Do trenowania mocy wyjątkowo potrzebowałam ciszy i spokoju, więc zamiast pokazywać swoje cudowne oblicze światu schowałam się do jakiejś małej, opuszczonej jaskini, gdzie z pewnością nikt od bardzo dawna nie bywał. Tam usiadłam pośrodku zimnych, wilgotnych kamieni. Woda z kamiennych sopli spadała na dół, do kałuż, powodując bardzo przyjemny, odbijający się echem po ścianach jaskini dźwięk. Pewnie to całkiem zabawne, że wilk ściśle związany z ogniem lubi wodę, ale dla sprostowania, ja jej nie lubię, ja tylko lubię jej dźwięk. Takie spadające krople, wodospad wyrzucający z siebie całe masy tej zimnej cieczy, takie dźwięki były miłe. Ale dotknąć tej wody? Brrr! Nigdy w życiu! Dlatego usiadłam w miejscu, gdzie woda mnie nie dosięgała i mogłam spokojnie sprawdzać swoje włosy. Zdjęłam gumkę, pozwalając swojej czuprynie zmienić się w ogień. Jaskinia rozświetliła się ciepłym, czerwonym blaskiem, też dość szybko zrobiło się w niej ciepło. Całkiem fajnie było mieć ogniste włosy, a jeszcze fajniej, gdyby coś potrafiły.
<2/7>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz