Coraz częściej przebywał sam. Luka
od rana do późnego popołudnia biegał i poznawał każdego wilka w
watasze. Mino nie spodziewał się, że jego brat może tak bardzo
potrzebować obecności innych wilków, ale czemu właściwie miałoby
go to dziwić. Byli zwierzętami stadnymi, tak ich urządziła matka
natura.
- Wyjdź wreszcie się z kimś
zapoznać – Luka pacnął młodszego wilczka łapą w głowę, a
ten skrzywił się z niesmakiem. Nie miał ochoty. Szczeniaki zawsze
były dla niego niemiłe, nie był dość silny, by im się
przeciwstawić, a ostatnie czego chciał to kolejna nieprzyjemna
konfrontacja, która skończy się nadwyrężoną psychiką.
- Podziękuję – odparł cierpko i
zwinął się na legowisku z jeleniej skóry. Co by nie mówić, inne
wilki bardzo się nimi zaopiekowały. Ale coś nie pozwalało Mino
myśleć, że są naprawdę bezpieczni.
Tak minął pierwszy tydzień bez
nowych znajomości. Otoczony duszami nie czuł się samotny, choć
zawsze z utęsknieniem oczekiwał powrotu tej jednej, najbliższej
jego sercu. Czy to nie dziwne, że z bratem pasowali do siebie jak
dwie połówki jabłka, którym miłosierny los pozwolił razem
współistnieć? Mino miał wiele czasu na przemyślenia, a bardzo
lubił rozmyślać. Nie wiedział jak wygląda otaczający go świat,
ale starał się nadrabiać to wyobraźnią, której granice są,
jeśli nie nieskończone, to bardzo odległe. Liść jest czasem
owalny, czasem podłużny, z brzegiem gładkim, ząbkowanym lub
karbowanym. Nie potrafił wyobrazić kolorów, a i tak miał
szczęście, bo w przeciwieństwie do Luki znał chociaż odcienie
bieli, czerni i szarości. Po dodaniu pozostałych zmysłów to było
już naprawdę wiele i pomagało młodemu wilczkowi w odbieraniu otoczenia. Z jaskini wreszcie wywlokła go ciekawość, która
zdominowała tlącą się jeszcze gdzieś z tyłu głowy niepewność.
Promienie słońca padały na niego z przodu, co przy uwzględnieniu
ptasiego gwaru w koronach drzew i odległego echa wilczych rozmów
dawało praktycznie pewność, że było około południa. Zresztą,
Luki znów nie było w domu, co najpewniej oznaczało, że jest
dzień. Wilczek ostrożnie stawiał kroki w miękkim śniegu, czując
jak na nosie lądują mu raz za razem płatki śniegu. Za nim szły
trzy albo cztery dusze, które zwabiła latarnia na jego szyi. Nie
działo się to pierwszy raz, a ten jasny, bezkształtny płomień
zamknięty w lampionie był również jedynym źródłem światła
dla niewidomego Mino. Lecz, na co mu się zdało to światełko w
bezkresnej ciemności poprzecinanej jedynie cieniami żywych i
umarłych? Kroczył po materialnej ziemi, a widział strzępy obu
równoległych sobie światów. Mimo, że brzmi to na skomplikowane,
on żył tak od zawsze i zdążył się do tego przyzwyczaić, a
nawet rozróżniać, które dusze zdążyły już opuścić ten
ziemski padół. Bez brata u boku czuł się niekomfortowo. On pewnie wyczuł już jego emocje, ale mógł nie zwrócić uwagi na
te subtelne sygnały. Mino czuł, że Luka dobrze się bawi i jest
szczęśliwy, a to go uspokoiło. Jest bezpieczny, żaden głupi
pomysł nie wpadł mu na razie do głowy. Odetchnął, po czym z
uniesioną do góry głową począł brnąć dalej przez śnieg.
Dusza. Dziwna, niepodobna do żadnej
innej, którą widział wcześniej. A to już spotęgowało ciekawość
w małym włóczykiju. To był żywy wilk, więc raczej powinien mu
odpowiedzieć.
- Dzień dobry... - rzucił cicho i z
zapartym tchem zaczął czekać na odpowiedź. Dusza zatrzymała się
gwałtownie, zupełnie jakby jej właściciel dopiero zdał sobie
sprawę z jego obecności.
- Dzień dobry – odpowiedział mu
spokojny, aksamitny niemalże głos. To już dało Mino bardzo wiele
informacji. Basior, prawdopodobnie ciężko go wyprowadzić z
równowagi, nie zareagował irytacją na jego nagłe pozdrowienie.
Wilczek postanowił nie owijać w bawełnę, w końcu ta jedna rzecz
sprawiła, że odezwał się wreszcie do kogoś innego niż brat.
- Twoja dusza jest bardzo ciekawa –
wyznał szybko, czując jak skóra na policzkach zaczyna go palić.
Gdyby nie ciemna sierść pewnie widać byłoby po nim jak bardzo się
zawstydził. Dziękuję ci, wszechświecie, za ciemną sierść
– pomyślał szybko.
- Dusza, powiadasz? - odparł
zamyślony głos. - Skąd możesz to wiedzieć?
Mino nie wiedział od czego zacząć,
choć sprawa wydawała się prosta. Taka jest moja moc, wystarczyło
powiedzieć. Jednak nikomu dotychczas przyznał się, że ma taką umiejętność,
przynajmniej w tej watasze. Nie wiedział, czy to dobry pomysł, by
zdradzać swoją tajemnicę. Ale wykonał już pierwszy krok.
- Widzę ją. Jest inna niż
wszystkie, które widziałem. Nawet te martwe. Jest taka … nie wiem
jak to opisać... - wilczek pogubił się. Jego uszy oklapły lekko,
było mu głupio, że zaczepia kogoś z powodu tak błahej sprawy.
<Apollo Anubisie Ain? Nie wiem, które
imię wybrać, za dużo szczęścia XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz