu. Jakby każdego z obecnych tutaj
przepełniał niepokój.
- Mino! Jak się czujesz? - do jaskini
wpadł drugi ocalony wilczek. Chwilę szukał nosem swojego brata aż
w końcu namierzył jego obecność na jednym z legowisk pod ścianą.
Nie myśląc wiele rzucił się na niego, prawie miażdżąc mu żebra
w żelaznym uścisku.
- Tak się martwiłem! Z tobą to
zawsze są same problemy. Doprowadzisz mnie kiedyś do szału –
trajkotał Luka, a umysł Mino zaczęły zasnuwać coraz to
czarniejsze myśli. Czy aby na pewno byli tu bezpieczni? Jego brat
wydawał się już zaaklimatyzować, ale on zwykle nie widział
drugiego dna nawet w najbardziej oczywistych sytuacjach, gdzie tego
drugiego dna można było się doszukiwać.
<Luka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz