Noc i dzień starły się ze sobą na niebie. Słońce próbowało ostatkiem sił przebić oślepiającymi, skoncentrowanymi promieniami ciemną powłokę, która zaległa nad lasem, ale w tym starciu nie miało szans. Wszystko dookoła stopniowo traciło dla mnie kolory w mroku, wyostrzając za to swe kształty. Dotarłem do rzeki i wraz z jej nurtem udałem się na zachód. Dobrze, że nie ustaliłem spotkania wcześniej; samemu się spóźnić byłoby okropnym nietaktem.
Ległem z założonymi łapami na mchu w plamie księżycowego światła, mrużąc oczy. Zdjąłem z szyi torbę i odgarnąłem skórzaną klapę. Kurczę. Prawie skończyła mi się już lina. Miejmy nadzieję, że wystarczy do końca tygodnia. Wsunąłem łapę głębiej. Kur...
Jeszcze kilka razy dla pewności przeczesałem łapą dno worka, aż zduszona została ostatnia iskierka nadziei. Może nie jestem Einsteiem, ale z matematyki zawsze byłem dobry. Miałem 1 fiolkę eliksiru. Powinny być dwie. Pewnie wypadła mi gdzieś po drodze, Szkło przykuwa uwagę... mniejsza o to, ale nieco komplikowało to moje plany. Już prawie udało mi się zasnąć, kiedy usłyszałem po raz kolejny zbliżające się mokre kroki, może jakiejś zmory. Poderwałem się z ziemi i otrzepałem porządnie, choć nie robiłem już sobie wielkich nadziei. Ale tym razem między drzewami mignęła mi długa, ciemnoruda sierść. Uśmiechnąłem się kącikiem ust. Holnir strzelił prędko oczami na boki.
— A więc jednak. - mruknąłem na powitanie, nie zmieniając pozycji.
— Owszem. - odpowiedział pewnym siebie, pozbawionym emocji tonem basior.
— Jesteś głupszy, niż myślałem. - odparłem zirytowany, kontynuując swobodnie myśl - Mogłeś iść do władz, powiedzieć im, że Eothar to skończony dupek, i uśmiechnąć się do wiwatującego tłumu ze złotym medalem na szyi. Dlaczego tego nie zrobiłeś?
— Zwabiłeś mnie tu, żeby się ze mnie ponabijać? Nie mam w zwyczaju kablować kogo popadnie, ale skoro tak mówisz... może faktycznie warto rozważyć tę propozycję. - warknął Holnir, mrużąc oczy.
— I tyle wystarczy, żeby cię powstrzymać? - przerwałem mu, kiedy znów otwierał pysk. - To, że ktoś przypnie ci jakąś łatkę? Oboje dobrze wiemy, że to bujda. Gdyby to było jedyne, na czym ci zależy, nie przyszedłbyś tu.
— Każdy wilk postąpiłby tak samo. Trzeba by być amebą, żeby z własnej woli lecieć do służb.
— Zdziwiłbyś się, dla jak wielu nie jest to tak oczywiste. - uśmiechnąłem się powoli. - Ale czy według ciebie tak powinny wyglądać służby? Czy takie zachowania powinna prowokować władza?
— Oczywiście, że nie. Ale pobożne życzenia to jedno, a rzeczywistość to drugie. Są panowie i jest plebs, tak było, jest i będzie. Tak samo jak nie może być drapieżców bez roślinożerców, światła bez cienia, dobra bez zła...
— A kto, twoim zdaniem, jest tym złym?
CDN
412 słów
To anyone, who's reading this
Merry Christmas, everyone!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz