***
- Lenku, puść! - Mundus ciągnął Lenka za sobą, w stronę wyjścia z jaskini. Ten, trzymał go zębami za skrzydło, uniemożliwiając ucieczkę.
- Nie zamierzam - warknął Lenek, szarpiąc ptaka w swoją stronę - Jeszcze zrobisz coś, czego będziesz żałował!
- Ja nigdy niczego nie żałuję. Puść i nie zadzieraj ze mną.
- Już się boję - uśmiechnął się lekko wilczur. Nagle pojawiły się szczeniaki. Zaintrygowane sytuacją, rzuciły się do pomocy Lenkowi, odciągając Mundusa od wyjścia. Było to trudne, ze względu na niezwykłą siłę ptaka. Nagle Jaskier wyprostował się i powiedział stanowczo:
- Rozkazuję ci, Mundusie zostać tu teraz z nami. Zaraz będziemy się bawić w bitwę.
Ptak odwrócił się. Nie był na pewno mniej zdziwiony niż Lenek i nasi synowie.
- Co proszę? - zapytał lakonicznie.
- Zostaniesz? - Jaskier uśmiechnął się teraz z kolei uroczo i urzekająco.
- Na chwilę mogę zostać. Ale muszę iść tam zaraz i zobaczyć, kto leży obok tego wodospadu.
- Mundusie...
- Zdania nie zmienię.
- Więz pójdziemy z tobą - uśmiechnął się szeroko szczeniak.
***
Odwróciliśmy się. Za nami, stał słaby, schylony pies. Był gotowy do obrony.
- Kim jesteś? - zapytałem, dając do zrozumienia, że nie zamierzam walczyć. Pies nie odpowiedział. Warczał tylko i patrzył groźnie.
Człowiek spod wodospadu niespokojnie podniósł wzrok. Nic jednak nie dojrzał.
- Odejdźcie - mruknął pies.
- Nie odejdziemy - zacząłem - powiedz nam, kto was zaatakował.
- Nie jestem pewien. Chyba jakieś zwierzę. Może wilk...
Nagle, w ciemności zauważyłem oczy Mundusa. Pojawił się właśnie za drzewem, uważnie nam się przyglądając. Rzuciłem mu wymowne spojrzenie, które miało znaczyć:
- Co ty ty robisz?!
Odpowiedział, również wzrokiem:
- Cicho! Rozmawiaj z nim.
Przeniosłem wzrok na psa.
< Eclipse? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz