Po wielu ciężkich, wykańczających treningach wreszcie postanowiłam odpocząć. Ile można ćwiczyć, co nie? Mam prawo mieć dość. Znaczy nie, nie mam dość, po prostu potrzebuję odpoczynku. Długo ćwiczyłam, stawałam się coraz silniejsza, już niejeden boi się do mnie podejść. A teraz odpoczywam. Położyłam się w swojej ulubionej jaskini, rozpuszczając włosy, by oświetliły i rozgrzały te puste ściany. Wiele już razy zastanawiałam się, czy ktoś poza mną wchodzi do tej jaskini. Nie było tu żadnych śladów cudzej obecności. Żadnych wydeptanych ścieżek, żadnych znajdziek z zewnątrz, jedzenia czy materiału na legowisko poza tym, co sama sobie przyniosłam. A to, co przyniosłam, nie znikało. Być może nikt tu faktycznie nie przychodzi i cała jaskinia jest dla mnie. Te ściany ozdobione białym nalotem niczym roztopiony kamień. Ta mokra podłoga, która z każdymi moimi odwiedzinami stawała się coraz bardziej suchsza i misy powoli coraz bardziej pozbawione wody. Ten sufit, z którego zwisały groźnie wyglądające stalaktyty.
<4/7>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz