Szłam pewna, że idę w dobrą stronę, przedzierając się przez kolejne krzaki. Naprawdę marzyłam żaby był ze mną Kenai… Praktycznie nigdy nie zostawił mnie na tak długo, zawsze wiedziałam, że przynajmniej jest w pobliży, w jaskini medycznej. Teraz jednak nawet bym nie wiedziałam gdzie go szukać. Wrócił już do jaskini medycznej? A może oprowadzał tych nowych? A co jeśli zaczął jej szukać, a ja odeszłam już tak daleko od miejsca, gdzie zbierałam zioła?
A z resztą czy to ważne? Zostawił
mnie samą. To teraz niech się o mnie trochę pomartwi. W końcu on był jedynym,
który mógł się o mnie martwić. Cała reszta jej rodziny miała mnie gdzieś. Kto
by się przejmował małą chorą Kanną.
- Hej! – usłyszałam nagle
ściszony głos, a jak podniosłam głowę do góry, zobaczyłam Loczka. A zaraz za
nim Hermionę. W pierwszej chwili skuliłam się i chciałam wrócić do krzaka, z
którego właśnie wyszłam. Później jednak westchnęła tylko ciężko i spojrzałam
Loczkowi prosto w oczy.
- Hej, gaduło. I hej Ty! Milczku.
– powiedziałam spoglądając na Hermionę. Oboje wymienili się spojrzeniami i
zrobili dziwne miny. Loczek o dziwo mi nie przerwał i pozwolił mówić dalej. – Wiedzieliście
może takiego dużego jasnoniebieskiego ptaka? Piękną ptaszycę, dokładniej…
- Eee… - zaczęła Hermiona
niepewnie.
- Tak, idziesz w dobrą stronę. To
prawda była bardzo piękna, wyglądała podobnie do tego co był w jaskini Agresta.
Długie skrzydła i nogi, jasne upie…
- Dzięki. To pa. – wyminęłam ich
szybko i pobiegłam we wskazanym kierunku. Miałam nadzieje, że dalej będę sama,
ale Loczek nie dał za wygraną.
- Czemu jej szukasz? – spytał zrównując
z nią krok, co nie było trudne. Przy jego długich łapach jego jeden krok, to
były moje trzy. – To jakaś twoja znajoma? A gdzie jest Kanai? Możemy pójść z
Tobą? Nikt nas nie oprowadził i szukamy sobie lokum do spania, możesz nam przy
okazji pomóc? Jest tak ładny dzień, idealny na spacer, choć może już trochę chłodno.
Myślisz, że znajdziemy fajna jaskinie? A może lepiej na polanie. Gdzie ty…
- Zamknij się, proszę. –
wyjąkałam na wpół wściekle na wpół nieśmiało. Jakby dwie strony się we mnie
biły.
- Loczek, może wróćmy do jaskini
medycznej… znajdźmy Kenaia. – usłyszałam leciutki głos Hermiony. On jednak
wydawał się nie słyszeć ani mnie, ani jej. Mówił dalej jak najęty, gdy ja
truchtałam z przodu patrząc co chwila w górę, mając nadzieję że zobaczę tam
Miodełkę.
- Słuchajcie. – stanęłam w końcu,
nie mogąc już słuchać ciągnącego się monologu. – Idźcie do Kenaia i przekażcie
mu, że może sam sobie szukać ziół. Ja jestem zajęta i wzięłam sobie wolne na
wieczór. Pewnie znajdziecie go w jaskini medycznej.
- Na pewno, chcesz iść sama? –
spytała mnie o dziwo Hermiona.
- Tak. – spojrzałam na nią
dumnie, a jej otworzyły się oczy z wrażenia. Odwróciłam się na pięcie i
pobiegłam dalej. Znajdę ją choćbym miała się zgubić w lesie!
<Loczek? Hermi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz