Każdy ma swoje początki co nie? Tutaj mam początek ja, wielki mag lub po prostu ktoś wielki i sławny, tylko niestety nikt jeszcze o mnie nie słyszał. Ale w końcu od czegoś trzeba zacząć co nie.
Zimne powietrze rozchodziło się dosłownie wszędzie. Kiedy otworzyłem swe oczy, na dworze było już jasno, przeprostowałem swoje łapy i skrzydła. W norze nikogo już nie było, nieśmiało wyszedłem i wziąłem wdech zimowego do płuc, rozejrzałem się i szczerze mówiąc, nie widziałem co dalej robić i gdzie dalej iść.
Gdy zauważyłem jakieś sylwetki dorosłych wilków, nie mogłem pozwolić sobie, by pomyśleli, że nie wiem co robić, więc na szybko wykopałem małą dziurkę w śniegu i intensywnie węszyłem, udając wielkie zainteresowanie. Nikt mnie nie zaczepił, więc musiało to zadziałać, po chwili wydobyłem pysk ze śniegu, był on wilgotny, a na nosie została mała kupka białego puchu. Pozbyłem się jej w mgnieniu oka, odszedłem parę metrów od miejsca, w którym spałem. I zacząłem się rozglądać, mając nadzieję, że spotkam szarą lub rudą sylwetkę jakiejkolwiek z moich sióstr. Po dosłownie paru minutach rozglądania się udało mi się dojrzeć jedną z nich, podbiegłem do niej tak szybko, jak moje łapy mi pozwoliły.
- HEJKA. - zatrzymując się, wydarłem się na całe gardło. - Co robisz? - ciekawy spytałem.
< Tia? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz