– To proste – uśmiechnął się wilk. – To ty.
Skinka trzepnęła basiora w łeb jedną ze swoich drobnych, kolorowych łapek, na co on się tylko zaśmiał. Jej samej uśmiech wszedł na pyszczek, choć próbowała być zła.
– Nie ja, palancie! – Obraza wyjątkowo zabrzmiała ciepło i przytulnie, jakby ktoś słodko wołał swojego dobrego przyjaciela. I w sumie tak było, Delta był jedną z tych nielicznych osób, przed którymi Skinka czuła szczególny respekt. Nie dlatego, kim jest albo czym się zajmuje, tylko ze względu na bardzo ważne wydarzenia w jej życiu, w których on uczestniczył. – Ja nie tuptam.
– Czy ja wiem, z tymi swoimi małymi nóżkami... – za ten żart oberwał po raz kolejny. Znowu się zaśmiał. – Dobra, dobra... Nocą tupta tylko jeż. Jesteś jeżem.
– Tak! No wreszcie. To mogę sobie iść.
Liszka ruszyła w drogę zanim Delta zdążył cokolwiek powiedzieć. Chyba znudziło jej się rzucanie zagadkami. Zresztą co mogła innego powiedzieć? Co ma cztery nogi z rana, dwie w południe i trzy pod wieczór?
Człowiek, oczywiście. Podobno.
<Koniec>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz