Keria weszła z uśmiechem do jeziora czując jak woda leczy jej rany.
- Może wejdziesz? - Spytała tworząc obok siebie mały wirek zupełnie niepotrzebnie. Woda, woda, woda uwielbiała ją. Była chłodna, ale czasami w górach można było trafić na źródła termalne.
- Jakoś nie mam ochoty. - Odpowiedział nadal leżąc na brzegu.
- Nie będę cię zmuszać. - Powiedziała nurkując, ale po chwili wynurzyła się z wody. Wyszła na brzeg i oddaliła się od wilka otrzepując z wody. Otrzepała się i podeszła do basiora z uśmiechem cicho coś nucąc. - Możemy iść chętnie, poznam osoby z innej watahy. Jest was dużo? - Spytała truchtając po chwili obok wilka.
- Nie jest nas za wielu, ale nie jesteśmy jakąś kilku osobową watahą.
- Jestem pewna, że wszyscy są bardzo mili tak jak ty... Ależ ja miałam szczęście, że akurat przechodziłeś obok tamtego wodospadu.
- Byłem na spacerze, a ty potrzebowałaś pomocy.
- Nie jestem przyzwyczajona, że ktoś mi pomaga. Zawsze radziłam sobie sama.
- Każdy czasem potrzebuje pomocy. - Odpowiedział wilk. Jakże rzadko Keria otrzymywała od wilków pomoc, nikt nigdy nie chciał jej pomóc nawet podczas polowań. W poprzedniej watasze robiła wręcz za niewolnicę to co tu narzekać. Powinna się cieszyć że w ogóle zdołała uciec. Teraz powinno być lepiej.
- Zgadzam się z tobą. - Powiedziała widząc w oddali dwa goniące się wilki. - To członkowie watahy?
<Alekei?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz