- Witajcie - machnąłem łapą, biegnąc w stronę Alekei'a i Oleandra, którzy wyszli właśnie z jaskini.
- Czołem - uśmiechnął się Oleander. Alekei także skinął głową, nic nie mówiąc. Był chyba weselszy niż wczoraj.
- To jak? Gdzie idziemy? - wyszczerzyłem się w szerokim uśmiechu.
- Nie wiem... - ziewnął Oleander - może nad rzekę? Gorąco jest.
- Tak... w tym futrze, to na pewno ci gorąco - przytaknąłem - możemy iść. Jak myślicie: spotkamy ludzi?
- Nie! Może lepiej nie - Oleander pokręcił głową.
- A ja bym chciał - podskoczyłem - chodźmy.
Po kilkudziesięciu minutowej wędrówce, znaleźliśmy się nad rzeką. Głęboką i ciemną. Podobał mi się. Nie czekając na towarzyszy, wskoczyłem do wody. Była zimna i baardzo, ale to bardzo przyjemna. Oleander niepewnie wskoczył za mną. Alekei stanął na brzegu i ziewnął.
- Idziesz? - zapytałem.
- Nie chce mi się. Idę połapać ryby.
- Fajnie. Zaraz dołączymy - odpowiedziałem, zajęty bardziej szarpaniem wodorostów rosnących przy brzegu, niż rozmową z Alekei'em.
Ledwie Alekei oddalił się na kilkanaście metrów i począł wypatrywać ryb nieco dalej, zza zabudować wyskoczył wielki, biały pies. Szczekając groźnie, rzucił się na nas.
< Akelei? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz