czwartek, 25 czerwca 2015

WSC zawieszona

Drodzy członkowie WSC!
Co roku, na początku wakacji, WSC zostaje zawieszona na trzy tygodnie. Ponieważ,  kilkoro z nas wyjeżdża,  a niektórzy już wyjechali, WSC niestety znów zostanie zawieszona.
Do zobaczenia już wkrótce! Będziemy tęsknić, lecz jeszcze się spotkamy... jak co roku.

                                                                           Wasz samiec alfa,
                                                                                  Beryl

Od Beryla CD Eclipse

- Chodź, idziemy - wskazałem głową na drogę, prowadzącą w stronę wioski. Byliśmy niedaleko wioski, więc  byłem przekonany, że to tam skierowali się ludzie z wilkami. Ruszyłem wzdłuż drogi.
- Nie! - krzyknął ptak, zatrzymując się. Ja również stanąłem, zdziwiony nagłą reakcją ptaka.
- Co? - zapytałem pełen nadziei.
- Chodź - kiwnął głową, wskazując na las.
- Czemu?! - zapytałem, jeszcze bardziej zdziwiony.
- Popatrz... - wyprostował się, jakby intensywnie myśląc - od kilkunastu minut idziemy w stronę prostopadłą do drogi, bo tędy jechali ludzie... - wskazał na ślady kół w miękkiej ziemi - z Eclipse i Akselem. Nie mogli skręcić na tą drogę, bo ślady nie skręcają. Co prawda ziemia dalej jest bardziej ubita i dalszych śladów nie widać, ale nie jadą do wsi. Pojechali prosto.
- Aha... - przytaknąłem. Rzeczywiście, Mundus miał rację. Ślady nie zakręcały na drogę, więc siłą rzeczy musieli jechać prosto.
- Więc idziemy w tą stronę - powiedziałem, idąc dalej przed siebie.

- Poczekajcie!! - krzyknął ktoś z tyłu. Zadrżałem.
To młody samiec alfa WWN. Jaskier biegł w naszą stronę. Odwróciłem się.
- Idę z wami - westchnął głęboko, stając przy nas.
- Nie widzę przeszkód - Mundek poszedł dalej. Nie chciało mi się nic mówić ani zaprzeczać, więc zgodziłem się.
Teraz szliśmy troje. Nagle, znów poczułem znajomy zapach. Eclipse.
- Czujecie? - zapytał Jaskier - jest i Lenek. Czuję go wyraźnie.
Tknęło mnie dziwne uczucie. Rzeczywiście, Lenka nie było w jaskini.
Nabrałem powietrza głęboko w płuca. Czułem ludzi. I jeszcze inne zapachy. To pewnie psy.
Nagle, zastrzygłem uszami.
- Słyszeliście? - szepnąłem. W milczeniu pokiwali głowami - to Aksel.
Wyjrzeliśmy zza krzewów. Między drzewami stała ciężarówka a na niej kilka klatek. W nich siedzieli Eclipse, Lenek, Aksel i jakaś nieznana mi wadera. Zatrzymaliśmy się. Ludzi nie było w pobliżu. Jedynie pies i rozpalone ognisko.
- Nie wytrzymam tu dłużej! Łapy mnie pieką i się duszę! - syknął Aksel ze złością. Nikt oprócz niego nic nie mówił.
- Eclipse! Akselu... - szepnąłem.
- Dlaczego nas teraz nie zabijecie, psy?! - wilk nadal warczał. Jego słowa skierowane były chyba do psa, leżącego przy ognisku i uśmiechającego się pod nosem. Nie otworzył nawet oczu.
- Zabijcie mnie! Dłużej nie będę się zmuszać do siedzenia tutaj... nie mogę... cho... - ucichł. Popatrzył w naszą stronę a jego oczy przybrały tajemniczy wyraz. Tajemniczy, lecz nie pozbawiony złości.
- To oni - powiedział głośno - nie widzisz, kundlu? Co takiego jest w nas, że siedzimy w klatkach? Co z nimi jest? Oni są wolni.
Pies naraz podniósł głowę, z zaniepokojeniem wbijając w nas wzrok. zauważył nas. Wstał, niepewny, co robić.
Jaskier wyszczerzył kły, spuścił głowę i zbliżył się do psa. Ten, cofnął się. Nagle odwrócił się na pięcie i odbiegł.
- Niech leci... - Aksel warknął - zobaczcie, kto przyszedł.
Eclipse i Lenek podnieśli głowy.
- Beryl! - krzyknęła wadera.
- Eclipse! - podbiegłem do niej, uśmiechając się z ulgą.
- Jaskier - Aksel nastroszył sierść na grzbiecie. Młody wilk spuścił wzrok.
Mundus, korzystając z okazji, wskoczył na ciężarówkę, po kolei otwierając każdą klatkę. Lenek, smutnie patrząc na nas, wyszedł z klatki i przystanął obok ptaka.
- Tato... - Jaskier podniósł wzrok, błagalnie wbijając go w basiora.
- Co?! Kto jest twoim ojcem?! - wilk zerwał się z miejsca.
- Proszę... nie tutaj... - wilk położył uszy po sobie. Aksel zawarczał.
- Nie będę cię dłużej wychowywać, bękarcie...!
Teraz wszyscy kolektywnie zwrócili wzrok na dwa wilki. tymczasem Aksel, jako ostatni wyszedł z klatki i patrzył na Jaskra ze zdenerwowaniem. Ten, stał dość spokojnie, wpatrując się w wilka.

< Eclipse? >

Od Jaskra CD Alekei'a - "Bardzo brzydki szczeniak"

- Alekei'u? - krzyknąłem jeszcze. Ostatni raz. Gdy nabrałem powietrza, by jeszcze raz zawołać, nagle stanąłem jak wryty.
Stałem na granicy Lasku. Niedaleko mnie, las robił się jakby ciemniejszy, większy i dzikszy. Drzewa nie były tak zielone jak tutaj a z ziemi wystawały nieliczne korzenie.
Popatrzyłem w tamtą stronę. A tam, stała niezwykła wadera. Bez słowa patrzyła na mnie, stojąc kilka metrów dalej. Miała ciemne futro, zupełnie tak jak ja. Jej oczy były złote.
Staliśmy tak dobrą chwilę. Nic nie mówiliśmy. Już chwilę wcześniej zupełnie zapomniałem o Alekei'u. Zresztą, nie bardzo mnie wtedy obchodził.W pewnej chwili, wadera odwróciła się szybko i skoczyła w kierunku ciemnego, ponurego lasu. Uskoczyła gdzieś, w krzaki i zniknęła. Niewiele myśląc, podążyłem za nią.

< Alekei'u? >

Od Kerii CD Alekei'a

Keria zmrużyła lekko oczy w niezadowoleniu. Dwa wilki nadal coś do siebie szeptały, co chwila się śmiejąc.
- Rodzice was nie nauczyli kultury?! - Krzyknęła podchodząc do obu wilków, musiała lekko zadzierać pysk by spojrzeć im w oczy, ponieważ była trochę od nich niższa.
- Nie marudź... - Zaczął jeden z wilków, ale Efa natychmiast wcięła mu się w słowo.
- Nie marudzę, po prostu czuję się urażona gdy mnie obgadujecie. - Powiedziała ukazując, może i nie wielkie, ale ostre kły.
- A kto powiedział, że ciebie obgadujemy?
- Gdybyś myślał logicznie to byś wiedział, że jak na kogoś patrzysz a później się śmiejesz i robisz tak kilka razy to zdradzasz to, że właśnie rozmawiasz o tej osobie. - Powiedziała szybko patrząc już nieco spokojniej na basiora, który właśnie przetwarzał jej zdanie sobie w głowie, by zrozumieć jego znaczenie.
- I co z tego?
- To że brak ci logicznego myślenia... Poza tym jestem Keria. - Przedstawiła się mimo tego że zrobił to za nią Alekei kilka minut wcześniej. - Ale mówcie mi Efa. - Dodała z lekkim uśmiechem.
- Efa? - Spytał wilk w taki sposób jakby chciał już dodać swój komentarz co do jej przezwiska. Keria jednak go ubiegła i w mgnieniu oka złapała zębami za ucho wilka. Ściskała je tak aby nie skaleczyć skóry, ale odcisk po zębach będzie.
- Puść mnie! - Krzyknął wilk starając się uwolnić swoje ucho. Wilczyca go puściła prostując się z uśmiechem. - Dlaczego to zrobiłaś?
- By ci pokazać, że nie będę pozwalała ci mnie obgadywać. - Powiedziała patrząc na drugiego wilka. - Ty będziesz kolejny.
- Nie rozumiesz naszych żartów. - Powiedział wilk dotykając ucha.
- Nie rozumiem, są dla mnie za głupie. - Odpowiedziała i spojrzała na swojego towarzysza, który przyglądał się jej zachowaniu. Nie była agresywna, tylko chciała uchronić się przed docinkami w przyszłości. - Alekei? Idziemy już? Twoi rodzice są pewnie w pobliżu... Miło było was poznać.

<Alekei?>

Od Alekei'a CD Kerii

- Tak...
- A kto to? - Wadera spojrzała się na mnie
Ja wzdychnąłem głęboko przewracając oczami
- Mój brat i nasz wspólny znajomy
- A podejdziemy do nich? - Zwróciła głowę w ich kierunku
Wtedy i oni spojrzeli się na nas a kiedy już nas dojrzeli zaczęli machać ogonami po czym zaczeli biec w naszą stronę
- Mu nie musimy, oni sami do nas dojdą - Usiadłem na trawie - Usiądź, to im trochę zajmie...
Wadera usadowiła się blisko mnie. Spojrzałem się na nią ze zdziwieniem
- Co ty robisz?
- Nie wiem jacy oni są... - Powiedział kładąc uszy po sobie
- Na pewno nie tacy jak ja... - Prychnąłem zaś wadera zaśmiała się cichutko
Po kilku minutach obydwoje podbiegli do nas. Stanęli przed nami zdyszani. Patrzyli raz to na mnie raz to na Kerię. Po którymś takim razie zaczęli między sobą szeptać po czym wybuchli śmiechem. Wtedy moja towarzyszka wyszeptała
- Co oni robią? O czym mówią
- Nietrudno odgadnąć... - Spojrzałem się na nią - Pewnie myślą jak to oni, że coś między nami jest...
Wadera położyła jedno ucho po sobie i uśmiechnęła się leciutko, że prawnie nie było tego widać
- A tak nie jest bo przecież sami to wiemy - Uśmiechnąłem się po czym spojrzałem się na nowo przybyłych - Hej wy...
Spojrzeli się na mnie nadal się śmiejąc
- To Keria, chciałaby dołączyć do naszej watahy... Ja już się zgodziłem, Oleander wiesz gdzie znajdują się rodzice?
On nic nie odpowiedział tylko się śmiach, ciszej ale się śmiał
<Keria?>

Od Alekei'a CD Jaskra - "Bardzo brzydki szczeniak"

Wilczur zachichotał zaś na przekręciłem oczyma i wzdychnąłem błagalnie. Wstałem i zacząłem iść wzdłuż rzeki. Tuż po chwili Jaskier ruszył za mną. Szedł jakby był moim cieniem. Drażniło mnie to i to ostro ale nie dawałem za wygraną. Zacząłem biec. Ruszyłem jak z procy w kierunku lasu. Zgrabnie omijając przeszkody typu - przewalone drzewo, krzaki, dziury, jakieś zwierzęta wyskoczyłem na drugim końcu lasu. Dyszałem ponieważ pędziłem jak oszalały tylko po to aby pozbyć się Jaskra. Kiedy już ustatkowałem swój oddech nabrałem powietrza w płuca i zacząłem cieszyć się wolną chwilą. Jednakże ta chwila dosłownie trwała chwilę ponieważ po kilkunastu minutach leżenia beztrosko na Polanie Życia  usłyszałem wołanie
- Alekei'u! Alekei'uu!
Odwróciłem się i wtedy ujrzałem sylwetkę znajomego wilka. Położyłem się na lewy bok a pysk przysłoniłem łapą ciesząc się jeszcze tymi chwilami. Z każdą chwilą wołanie stawało się coraz to głośniejsze a ja zaś coraz bardziej zdenerwowany. Zakryty swoją łapą warczałem cichutko pokazując kły. Kiedy wołanie się skończyło zacząłem nieregularnie oddychać. Kątem oka rozglądałem się za Jaskrem. Gdzie on jest?! Gdzie, no gdzie?!! - Podniosłem swoją głowę a później całe ciało. Pierwsze co mi przyszło do głowy z braku zobaczenia Jaskra w pobliżu była radość to też zaśmiałem się lecz później zacząłem się denerwować. Nerwowo zacząłem się rozglądać
- Jaskier...? Jaskier!!! - Zacząłem go wołać jednakże nie dostawałem żadnej odpowiedzi
<Jaskier?>

Od Eclipse CD Beryla

- Cicho! - Warknął pies - Ludzie wracają! - Wtedy zeskoczył z furgonetki a ja jeszcze szybko spytałam:
- Co tu robimy i gdzie jedziemy?!
Pies odwrócił głowę w moją stronę po czym prychnął. Nagle ludzie podeszli do furgonetki z jeszcze jedną zdobyczą którą była Toph. Ludzie wrzucili ją brutalnie do klatki po czym zniknęli. Kilka minut później furgonetka ruszyła, powoli ale ruszyła. Jechaliśmy przez dziury przez co my jako zdobycze obijaliśmy się o klatki i to nie tylko swoje. Nagle tak mocno przywaliłam głową, że aż zemdlałam. Kiedy się obudziłam zorientowałam, że jest noc a my nadal jesteśmy w lesie. Zdziwiło mnie to ponieważ wioska ludzi znajduje się znacznie bliżej. Wtedy usłyszałam odgłosy ludzi. Kiedy odwróciłam głowę w ich kierunku ujrzałam ognisko, namioty, pełno jedzenia oraz myśliwych. Położyłam uszy po sobie
- Nie patrz się na nich to nie będziesz aż taka głodna - Powiedział dobrze mi znany głos
- Kiedy nie mogę...
- Możesz ale po prostu tego nie chcesz - Warknął
Spojrzałam się na Aksel'a który patrzył na mnie ze złowrogim spojrzeniem
- Nawet w takiej sytuacji musisz się tak zachowywać?!
- A co, przeszkadza ci to? Przepraszam, może ty nie jesteś ważna w swojej watasze ale ja - owszem. To ja tam panuję
- A przynajmniej do najbliższego czasu...!
- Co??
- Wiesz... Twój syn powinien zasiąść na tronie WWN kiedy ty już nie będziesz mógł
- HA! Chyba w snach! - Odwrócił głowę
- To ty nawet o tym nie wiedziałeś?
- Skończyłem rozmowę!
Nastała chwila ciszy. Wciąż patrzyłam się na ucztujących ludzi. Wtedy Toph odezwała się
- Aksel ma rację..
- Co?
- Aksel ma rację, nie patrz się na nich to głód minie
Spojrzałam się na wilczycę która miała oczy skierowane na mnie. Wzdychnęłam głęboko
- Prześpij się, to najlepsze rozwiązanie...
Skinęłam głową po czym ułożyłam się do snu
<Beryl?>

środa, 24 czerwca 2015

Od Kerii CD Alekei'a

Keria weszła z uśmiechem do jeziora czując jak woda leczy jej rany.
- Może wejdziesz? - Spytała tworząc obok siebie mały wirek zupełnie niepotrzebnie. Woda, woda, woda uwielbiała ją. Była chłodna, ale czasami w górach można było trafić na źródła termalne.
- Jakoś nie mam ochoty. - Odpowiedział nadal leżąc na brzegu.
- Nie będę cię zmuszać. - Powiedziała nurkując, ale po chwili wynurzyła się z wody. Wyszła na brzeg i oddaliła się od wilka otrzepując z wody. Otrzepała się i podeszła do basiora z uśmiechem cicho coś nucąc. - Możemy iść chętnie, poznam osoby z innej watahy. Jest was dużo? - Spytała truchtając po chwili obok wilka.
- Nie jest nas za wielu, ale nie jesteśmy jakąś kilku osobową watahą.
- Jestem pewna, że wszyscy są bardzo mili tak jak ty... Ależ ja miałam szczęście, że akurat przechodziłeś obok tamtego wodospadu.
- Byłem na spacerze, a ty potrzebowałaś pomocy.
- Nie jestem przyzwyczajona, że ktoś mi pomaga. Zawsze radziłam sobie sama.
- Każdy czasem potrzebuje pomocy. - Odpowiedział wilk. Jakże rzadko Keria otrzymywała od wilków pomoc, nikt nigdy nie chciał jej pomóc nawet podczas polowań. W poprzedniej watasze robiła wręcz za niewolnicę to co tu narzekać. Powinna się cieszyć że w ogóle zdołała uciec. Teraz powinno być lepiej.
- Zgadzam się z tobą. - Powiedziała widząc w oddali dwa goniące się wilki. - To członkowie watahy?

<Alekei?>

Od Nisan CD Andreia

Ktoś nas obserwował. Czułam to. Miałam bardzo wyostrzony węch i słuch. Czułam czyjś zapach. Znajomy zapach. Próbowałam wywęszyć skąd on dochodzi. Nie przejmowałam się Mundusem i Andrei'm. Odwróciłam się i poszłam w stronę z którego dochodził zapach
-Gdzie idziesz?-zapytał Andrei.
-Cicho!-warknęłam. Szłam cicho w stronę krzaków. Nagle wyskoczyła z nich Murka. Zapłakana. 
-Murka co ty tu robisz?-warknął Andrei.
-Dlaczego nas śledzisz?-zapytał wbijając zimne spojrzenie w waderę.
-Nie śledzę was!-zaprzeczyła ze szlochem.
-Nie kłam-warknęłam-Czułam twój zapach od długiego czasu.

< Andrei? >

Od Jaskra CD Alekei'a - "Bardzo brzydki szczeniak"

- Odpocząć? A ja tu przyszedłem, żeby cię przypilnować - zaśmiałem się - bo, jak cię znam, nie będziesz czekał długo z zemstą na tych biednych ptakach.
- Biednych ptakach... - prychnął - widocznie słabo mnie znasz. Nie chcę zawracać sobie teraz głowy kimkolwiek. Nawet tobą.
- Jak chcesz. Jednak posiedzę tu jeszcze z tobą.
- Po co? - warknął Alekei podnosząc głowę.
- Bo tak mi się podoba. Jak nie chcesz, nie musisz zwracać na mnie uwagi. Nie musisz silić się też na specjalną uprzejmość - zachichotałem. Wilczur machnął ogonem, wbijając wzrok w dal. Usiadłem na brzegu i zrobiłem to samo. Chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Alekei zamknął oczy. Nie wiem, dlaczego wtedy nie odwróciłem się i nie odszedłem. Chyba pojawiła się we mnie dziwna przyjemność z drażnienia basiora. Westchnąłem, uśmiechając się.
- Możesz już iść? - mruknął, otwierając oczy i wbijając we mnie swój lodowaty wzrok. Nie odpowiedziałem. Znałem Alekei'a przez całe życie i nie przeszkadzały mi już jego "humory". Było w nim jednak coś tak dziwnego, co doprowadzało mnie do przerażenia. Szczegulnie, gdy czułem na sobie jego wzrok. Tego nie potrafiłem zrozumieć.

< Alekei'u? >

Od Beryla CD Eclispe

Szukałem wszędzie.
W lesie, na plaży, na stepach i na Polanie Życia. W pobliżu wsi, nad rzeką i obok wodospadu. I w zagajnikach...
Eclipse zniknęła. Zaczęło mnie niepokoić także to, że następnego poranka, w naszej jaskini pojawiła się przerażona Lerka, tłumacząc coś chaotycznie. Aksel również zniknął.
Trzeciego dnia, gdy Ecipse i Aksel nie wrócili, postanowiłem wyruszyć gdzieś poza nasze tereny. Ale gdzie? Może już nigdy ich nie znajdę? Na początku, postanowiłem poprosić o pomoc Mundusa i Andreia. Andrei, miał przez czas mojej nieobecności objąć pieczę nad naszym wojskiem. Mundus natomiast, jako szczęśliwy posiadać skrzydeł i, mam nadzieję, szczery przyjaciel, miał pomóc mi odnaleźć zagubione wilki. O ile ten pierwszy, był zadowolony swoim nowym zajęciem, Mundek dość niechętnie opuścił Matyldę, z którą spędza ostatnio cały swój wolny czas. A zrobił to dopiero, gdy dowiedział się, że zaginionymi wilkami były Eclipse i Aksel.
- Jak myślisz, gdzie oni mogą być? - zapytał ze znużeniem ptak.
- Myślę... że z twoją pomocą się dowiem - odrzekłem.
- Nie wróciła na noc do jaskini... - Mundus zaczął pewnie kierować się w stronę wsi - dwa dni temu?
- Tak - spuściłem głowę, podążając za nim. Po chwili podniosłem wzrok - gdzie idziesz?
- Sam nie wiem... ale oni mogą tam być.
- Mogą być wszędzie.
- Aha... - ptak uśmiechnął się lekko.
Po jakimś czasie, gdzieś, między Skrytym Lasem a Laskiem, ptak zatrzymał się gwałtownie.
- Co? - zapytałem, rozglądając się. Nie musiałem jednak oczekiwać odpowiedzi, gdyż w tym samym momencie, poczułem zapach Eclipse. Niedawno musiała tutaj być.
- Widzisz... - Mundus znów zaczął powoli iść - była tutaj.
- Ale gdzie jest teraz? - mruknąłem.
- Niedaleko.

< Eclipse? >

Od Sayry CD Rivena

Skinęłam w milczeniu głową. 
- Pójdę na polowanie - stwierdziłam po chwili. 
Zauważyłam, że basior chce coś powiedzieć, ale zaniechał pomysłu.
Wyszłam z jaskini i zaczęłam powoli biec. Biegłam blisko strumienia. Nagle usłyszałam plusk. Warknęłam głucho i rozejrzałam się. A, że nic nie zauważyłam biegłam dalej. 
I wtedy usłyszałam głos:
- Zdaję mi się, że kiedyś byłaś ostrożniejsza. 
Odwróciłam się. Na sporym kamieniu stała wydra. Jej mokra sierść błyszczała w świetle księżyca.
- Lyra! - wykrzyknęłam. - Gdzie byłaś tak długo?
- W pobliżu.
Wskoczyła do wody i podpłynęła do mnie. 
- Na północ stąd jest ranny łoś.
Wydra zanurkowała i zaczęła płynąć. Ruszyłam za nią. Po 10 minutach drogi zobaczyłam łosia. Było to młode ciele. Zabiłam je lodową strzałą tak szybko, że nawet nie poczuło. Zrobiłam z wody nosze i położyłam na nich zdobycz. Jednak choć pomagała mi siła księżyca ledwo uniosłam je magią.
- Pomożesz?
Lyra pokiwała głową i razem ze mną zaczęła tkać wodę. Ruszyłyśmy w drogę powrotną. Kiedy doszłyśmy sama zabrałam łosia do jaskini, a Lyra została między wodą a jasknią.
- Proszę - powiedziałam do Rivena. 
Zaczęliśmy jeść. Po skończeniu posiłku (z łosia jeszcze nieco zostało) basior zapytał się mnie.
- Kim jest ta wydra?
- To moja przyjaciółka - Lyra.
Moja znajoma wybiegła przed jaskinie i powiedziała:
- Znikam. Do swojej jamki nad strumieniem. Będziesz wiedziała gdzie mnie szukać.
Puściła oczko i zniknęła w wodzie strumienia. 
- Prześpij się - powiedziałam do Rivena.
Położył się, a kiedy byłam pewna, że zasnął sama zaczęłam drzemać.

< Riven? Przegapiłam twoje opo, sorki >

wtorek, 23 czerwca 2015

Od Alekei'a CD Kerii

- Tuż niedaleko znajduje się Jezioro Dziewięciu Cieni, pójdziemy do niego - Przerwałem chwilę ciszy
- Hmmm, dobrze
Nabrałem powietrza w płuca zamykając oczy. Później otworzyłem je i zacząłem się rozglądać. Nagle moja towarzyszka odezwała się
- A masz jakieś rodzeństwo?
- Hym?
- Masz jakieś rodzeństwo?
- Em, tak - Skinąłem głową - Oleander
- Tak mana imię
- Tak... - Położyłem uszy po sobie odwracając wzrok - Tam jest jezioro o którym ci mówiłem - Wskazałem głową
- Okej, a więc chodźmy - Zaczęła truchtać w kierunku wskazanego przeze mnie miejsca
W połowie drogi zatrzymała się odwracając głowę w moją stronę
- No chodź...
Przewróciłem oczami po czym zacząłem iść za waderą. Kiedy znalazła się na brzegu jeziora weszła do niego. Wyglądała na odprężoną. Ja natomiast położyłem się na brzegu przyglądając się poczynaniom wadery
<Keria?>

Od Kerii CD Alekei'a

Keria się lekko zmieszała, ale zaraz się opanowała.
- Jesteś synem Alf? - Spytała spokojnie truchtając obok basiora, choć nadal nie darzyła go ufnością.
- Tak, mam też brata.
- Hmm... To fajnie.
- Nie miałaś rodzeństwa? - Spytał wilk spoglądając na nią jednym okiem.
- Miałam... Ale nie mogłam się z nikim dogadać z mojej rodziny.
- Dlaczego?
- Bo byłam inna. - Odpowiedziała z lekkim uśmiechem, nie wyobrażała siebie jako typowego ponuraka, paprającego się czarną magią. Nie to nie było dla niej. Jej brakowało radości... - Ale czuje się normalna będąc tu... I to że jesteś demonem nie znaczy, że jesteś groźny. Wystarczy że będę w pobliżu jakiegoś zbiornika wodnego i się uchronię... Ale nie rozmawiajmy o tym. Poza tym nie musisz się o mnie martwić. - Powiedziała z uśmiechem, mimo że rany nadal trochę krwawiły piekąc.
- Mogę ci jakoś pomóc? - Spytał wilk a samica pokręciła głową.
- Nie, sama sobie poradzę, jestem samowystarczalna, ale byłabym wdzięczna gdybyś mnie zaprowadził na jakąś rzekę. Tam się zregeneruję i wszystko będzie w porządku... Rozumiesz chcę wyglądać dobrze gdy twoi rodzice mnie przyjmą do watahy. - Powiedziała truchtając obok samca do którego nadal darzyła małą nieufnością.

<Alekei? Wybacz, że takie krótkie...>

niedziela, 21 czerwca 2015

Od Alekei'a CD Kerii

Zatrzymałem się po czym wzdychnąłem głęboko. Wadera podeszła do mnie a ja spojrzałem się na nią spode łba
- Martwię się o ciebie... O to, co mógłbym ci zrobić... - Odwróciłem głowę w przeciwnym kierunku
- A co takie byś mi mógł... zrobić?
Powtórnie wzdychnąłem i nawet nie odwracając się w stronę wadery odpowiedziałem
- Nie jestem zwyczajnym wilkiem
- To tak jak ja - Zaśmiała się cichutko
Odwróciłem głowę w jej stronę a później całe ciało
- Nie rozumiesz - Pokręciłem lekko głową
- Skąd wiesz?
- Przestań się ze mną droczyć - Położyłem uszy po sobie warcząc
- Okej... - Skuliła się lekko
Wzdychnąłem aby się uspokoić
- Przepraszam... Mam, mam dość trudny charakter. A tak poza tym... Jestem Alekei - Skłoniłem się lekko
Wadera uśmiechnęła się
- Ja nazywam się Keria
- Czyli, że szukasz watahy?
- Tak...
- Moi rodzice pewnie zgodzą się abyś dołączyła - Uśmiechnąłem się lekko
<Keria?>

Od Kerii CD Alekei'a

Keria uważnie obserwowała wilka, nie lubiła być zaskakiwana. Tu zmiana w demoniczne coś, póżniej nagle znów się przed nią pojawia. Wilk sam w sobie nie wydawał się straszny. Po prostu ciągle ją czymś zaskakiwał. Gdyby zobaczyła nadlatującego smoka to by go obserwowała spokojnie, ale gdyby jej nawet zając znienacka wyskoczył jej tuż przed pyskiem, spłoszyłaby się jak sarna na widok wilka.
- Skąd mam wiedzieć, że...
- Nic ci nie zrobię, przecież pomogłem. - Przerwał jej, a Keria zamyśliła się na chwilę.
- Ale... Wybacz, że się tak wydzierałam. - Przeprosiła rozglądając się po drzewach. Miejsce wydawało się całkiem ładne i spokojne.
- Co tu robisz? - Spytał wilk przyglądając się jej.
- Nie wiem, po prostu tędy przechodzę.
- A gdzie zmierzasz? 
- Nigdzie, szukam tylko miesca dla siebie... I myślę że tu mogłabym zostać na jakiśczas. Mieszkasz tu?
- Nie sam. - Mruknął i ruszył przedsiebie wymijając samicę.
- Czeli, że jest tu jakaś wataha? - Spytała z lekkim uśmiechem samica, ruszając na samcem, którego imienia nie znała.Miała ochotę poznać tutejszych mieszkańców, dawno rozmawiała z innymi wilkami... Kiedy to było? Dwa lub trzy miesiące temu? Tak, chyba tak.
- Nie inaczej. - Odpowiedział wilk truchtając przebywając w ten sposób drogę, którą właśnie sobie określił.
- Jak myślisz czy mogę tu zostać? - Spytała Keria spoglądając niepewnie na wilka. Może nie chciał przebywać w jej towarzystwie, wydawał się jakś smutny.
- Raczej tak. - Odpowiedział krótako rozmyślając o czymś.
- O czym myślisz?
- Dlaczego twierdzisz że o czymś myślę?
- Intuicja. - Odpowiedziała ciszej wilczyca nadal biegnąc za tajemniczym osobnikiem. W sumie to powinna starać się jak najszybciej go opuścić. - Martwisz się czymś? - Spytała nieco pewniej i podnosząc wyżej głowę. Nie chciała już pokazywać iż obawia się wilka. Mogła stworzyć przecież iluzję, jaką tylko chciała by zmylić wilka. Nie miała czego się obawiać. 
<Alekei?>

Od Alekei'a CD Kerii

Przekrzywiłem głowę widząc waderę zaplątaną w krzewy róży. Wołała o pomoc więc co mogłem zrobić? Podszedłem do niej. Kiedy stanąłem przed krzakami, wadera jakby się wzdrygnęła tak jakby mówiła, że się mnie... boi? Spojrzałem się na nią kładąc jedno ucho po sobie
- Co ty robisz?
- Em, nic takiego. Proszę po Aał! - Zaskomlała
Spojrzałem się na jej cało. Było zakrwawione i pokaleczone. Znów spojrzałem się na jej pysk
- Już ci pomagam tylko obiecaj, nie przestrasz się
- Em... okej - Skinęła głową
Wtedy przemieniłem się w demoniczną postać. Wadera krzyknęła po czym zemdlała. Położyłem uszy po sobie
- Mówiłem abyś się nie bała...
Po tym wskoczyłem w sam środek krzewów. Po krótkiej chwili byłem już przy wilczycy. Zabrałem ją na swój grzbiet i zacząłem wracać tą samą drogą co przyszedłem. Po chwili byłem już poza krzakami jednakże nie chciałem powtórki z tego całego zdarzenia więc odszedłem kawałek dalej a właściwie poszedłem nad Jezioro Dziewięciu Cieni. Tam odłożyłem waderę i przemieniłem się z powrotem w siebie. Zbliżyłem waderę do wody po czym zacząłem ją budzić. Kilka chwil potem zaczęła się krztusić i otwarła oczy. Podniosła głowę i zaczęła się rozglądać. Kiedy jej wrzok natrafił na mnie znów zaczęła krzyczeć tym razem jednak ochlapałem ją wodą
- Zamilcz... - Powiedziałem po czym usiadłem przed nią
Wadera drgając podniosła się
- Możesz chodzić?
Wadera spojrzała się na swoje łapy po czym wstała i zaczęła chodzić. Kiedy chciałem coś powiedzieć wadera zaczęła biec. Wodziłem za nią wzrokiem. Wzdychnąłem po czym wstałem i zacząłem ją gonić. Kiedy wadera zwolniła ponieważ myślała, ze mnie zgubiła ja wybiegłem z krzaków przed nią
- Nie... uciekaj!
Wadera przestraszyła się. Podniosła prawą przednią łapę do góry po czym cofnęłą się o kilka kroków w tył
<Kerii?>

Od Eclipse CD Beryla

Obudziłam się w klatce nawet nie wiem w jakim miejscu ale na pewno nie u ludzi. Byłam raczej na dworze ale było ciemno chociaż przebijały się do mnie promienie słoneczne. Rozglądałam się a kiedy chciałam się wyprostować walnęłam w coś moimi plecami. Wtedy zorientowałam się, że jestem w klatce a ta ciemność jest spowodowana jakimś nakryciem. Podeszłam a raczej przeczołgałam się do końca klatki. Tam była dziura przez którą wyjrzałam. Jak się okazało byłam w lesie ale nie widziałam podłoża
- Gdzie ja jestem... - Pokręciłam głową z niedowierzaniem
Wtedy przed klatką nie wiem skąd, pojawił się człowiek i jego pies. Pies spojrzał się wprost na mnie i zaczął warczeć natomiast człowiek pogłaskał go po głowie i powiedział
- Popilnuj zdobyczy
Pies polizał go w twarz po czym odszedł. Pies wskoczył na coś na czym pewnie znajdowała się moja klatka. Położył się przed klatką i spojrzał się w dziurę przez którą patrzyłam
- Witaj... - Powiedział
Przestraszyłam się i odruchowo wstałam lecz to nie było dobrym pomysłem ponieważ od razu padłam z powodu małej klatki. Bolała mnie przez to uderzenie głowa więc położyłam na niej swoją łapę
- Ał...
Pies zaśmiał się
- Nie jesteś taka jak inne wilki...
Wtedy spojrzałam się przed dziurę
- Inne... wilki?
- O! I potrafisz mówić! No proszę, proszę... - Zaśmiał się
Warknęłam i przewróciłam oczami
- Są tu inne wilki?
- Wiesz mała... Jest taki czas, czas na wailk. Wiesz co to jest?
Pokręciłam głową
- A to zaraz ci powiem... - Wilk wstał
Nie wiedziałam co robi, gdzie się znajduje i co chce poczynić. Jak się zaraz okazało pies zdjął z mojej klatki okrycie przez co promienie słoneczne drażniły moje oczy
- Myśliwy i my - psy mamy czas polowania ale to nie na zwykłe zwierzaki lecz na wilki, takie jak ty
Położyłam uszy po sobie po czym z trudem przełknęłam ślinę. Parę chwil po tym usłyszałam znajomy głos
- Eclipse...?
Obejrzałam się za siebie
- L-Lenka?! A-Aksel?!
Tak, to byli oni. Zamknięci w równie ciasnych klatkach co i ja
<Beryl?>

Od Izayi CD Lenka

- Eh, no tak - Skinęłam kilka razy głową
Lenek w pewnej chwili wydawał się być szczęśliwy a zaraz potem zdumiony i zaskoczony
- Jestem jej, młodszą o kilka minut siostrą - Uśmiechnęłam się
- A więc dlatego byłaś tak bardzo podobna - Zaśmiał się Lenek - Nawet macie podobne umaszczenie - Wskazał łapą na moje futro
- No... tak jakoś - Uśmiechnęłam się niepewnie
- Ale... dlaczego Eclipse o tobie nie wspominała?
- Ponieważ ona i ja... rozdzieliłyśmy się kilka lat temu. Mogła o mnie zapomnieć...
- Zapomnieć, o własnej siostrze?
- Tak. Wiesz Lenku, to się czasem zdarza. Czy ty nie zapominasz?
- Em no, em...
- No więc właśnie - Zaśmiałam się
<Lenku?>

Od Alekei'a CD Jaskra - "Bardzo brzydki szczeniak"

Byłem zdenerwowany. Wodziłem wzrokiem za czaplami a raczej ich śladami. Odwróciłem się w stronę Jaskra. Patrzył na mnie z jakby nadzieją w oczach. Chwilę patrzyłem się na niego, warknąłem po czym wzdychnąłem głęboko i przemieniłem się z powrotem w moją postać. Powtórnie wzdychnąłem
- To... to lepsza decyzja - Zaśmiał się
Warknąłem w tym samym momencie spoglądając na niego
- Jeszcze nie raz go dorwę..
Zacząłem iść w przeciwną stronę niż szła droga. Jaskier chwilę się na mnie patrzył po czym ruszył za mną truchtem. Kiedy wyrównał ze mną kroku powiedział
- Gdzie teraz idziesz?
- Nieważne...
- Alekei...
Wzdychnąłem przewracając oczami
- Idę nad Jezioro Dziewięciu Cieni
- Po co?
- Po to abyś się pytał - Przyśpieszyłem ruszając truchtem
Jaskier szybko nie odpuszczał dlatego ruszył za mną truchtem. Około piętnaście minut później byliśmy przy jeziorze. Stanąłem na pagórku a  wtedy podszedł do mnie Jaskier
- Too... po co tu przyszliśmy?
- Ja tu przyszedłem odpocząć - Spojrzałem się na niego - A tu? Po co tu przyszedłeś?
Powiedziałem i podszedłem do brzegu jeziora. Położyłem się zatapiając w jeziorze swoje przednie łapy
<Jaskier?>

Od Kerii

Keria wędrowała przed siebie nucąc coś radosnego. Do południa były jeszcze 2 godziny, a wilczyca przeszła już całkiem sporą część swojej drogi. Poczuła jak zaburczało jej w brzuchu. Nic nie jadła wczorajszego dnia, więc dziś przydałoby się coś wszamać. Keria rozejrzała się po okolicy, łąki, lasy. Szła dalej przed siebie nasłuchując i obserwując otoczenie w poszukiwaniu pożywienia. Weszła w las gdy nagle na trawie zobaczyła kilka puszków które gubiły teraz zające bo zimie. Wilczyca zaczęła węszyć i w oddali dostrzegła kilka zająców. Przybliżyła się troszeczkę i rzuciła się sprintem w stronę zwierzyny. Biegła dosyć długo słysząc szum wody. Nie zwróciła na to uwagi ponieważ była za bardzo skupiona na swojej ofierze, która wbiegła w krzaki oraz na które poleciała Keria czując jak coś rozdrapało jej skórę. Dopiero po chwili dostrzegła, że zaplątała się w krzewy róż. Starała się powoli wyjść, ale przez to jeszcze bardziej się kaleczyła. Rozejrzała się po okolicy, obok był wodospad a po drugiej stronie rzeki przechadzał się jakiś wilk. Dziewczyna przestała się ruszać i wykorzystując iluzję zamaskowała się. Wilk był raczej spokojny i chyba nie stanowił dla niej większego zagrożenia. Usunęła więc iluzję i krzyknęła do wilka.
- Hej ty! - Krzyknęła próbując przy tym wyskoczyć z krzaków co nie było dobrym pomysłem bo krew i tak z każdą chwilą coraz bardziej wsiąkało w jej czarne futro. Keria właściwie znajdowała się w środku krzewów z różami, więc obojętnie czy poszłaby w jedną czy w drugą stronę, to i tak bardziej by się pokaleczyła. - Pomożesz mi? - Ponownie krzyknęła gdy wilk dostrzegł ją w krzakach. Raczej nie chciała się spotykać z tym samcem, ale tylko on mógł jej teraz pomóc. Jeśli tylko jej pomoże to znając życie zaraz od niego ucieknie. Nie potrafiła ufać basiorom, przekonała się, że wcale nie są tacy mili... Będzie czekała ją kąpiel, a nie obiadek, który ją w to wszystko wplątał.
<Alekei? Pomożesz jej?>

sobota, 20 czerwca 2015

Nowy członek!


Keria - szpieg

Od Beryla CD Eclispe

Wróciłem do jaskini zmęczony i zdenerwowany. Sytuacja z psem się komplikowała. Nie wiedziałem, czy wyrzucić go z terenów watahy razem z jego właścicielem, czy może jednak dać szansę i zostawić. Dać szansę? O czym ja myślę! To kłusownik. Tak jak powiedział Mundus: nikt nie dał mu prawa zabijania. Zabijania niewinnych zwierząt bez potrzeby. Dlaczego więc nie mielibyśmy odwdzięczyć mu się tym samym? Za nasze siostry i naszych braci których setki zginęły z rąk kłusowników, czy myśliwych...
Wszedłem do groty nad ranem. Podjąłem ostateczną decyzję: ani człowiek, ani pies nie będzie spokojnie zdrowiał na NASZYCH terenach. Jeśli dotrą jakoś do wioski, to dobrze. Jeśli nie, niech giną w lesie. Nikt nie będzie się ich żałował.
Tymczasem, położyłem się w kącie jaskini nie budząc szczeniaków. Eclipse nie było w domu. Pewnie gdzieś poszła. W głębi duszy jednak, zaniepokoiłem się. Lęk nasilił się, gdy kilka godzin później, między rankiem a południem wadera nadal nie wróciła.
Wyszedłem z jaskini, wchodząc do lasu. Co mogło się jej stać?
Pierwszym miejscem, w które się udałem, była jaskinia z kłusownikami w środku. Lecz tam jej nie było. Nie było nawet Mundusa. Pewnie poszedł gdzieś z czaplą, poznaną niedawno. Nie wiem skąd się wzięła, dlaczego tu jest ani jak długo tu będzie, ale odkąd się pojawiła, Mundek jest bardziej zdenerwowany. Źle na niego wpływa i to mnie martwi. Będę musiał z nimi kiedyś o tym porozmawiać. Tym czasem udałem się do jaskini medycznej, do jaskini Murki i Andreia, aż w końcu, pełen obaw i grozy w sercu, sprawdziłem u Lenka. Ale nigdzie jej nie było.

< Eclipse? >

piątek, 19 czerwca 2015

Od Lenka CD Izayi

- To... - zadrżałem, bo w tym momencie uprzytomniłem sobie, kogo przypomina mi wadera - takie trudne... do wyjaśnienia.
- Uraziłam cię...? - wadera położyła uszy po sobie.
- Właściwie nie powinienem był się tym teraz przejąć. Inaczej, mogę być zagrożony - rozejrzałem się, żeby sprawdzić, czy nikt tego nie usłyszał.
- Dlaczego? - przeraziła się Izaya.
- Wiesz... - zacząłem z westchnięciem - hm... czy nie jesteś oby spokrewniona z... Eclipse? Ona... jest chyba bardzo podobna do ciebie. Tak mi się wydaje.
- No... - wadera uśmiechnęła się niepewnie. Przejęło mnie to dreszczem.
- Jesteś? - zapytałem, wbijając w nią wzrok.

< Izaya? >

Od Jaskra CD Alekei'a - "Bardzo brzydki szczeniak"

- Co się tu dzieje? - zapytał zdezorientowany Alekei.
- Przede wszystkim - syknął wściekły Mundus - nie powinno cię to obchodzić. Po drugie: cofnij się natychmiast o pięć kroków.
- Niby czemu? - warknął basior.
- Bo jesteś zbyt delikatny, by przekonać się co będzie jeśli tego nie zrobisz - odciął się ptak.
- Ty mi grozisz?! - krzyknął Alekei.
- Ostrzegam... zresztą nie mam teraz siły na kłótnię. Nie z tobą - popatrzył na wilka z politowaniem.
- Mundusie... - wtrąciłem niepewnie - może lepiej nie traćmy czasu na takie utarczki. Bo zaraz dojdzie do bójki.
- To by raczej było szybkie spacyfikowanie agresora - zadrwił Mundus - tymczasem, nie będę tracił na was czasu. Matylda nie może się denerwować.
Odeszli, zatrzymując się na łące nieopodal i kontynuując beztroską rozmowę. Alekei dyszał ze zdenerwowania.
- Przepraszam za niego... - próbowałem wytłumaczyć ptaka - on chyba przy tej czapli... Alekei'u...
Wilk znowu przemienił się w dziwną zjawę. Nagle, tchnęło od niego lodowate powietrze.
- Lepiej z niem nie zaczynać. Prędzej, czy później się zemści.
- Nie oczekujesz chyba ode mnie, że będę bał się czapli?! Szarej, czy niebieskiej - mruknął oschle.

< Alekei'u? >

Od Kasai

Zgubiłam się. Korony drzew skutecznie uniemożliwiały mi obserwacje pozycji słońca. Szybko straciłam orientację i nie wiedziałam już czy idę na północ czy na południe. Doszłam do wniosku, że chodzę w kółko i ruszyłam pod wiatr, który jakby znikł chwilę później. Zrezygnowana usiadłam pod pierwszym, lepszym drzewem.
- Znowu to samo... - westchnęłam. - Ale jak się nie ma w głowie, to trzeba mieć w nogach.
Wstałam. Miałam już od jakiegoś czasu przeczucie, że ktoś lub coś, mnie obserwuje, ale ignorowałam to. Póki nie padało, mogłam w pełni polegać na moich płomieniach. Dla pewności obróciłam głowę w lewo. Parę metrów przede mną ujrzałam sylwetkę wilka. Po raz kolejny przeklęłam w duchu brak promieni słonecznych, który utrudniał mi zidentyfikowanie postaci. Zaniepokojona napięłam mięśnie gotowa do odparcia ewentualnego ataku.


< Ktoś? >

Od Alekei'a CD Jaskra - "Bardzo brzydki szczeniak"

Kiedy Jaskier odszedł wzdychnąłem przeciągle po czym mruknąłem
- W końcu odszedł... Długo już nie mogłem być taki milutki
- Ale mógłbyś nad tym popracować - Burknął Oleander
Przewróciłem oczami
- Przesadzasz... Idziesz zapolować?
- Nie, dzięki...
- Dobrze jak chcesz... - Powiedziałem po czym odbiegłem truchtem
Po około trzydziestu pięciu minutach upolowałem dorodnego dzika. Był u nas rzadko spotykany za to smaczny. Oblizałem się łakomie po czym wtopiłem w jego twarde ciało swoje kły i pazury. Powoli, rozkoszując się jego śmiercią, konsumowałem go. Nagle usłyszałem jakieś dźwięki. Dochodziły ni z daleka, ni z bliska. Niezbyt rozpoznałem te odgłosy więc przemieniłem się w demona. Warknąłem po czym zacząłem biec w kierunku odgłosów. Po kilku chwilach znalazłem się przy Skale Wielkiego Huka. Przeskoczyłem przez roślinność po czym wpadłem na kogoś. Przygniotłem tego kogoś do ziemi. Roztwarłem szczęki oraz oczy a wtedy ujrzałem dwie postacie pod swoim ciałem - Jaskra oraz Mundusa. Pokręciłem głową nie dowierzając. Nagle usłyszałem
- Złaź ze mnie ty psie! - Był to Mundus
Po chwili się ogarnąłem. Zszedłem z nich i przemieniłem się. Spojrzałem się po obecnych towarzyszy po czym spytałem
- Co tu się dzieje?
<Jaskier?>

Od Eclipse CD Beryla

Miałam dziwny, ni straszny, ni przyjemny sen. Nawet go nie pamiętam. Wiem, że przez niego obudziłam się kiedy słońce jeszcze nie wstało na horyzoncie. Obudziłam się strasznie dysząc. Rozejrzałam się po jaskini. Beryla jeszcze nie ma, ciekawe czy jest jeszcze przy naszych "nowych sąsiadach" - Pomyślałam po czym położyłam głowę na przednich łapach. Kiedy chciałam z powrotem zasnąć usłyszałam jakiś szmer poza jaskinią. Z nadal zamkniętymi oczami zastrzygłam uszami. I tak jeszcze kilka razy aż do momentu kiedy nie usłyszałam swojego imienia
- Eclipse... E-Eclipse, wstawaj! - Mówił głos
Otworzyłam oczy i uniosłam głowę
- Kto to?!
- Ktoś ci znany - Wtedy przed mój wzrok wystawiła się postura biało-czarnej wadery o imieniu Izaya
- I-Izaya?! Co ty tu robisz?! - Zdziwiłam się
- Chodź... musimy trochę porozmawiać
- A-ale o czym?! - Mruknęłam
- Zaraz się dowiesz tylko, tylko chodź - Wskazała głową na drogę
Przewróciłam oczami o czym wstałam. Kiedy byłam na obrzeżach jaskini odwróciłam się do moich synów
- Oby się tylko nigdzie nie ruszali... - Mruknęłam po czym wyszłam z jaskini - O co chodzi? Czy coś się stało Berylowi?!!? - Powiedziałam w pełni zainteresowania
- Nie o to chodzi - Pokręciła głową
- To o co?! - Pisnęłam z braku innego wytłumaczenia
- Ehh... wiesz kim jestem?
- Em... Izaya? - Powiedziałam trochę niepewnie
- Tak ale nie o to chodzi - Odwróciła głowę
- To o co?! - Znów pisnęłam tym razem z nutką wyczerpania w głosie
- Kiedy byłaś mała, miałaś siostrę... prawda? - Zapytała całkiem stanowczo
- Noo... no tak - Skinęłam kilka razy głową
- A czy ją pamiętasz?
- Nooo... nie - Pokręciłam głową - Nie za bardzo
- A ja pamiętam, wiesz?
- To... to chyba dobrze, co nie? - Uniosłam łapę
- Pamiętam... pamiętam bo to ty! - Wskazała kierując swój pysk na mnie
Byłam tym zaskoczona
- Co?! Chyba sobie żartujesz! - Pokręciłam głową z niepewnością
Jednakże ona nic nie odpowiedziała. Byłam tym straszliwie zszokowana
- Czyli, że nie żartujesz?...
Wadera pokręciła głową. Wzdychnęłam po czym przytuliłam się do Izayi
- Dobrze, że mi o tym powiedziałaś - Po chwili ją odepchnęłam - Ale dlaczego teraz?!
Wadera się zaśmiała
- Bo innego dobrego momentu nie było
Wzdychnęłam po czym się uśmiechnęłam
- Dobrze ale następnym razem kiedy będziesz miała mi coś do powiedzenia przyjdź za dnia, okej?
- Okej - Skinęła głową - Dobranoc
- Dobranoc, dobranoc...
Kiedy wróciłam do jaskini zastałam w niej Beryla. Wyglądał na wykończonego ponieważ już spał. Zaśmiałam się pod nosem po czym spojrzałam się na horyzont
- Słońce już powoli wstaje... Może już nie pójdę spać? Tak, tak będzie najlepiej - Mruknęłam po czym spojrzałam się na moją śpiącą rodzinkę - Pójdę coś upolować
Po około pół godziny miałam upolowaną łanię. Kiedy wracałam usłyszałam strzały, szczekanie psów i odgłosy ludzi. Zaniepokoiłam się tym jednakże, kiedy chciałam odbiec od tego miejsca w którym byłam usłyszałam świst a tuż po chwili poczułam silne ukłucie w lewy pok. Sturlałam się z górki. Jak się okazało była to lotka nasenna. Czułam się dziwnie. Nagle podbiegły do mnie psy i ludzie. Jeszcze dobrze się trzymałam dlatego strzelili we mnie jeszcze jedną lotką. Zasnęłam...
<Berylu?>

Od Izayi CD Lenka

Ruszyliśmy. Szliśmy powolnym tempem a przynajmniej ja tak szłam. Szczerze mówiąc, troche a nawet i bardzo bałam się spotkania z... ludźmi. Jednakże Lenek dodawał mi otuchy kiedy tylko spojrzał na mnie z uśmiechem. Wtedy i ja się uśmiechałam. Po drodze między nami przeleciał kolorowy motyl. Zaraz po tym do niego podleciał kolejny. Wyglądało jakby te dwa motyle zakochały się w sobie. Położyłam uszy po sobie i zaśmiałam się do siebie
- Co cię tak raduje? - Zapytał Lenek
- A nic tylko tak... tak patrzę na te dwa motyle. Lenku...
- Tak? - Spojrzał się na mnie
- A czy ty się kiedyś w kimś no wiesz... zakochałeś?
Wtedy mina Lenka zbladła a on sam wzdychnął ciężko. Wbił wzrok w ziemię a później zwrócił go ku horyzontowi mówiąc
- ...
<Lenku?>

czwartek, 18 czerwca 2015

Od Andreia CD Nisan

Zawarczałem groźnie. Już ja mu powiem!
- Dobrze! - podniosłem głos - co chcesz wiedzieć?!
- Wszystko - ptak uśmiechnął się z lekką drwiną. Drażniło mnie jego opanowanie. Dlaczego ja nie mogłem zapanować nad nerwami?
- Więc wiesz: Nisan jest moją partnerką, z Murką koniec.
- Popatrz... nie domyśliłbym się - pokręcił głową ptak.
- Nie drwij ze mnie - mruknąłem - uznaliśmy, że tak będzie najlepiej. Najwygodniej, najbezpieczniej i najlepiej.
- Oczywiście WY uznaliście - kiwnął głową.
- Tak! My.
- Znaczy kto?
- No - wzruszyłem ramionami - my. Ja...
- Nie kończ. Widzę, że nie potrafisz mi powiedzieć nic, czego sam nie wiem - wbił we mnie swoje tajemnicze spojrzenie: zimne i przenikliwe. Zawsze przerażały mnie jego duże, bordowe oczy, błyszczące w ciemności.
- Znaczy, czego? - przełknąłem ślinę.
- Nie wypowiem się na ten temat - odwrócił wzrok. Zapadła chwila ciszy. Miałem nieprzyjemne wrażenie, że Mundus na coś czekał. Zacząłem się obawiać. Sam ten ptak - jako że niezwykle zrównoważony, nie posuwał się do przemocy. Zwłaszcza w takich wypadkach. Mimo to, odczułem napięcie i w każdej chwili byłem gotowy na odparcie ataku. Czułem także czyjąś obecność. Ktoś nas obserwował. Ptak również potoczył zaniepokojonym wzrokiem naokoło.

< Nisan? >

Od Jaskra CD Alekei'a - "Bardzo brzydki szczeniak"

- Nie ma za co, Alekei'u - melancholijnie spojrzałem na basiora - to znaczy... nie szkodzi. Ten pies jest już w swoim gospodarstwie i zdrowieje.
- To dobrze - Alekei westchnął. Był już spokojniejszy.
- Ja też przepraszam... to było może nie w porządku. Czuję się jakbym was zdradził.
- Nie masz za co - odrzekł ostro Oleander - tylko mu pomogłeś. I słusznie postąpiłeś. Jego śmierć byłaby nam w ogóle niepotrzebna!
- Dziękuję - uśmiechnąłem się delikatnie - chyba wrócę już do domu. Za dużo się ostatnio dzieje.
Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Ruszyłem przez ciemny las w stronę naszej jaskini. Przez przypadek, przechodząc obok Skały Wielkiego Huka, usłyszałem dziwne śmiechy i wesołą rozmowę. Z ciekawości podszedłem bliżej, gdyż głosy wydawały mi się z jednej strony nieznane, a z drugiej - nienowe.
Wyjrzałem przez krzewy. Zobaczyłem tam Mundusa. Obok niego był jeszcze ktoś... przymrużyłem oczy i podszedłem jeszcze bliżej. Razem z Mundusem pod skałą stała młoda czapla. Bardzo wyględna, szczupła i pokryta miękkimi piórkami. Tak. To była czapla. Taka, jakiej nigdy nie widziałem. Wiele ptaków znałem z opowiadań naszego sekretarza, który znał je wszystkie i opowiadał mi o nich, jeszcze, kiedy byłem szczeniakiem. Ptaszyna była jeszcze ładniejsza, niż ją sobie wyobrażałem. I bardziej szara. Stali teraz tyłem do mnie. Nie zauważyli mojego odejścia.
Zbliżyłem się do skały. Teraz stałem już niemal dwa metry od nich. gdybym wskoczył z krzaków, dosięgnąłbym ich z łatwością. Zastanawiałem się, co teraz zrobić. Nagle, Mundus, nie odwracając się, powiedział:
- Chodź, przyjacielu. Wiemy, że tu jesteś.
Odwrócił się, patrząc mi prosto w oczy. Poczułem się, nie przymierzając, niezwykle głupio.
- Prze... przepraszam, że tak nachodzę. Akurat przechodziłem.
- Nic nie szkodzi - przerwał mi Mundus - to jest panienka Matylda - wskazał na czaplę.

< Alekei? >

Od Beryla CD Eclispe

- O nie! - przyparłem chudego psa do ściany jaskini. Już od pół godziny próbowałem wyciągnąć od niego jakieś informacje na temat ich polowania - naprawdę zaprzeczysz? Nic nie zaszło a mój przyjaciel zwariował?
- Ale... - pies zaskomlał.
- Powiedz, łajdaku! - warknąłem.
- Twój przyjaciel... ale nie powiesz nikomu?
- Co za szczeniak - puściłem psa bezsilnie.
- Od tego zależy moje życie...
- Nie przesadzaj - uspokoiłem się.
- Od kilku już lat, w naszej miejscowości istnieje organizacja zajmująca się łapaniem rzadkich lub zupełnie niespotykanych gatunków zwierząt. Mój pan i ja należymy do niej.
Gwałtownie usiadłem. To znaczy, że Mundus miał rację. Jednak nie mogę mierzyć jego intuicji swoją miarą. Lub czegoś więcej, niż intuicji. Przede wszystkim, muszę go przeprosić i pozbyć się tych kłusowników. Na razie jednak, powinienem sprawdzić, czy był nadal pod jaskinią.
Był.
- Mundusie... - zacząłem niepewnie.
- Co? - mruknął. Nie był chyba w nastroju na rozmowę ze mną.
- Ten pies się przyznał. Powiedział.
- Nie wierzyłeś mi...? - ptak spojrzał na mnie dosłownie kątem oka, ożywiając się lekko.
- Nie wiem... ale teraz on się przyznał. Jeśli chcesz, zaraz wygonię ich obu z jaskini.
- Błogosławieni ci, co nie zobaczyli a... nieważne - lekko posmutniał - nie musisz. Musiałbym być kurczątkiem, żeby bać się takiego ścierwa. A nie jestem, prawda? - popatrzył na mnie, szerzej otwierając oczy.
- No... - wyprostowałem się zdziwiony.
- Kłusownik nie zasługuje na życie. Przepraszam, Stwórco - ptak popatrzył w chmury płynące po niebie - myśliwy też. Co z tego, że wyżsi ludzie od niego, pozwolili mu na zabijanie? Ktoś... tam - tu wskazał głową na niebo - nie pozwolił.
- Mają zostać? - już nic z tego nie rozumiałem.
- Ha! To nie my mamy odebrać im życie. Niech zostaną.

< Eclispe? >

Od Lenka CD Izayi

- Właściwie, nie wiem, kto mógłby nam teraz pomóc - usiadłem zrezygnowany, wpatrując się w przejrzystą, lekko spienioną powierzchnię strumyka.
- Nie ma tu żadnego medyka... - słowa Izayi brzmiały bardziej jak stwierdzenie, niż pytanie.
- Wiem! - podniosłem wzrok bez przekonania - ludzie w wiosce mogą nam pomóc. Już nieraz to robili... - westchnąłem, musząc nabrać powietrza.
- Nie! - Izaya stanowczo pokręciła głową.
- Naprawdę! Są niegroźni! Miałem pryjaciela, którego wyleczyli.
- Naprawdę... jaki to przyjaciel? - spojrzała na mnie, jakby mi nie uwierzyła.
- No... - zawahałem się - prędzej, czy później i tak go poznasz - odrzekłem, tym razem, z niemałym przekonaniem - no chodź... ręczę za ich uczciwość.

< Izaya? >

Od Izayi CD Lenka

- Nie jestem aż taka słaba aby nie móc polować - Wstałam i spojrzałam się z uśmiechem na Lenka
- Ależ nie - Pokręcił głową - Tylko, że... nie chcę abyś się przemęczała - Uśmiechnął się lekko
- Och już przestań - Machnęłam łapą po czym ruszyłam w stronę wyjścia - A co do tej hm, osoby... może razem ją spotkamy
Wilk wydawał się zagubiony jednakże zgodził się abym szła z nim. Po kilku minutach trafiliśmy na stado jeleni. Lenek zaczaił się na jednego z nich po czym zaczął go atakować. Pomogłam mu wskakując na jelenia przy tym miażdżąc kręgi szyi. Po chwili, jeleń leżał martwy. Spojrzeliśmy się na siebie po czym uśmiechnęliśmy się do siebie. Zaczęliśmy konsumować zdobycz. Byłam bardzo głodna. Kiedy zjedliśmy większość jelenia, Lenek wstał i zaczął się rozglądać. Patrzyłam na niego z zaciekawieniem. Jak się okazało, za krzakami płynęło źródło wodne. Basior włożył psyk do wody po czym zaczął pić. Spojrzał się na mnie i znacząco kiwał głową zachęcając mnie napicia się wody. Wstałam i podeszłam do niego. Kiedy stanęłam obok niego spojrzałam się na niego o czym zatopiłam swój pysk w wodzie. Woda byłą orzeźwiająca i zimna w sam raz na gorący taki jak dzisiaj dzień. Po kilku chwilach odeszliśmy od poidła i zaczęliśmy iść. Po drodze spojrzałam się na Lenka
- To, gdzie teraz? Do tej osobistości która ma nam pomóc?
- Em no, tak - Skinął głową
<Lenku?>

Od Eclispe CD Beryla

Wracając do jaskini rozmawiałam z Izayą. Po kilku chwilach byliśmy przed moją jaskinią. Wtedy z jaskini wyszli Oleander i Alekei. Izaya spojrzała się na nich a później na mnie
- To, dobranoc - Uśmiechnęła się lekko po czym się odwróciła
- Dobranoc - Również się uśmiechnęłam
Izaya zaczęła biec. Po krótkim odczekaniu weszłam wraz z synami do jaskini. Usiadłam i spojrzałam się na nich
- To, co robiliście pod moją nieobecność?
- A nic takiego - Uśmiechnął się lekko Oleander
- Na pewno?
- Myślisz, że kłamiemy? - Odpowiedział Alekei spoglądając na Oleandra
- Ależ wiem, że nie kłamiecie po prostu myślałam, że coś się stało
- To się odrobinkę mylisz - Odrzekł Alekei po czym dodał - Co się dzieje?
- Ach nic takiego - Pokręciłam głową
- I kto tu teraz kłamie - Zaśmiał się Oleander
- Ech, no dobrze. Chodzi o to, że w jednej z jaskiń u nas nocuje człowiek wraz ze swoim psem. Zapoznaliśmy się z tym psem. Jak się okazało, polowali aż w pewnym momencie ujrzeli Mundusa. Mundus wciąż myśli, że to na niego polowali
- A ma rację? - Oleander rozejrzał się
- Tego jeszcze nie wiemy - Pokręciłam głową - Jednakże pies wciąż zaprzecza - Położyłam jedno ucho na głowie
- A więc Mundus tak myśli lecz wy go nie popieracie, tak samo jak i psa? - Zapytał Alekei
- Emm, dokładnie - Uśmiechnęłam się lekko - No cóż, to pozostawiam na później a jak na razie idę się przespać. Nie siedźcie zbyt długo - Uśmiechnęłam się po czym ułożyłam się do snu
<Beryl?>

Od Alekei'a CD Jaskra - "Bardzo brzydki szczeniak"

Czekałem na przybycie Jaskra. Chciałem się dowiedzieć co tak naprawdę zrobił. Po tym jak ja wraz z moim bratem wróciliśmy do watahy od razu zasiadłem na ogromnym kamieniu na obrzeżach watahy. Był idealny abym mógł wypatrywać kiedy dokładnie zbliża się do nas Jaskier. Po około pół godziny na horyzoncie ujrzałem posturę Jaskra. Warknąłem zaciekle pokazując kły po czym zeskoczyłem ze skały chowając się w gąszczu. Niczego nieświadomy Jaskier przeszedł obok mnie. Przeszedł jeszcze kilka kroków a wtedy skoczyłem na niego. Przeturlaliśmy się kawałek a kiedy już stanęliśmy stałem nad nim. Pokazałem moje kły po czym spytałem
- Co, zrobiłeś?
Jaskier próbował się uwolnić jednakże po krótkiej chwili spojrzał się wprost na mnie
- Pomogłem mu, a co? - Warknął po czym zrzucił mnie z siebie
Wstał chwiejnym krokiem po czym stanął twardo na ziemi. Również tak postąpiłem
- Jak już mu pomogłeś, mogłeś tam już zostać - Powiedziałem po czym do niego podszedłem - Nie chcę cię widzieć - Kiedy chciałem go ominąć ten zagrodził mi drogę mówiąc
- Ty mnie?! To ja raczej ciebie! - Warknął - To ty powinieneś mu pomóc, nie ja! To ty go skrzywdziłeś, nie ja! I ty śmiesz się nazywać synem alf?!
Wtedy mnie zdenerwował. Rzuciłem się na niego. Złapałem go za kark i rzuciłem nim o wcześniej wspomnianą skałę. Podszedłem do niego
- Ty nic o mnie nie wiesz!
Wtedy pomiędzy nas wskoczył Oleander. Uszykował się do ataku i to w moją stronę. Cofnąłem się o kilka kroków
- Chcesz mnie zaatakować?
- Nie, ale taż nie chcę abyście walczyli!
Wzdychnąłem po czym usiadłem i spojrzałem się wrogo na obydwóch po czym rzekłem:
- Przepraszam za wszystko. Poniosło mnie. A to co stało się z tym psem... to instynkt - Odwróciłem wzrok - To co przed chwilą się stało... to trwały impuls - Spojrzałem się na towarzyszy - Przepraszam
Wtedy Jaskier wstał. Co prawda przy pomocy Oleandra lecz wstał. Obydwaj podeszli do mnie
<Jaskier?>

środa, 17 czerwca 2015

Od Nisan CD Andreia

Pójdę z tobą-powiedziałam.
-Gdzie?
-Zapolować-odpowiedziałam i wyszliśmy. Udało nam się zabić dość dużą sarnę. Po drodze spotkaliśmy Murkę. Nakrzyczała na Andrei'a, rozpłakała się i pobiegła.
-Będzie nas męczyła-powiedział.
-Trudno-odpowiedziałam. Wreszcie na naszej drodze stanął Mundus
-Masz mi coś do powiedzenia?-zapytał ptak.
-Mundus porozmawiajmy na osobności-powiedział Andrei.
-Nie! Powiedz wszystko przy swojej nowej "żonie"

< Andrei? >

wtorek, 16 czerwca 2015

Od Lenka CD Izayi

Usiadłem obok wadery. Bardzo przypominała mi Eclipse. Przyglądałem się jej z zainteresowaniem.
- Czy jestem aż tak ciekawa? - zaśmiała się, widząc moje zainteresowanie.
- Kim jesteś? - zapytałem w końcu. A przyszło mi to z trudem.
- Izaya. Przecież już mówiłam...
Przyłożyłem do jej ran zioła, zerwane wcześniej.
- Nie o to mi chodzi. Skąd jesteś? - pokręciłem głową - i kim jesteś. Bo, wydaje mi się, że cię znam.
- Chyba nie... - również przyjrzała mi się.
- Jestem pewien, że widziałem kogoś podobnego. Pewnie dawno - zakończyłem temat - pozwolisz, że na chwilę cię opuszczę. Upoluję coś. I może spotkam... kogoś, kto nam pomoże.

< Izayo? >

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Od Andreia CD Nisan

- Byłoby... - zacząłem - cóż... trudno byłoby znaleźć inne miejsce.
Przez chwilę Nisan nic nie odpowiedziała. Odwróciła tylko wzrok.
- Może upoluję coś na kolację? - uśmiechnąłem się.
- Czemu nie - odwzajemniła uśmiech.
- Tylko - zatrzymałem się wpół kroku - jeśli przez przypadek spotkam Mundusa...
- Tego ptaka?
- No... chyba tak.
 Przez następną sekundę, przemyślałem to. Racja! Przecież Mundus jest tylko ptakiem. Nie mogę przecież bać się go przez resztę życia. Dlaczego więc teraz obawiam się spotkania go?
W końcu, z przemyśleń wyrwała mnie Nisan:

< Nisan? >

Od Nisan CD Andreia

Po pół godzinie basior wrócił do mojej jaskini.
-Było bardzo źle?-zapytałam.
-Nie...Nawet ok.
-To dobrze-odpowiedziałam.
-Wyprowadziłem się od niej
-I gdzie teraz będziesz mieszkał?-zapytałam.
-No właśnie...
-Zawsze możesz u mnie-odpowiedziałam lekko przerażona.

< Andrei? >

Od Andreia CD Nisan

- Muszę... - zmieszałem się - jakoś to powiedzieć Murce.
- Na pewno... - wilczyca przekrzywiła łeb, niepewnie.
- Tak! Na pewno - przytaknąłem, jakby sam chcąc upewnić się w tym przekonaniu - muszę - wstałem - pójść do naszej jaskini. Niebawem wrócę - uśmiechnąłem się - jeśli Murka mnie nie zagryzie.
- Murko! - wszedłem do jaskini - muszę ci coś powiedzieć...
- Tak? - zapytała z cieniem pretensji i zmęczenia w głosie - znowu zamierzasz się kłócić?
- Nie. Tym razem nie. Myślę, że nie jesteśmy dla siebie stworzeni.
- Naprawdę? - spojrzała na mnie ze złośliwym uśmiechem - niech zgadnę...
- Nie zgaduj - odrzekłem szybko - po prostu nie powinniśmy się nigdy spotkać. Odchodzę.
- Zdarza się.
- Oczywiście, jaskinia zostaje w twoim posiadaniu. Wyprowadzę się. Jakbyś czegoś potrzebowała, zawsze ci pomogę - spuściłem wzrok.
- Mam taką nadzieję.
- Nie jesteś zła? - podejrzliwie na nią spojrzałem.
- To już nie twoja sprawa. Wyjdź.
Posłusznie odwróciłem się i wyszedłem z jaskini. Tu zakończył się ten etap mojego życia. Nagle, zrobiło mi się jakoś lepiej. Uspokoiłem się.

< Nisan? >

Od Beryla CD Eclispe

- Kiedy będą mogli wyjść? - zapytałem, wskazując głową jaskinię.
- Myślę, że już niedługo. Za kilka dni - odpowiedziała Izaya - na razie, zostanę z nimi. Na wypadek, gdyby czegoś potrzebowali.
- O nie! - zaprzeczyłem - ja zostanę. Nie wiadomo, co może przyjść im do głowy. W końcu ten człowiek jest kłusownikiem. Czy zdrowy, czy ranny.
- No... - wadera niepewnie spojrzała w stronę groty - mimo wszystko, przyjdę rano. Gdyby jednak coś się działo, obudź mnie. Przyjdę jak najszybciej.
- Do widzenia, kochanie - uśmiechnęła się Ecilspe - muszę wrócić do jaskini. Alekei i Oleander czekają.
Odeszły. Zostałem sam.
W gruncie rzeczy nie po to, by czuwać nad ich stanem, a po to, by ich pilnować. Jak już powiedziałem, nie wiadomo, co może przyjść im do głowy. W końcu ten człowiek jest kłusownikiem. Czy zdrowy, czy ranny. I tak dalej, i tak dalej.
Zasnąłem. Człowiek i pies też spali.  W środku nocy, obudził mnie szelest. Otworzyłem oczy. Na podłodze obok mnie siedział Mundus. Jego oczy lśniły w ciemności. A patrzył na mnie z taką drwiną, z takim politowaniem, jakim już dawno nie urzekł nawet mnie. Mimo to, widząc go, odetchnąłem z ulgą. Stanowczo wolałem jego, niż jakieś dzikie, groźne zwierzę, którym, w gruncie rzeczy sam jestem.
- Skąd ty się tu wziąłeś? - zapytałem zaspanym głosem.
- Gdybyś miał bardziej lotny umysł i czujniejszy sen, to zauważyłbyś, że siedzę tutaj od wieczora - odparł z uśmiechem. Zdziwiło mnie to.
- Po co tu przyszedłeś? - zmarszczyłem brwi.
- Myślisz, że zwariowałem, czy tylko, że mam obsesję? - zdawał się nie słyszeć mojego pytania.
- Ani to, ani, chyba, to drugie - zdziwiłem się jeszcze bardziej.
- Wierzysz temu psu? - znów zapytał.
- Nie wiem... - wstałem.
- Bardziej nawet, niż mi - powiedział, jakby do siebie. Na chwilę oderwał ode mnie wzrok - i wierzysz, że polują na zające?
- A... w to, akurat wierzę.
- Ależ... przecież on się już przyznał - Mundek uśmiechnął się, patrząc na mnie przez chwilę tak, jakbym był zjawiskiem nadprzyrodzonym. Nie wiedziałem, o co chodziło ptakowi. Postanowiłem zmienić temat.
- Ech... po co tu siedzisz?
- Nie zrozumiesz - teatralnie odwrócił wzrok, hamując śmiech.
- Nie drwij ze mnie! - krzyknąłem, zanim przypomniałem sobie o leżących pod ścianą rannych. Ściszyłem głos.
- Nie denerwuj się. Chciałem ci powiedzieć tylko, że nie przeszkadza mi to, że patrzysz na mnie ostatnio jak na... hrm... nienormalnego. Miej świadomość, że widzę cię tak samo.
Tu nastąpiła chwila ciszy. W końcu, Mundus zakończył:
- Byłem u ludzi dłużej niż ty i więcej mogę powiedzieć. Wyjdę przed jaskinię - westchnął.
O tym zapomniałem. Mundus już wcześniej mówił o podejrzanym zainteresowaniu ludzi jego osobą. Z resztą, na wsi sami natknęliśmy się na to zjawisko. Może i miał rację? Pomyślałem, że muszę jutro wypytać o kilka rzeczy rannego psa.

< Eclipse? >

Od Jaskra CD Alekei'a - "Bardzo brzydki szczeniak"

- Nie... - zacząłem, odwracając się w stronę psa - możesz tak... - przerwałem. Wbiłem wzrok w ziemię. Widok nieszczęsnego owczarka z pogruchotanymi kośćmi i zakrwawionymi łapami, wzbudził we mnie jakieś wyższe uczucia. Niepotrzebnie się go pożałowałem.
- Może pójdziesz do niego i zaniesiesz go do domu? - warknął złośliwie Alekei - przed chwilą chciał was zagryźć.
Znów się odwróciłem i zacząłem się naprawdę poważnie zastanawiać, czy nie wrócić do niego i mu jakoś nie pomóc. Teraz jest bezbronny.
Zatrzymałem się i odwróciłem do psa.
- Zostanę.
- Co...? - Alekei szeroko otworzył oczy.
- Na niego też ktoś w domu czeka. Nie jesteśmy od niego ważniejsi. I to, czy on będzie żył, czy my, nie ma żadnego znaczenia.
Zacząłem powoli iść w kierunku psa. Alekei bez słowa odwrócił się i odszedł. Oleander również zatrzymał się. Patrzył na mnie.
- Idziesz? - zapytałem, z nikłą nadzieją. Pokręcił głową. On również odszedł.
Nie zważając na to, podążyłem przed siebie. Pies ciężko dyszał. Widząc mnie, wystraszył się, jednak nie mógł uciec. Przysiadłem obok niego.
- Przepraszam.
- Za co... - westchnął cicho pies.
- Sam nie wiem. Za sytuację. Odniosę cię do domu.
Chwila ciszy. Pies zaskomlał.
- Dlaczego chcesz mi pomóc?
- Nie wiem. Czuję taką potrzebę.
Zaciągnąłem rannego psa pod samo podwórze, na którym mieszkał. Zacząłem warczeć i wyć. Po chwili, w drzwiach domu pojawił się człowiek.
- Czołem, panie brychu! - machnąłem na pożegnanie ogonem, uciekając, zanim zobaczył mnie człowiek.
- Czołem, czołem! - odpowiedział jeszcze pies. Miałem nadzieję, że przeżyje zadane mu przez Alekei'a obrażenia. Musimy się bronić, ale czemu mamy zabijać? Chyba tylko ja tego nie rozumiem.
Wróciłem na tereny WSC.

< Alekei'u? >

Od Eclispe CD Beryla

Przed jaskinią napotkałam Lenka wraz z naszym nowym medykiem z watahy. Wadera lekko uśmiechnęła się w moją stronę po czym weszła wraz z Lenkiem do jaskini. Ja weszłam zaraz po nich. W jaskini panowała napięta atmosfera tym bardziej jak ujrzałam leżącego psa oraz Mundusa który był wpatrzony w horyzont. Wzdychnęłam głęboko po czym skierowałam się do wadery
- Sprawdź co jest z tym psem a później co jest z tym człowiekiem
Wadera skinęła głową i zaczęła badania. Towarzyszył jej Lenek. Spojrzałam się na Beryla po czym znacząco spojrzałam się na wyjście z jaskini. Beryl skinął głową. Tuż po chwili obydwoje staliśmy na dworze
- Co tu się stało? - Zapytałam podnosząc jedną z przednich łap i zaglądając do środka
- Ech... Mundus nie rozumie, że to nie na niego polowali - Również spojrzał się w głąb jaskini
- Biedny Mundus... - Wzdychnęłam - Tyle już przeszedł - Spojrzałam się na Beryla - Kiedy w końcu pójdzie i odwiedzi swoją rodzinę? W końcu, dawno już jej nie widział. Ostatnio to chyba widział a może i tylko wspominał kiedy ja co dopiero dotarłam do watahy lecz na pewno wtedy kiedy jeszcze żył Hiacynt
- Masz rację - Skinął głową i spojrzał się na mnie bitym wzrokiem
- Och... - Położyłam uszy po sobie
- Nic się nie stało - Uśmiechnął się - Było to dawno - Machnął łapą - Musimy zająć się teraźniejszością no może i trochę przyszłości - Zaśmiał się
Również się zaśmiałam. Wtedy z jaskini wyszła wadera
- Wszystko z nimi w porządku. Człowiekowi dałam zioła do wypicia i obwiązałam bark bandażem, zaś psu nic nie było prócz zmęczenia i lekkich zadrapań
- Oł, dziękuje ci, em... - Odwróciłam głowę
- Izaya - Uśmiechnęła się
- Tak, tak... przepraszam
- Nic nie szkodzi, Eclipse. Czy w czymś jeszcze pomóc? - Spojrzałam się raz to na mnie raz to na Beryla
Wtedy z jaskini wyszedł Lenek wraz z Mudnusem
- Obydwoje już śpią. Ja idę już do swojej jaskini oraz... odprowadzę Mundusa - Spojrzał się na niego, Mundus zaś wzdychnął głęboko i zaczął odchodzić
- Dobrze, a więc dobrej nocy życzymy - Powiedział Beryl
Po kilku chwilach przed jaskinią w której spali Ranlan wraz z człowiekiem stałam ja, Beryl oraz Izaya
<Beryl?>

Nowy członek!


Kasai - stróż

Właściciel: Shaava

niedziela, 14 czerwca 2015

Od Alekei'a CD Jaskra - "Bardzo brzydki szczeniak"

Przykucnąłem i zacząłem oglądać ryby. Spokojnie włożyłem łapę i zacząłem nią mieszać w wodzie. Ryby jakoś się mnie nie bały. Nagle usłyszałem krzyki i szczekanie psa. Wyszedłem z krzaków i zobaczyłem, że Jaskier'a i Oleandra goni pies. Obydwoje wydostali się na brzeg natomiast pies był mniej niż w połowie rzeki. Wyszczerzyłem kły i podbiegłem do towarzyszy stając przed nimi. Zacząłem warczeć. Pies nawet nie myślał aby się zatrzymać. Szarżował na nas. Słyszałem jak straszliwie dyszą. Spojrzałem się na nich spode łba mówiąc
- Odsuńcie się...
- Ale... - Powiedzieli z przerażeniem w głosie
- Już! - Warknąłem
Obydwoje się odsunęli a ja wtedy przemieniłem się. Cieszyłem się, że mogłem już kontrolować moją przemianę. Pies odrobinę zwolnił jednakże wciąż na mnie szarżował. Warknąłem po czym ruszyłem na niego jak z procy. Chwyciłem go za gardło i rzuciłem nim o skały które były na brzegu. Pies padł bezwładnie piszcząc. Po chwili pies się podniósł. Stał ledwo jednakże się trzymał. Ja stałem prosto i wpatrywałem się w psa. Nagle pies zaczął piszczeć i zaczął chodzić. Jak się okazało moje oczy zaczęły świecić co też skutkowały tym, że wszedłem do jego umysłu. Pies poruszał się coraz wolniej aż w końcu padł. Podszedłem do niego. Dyszał okropnie. Westchnąłem głęboko po czym powiedziałem
- Mogłeś uciekać póki miałeś jak - Powiedziałem po czym zawarłem swoje szczęki na jego łapach
Pies błagalnie piszczał i wył jednakże ja nie przestawałem. Po kilku chwilach odpuściłem mu. Odszedłem. Kierowałem się do moich towarzyszy. W między czasie odmieniłem się. Kiedy stanąłem koło nich spojrzałem się na nich
- Musicie jeszcze popracować - Powiedziałem i zacząłem iść
Obydwoje patrzyli się jeszcze na ledwo żyjącego psa gdy nagle podbiegli do mnie
<Jaskier?>

Od Beryla CD Eclispe

Mundus odleciał.
Szczeniaki stały zainteresowane a Lenek przyglądał się kłusownikowi.
W końcu, Eclipse i ja patrzyliśmy na szczeniaki, czuwając, by nie rozbiegły się we wszystkie strony.
- Co zrobimy? - szepnąłem.
- Chodźmy - Eclipse wskazała głową na człowieka - ale bez szczeniaków! Mieliście zostać w domu.
Przybliżyliśmy się do człowieka i jego psa. Leżeli osłabieni, opierając się o kamienie. Zobaczyli nas. Niepewny człowiek, wyciągnął strzelbę w naszym kierunku, próbując nas odgonić. Pies zaczął warczeć ostrzegawczo.
- Chodź - powiedziałem do psa.
- Gdzie...? - mruknął bryś.
- Do jakiejś jaskini. tu nie jesteście bezpieczni.
- Nie przejdziemy. On jest zbyt zmęczony.
Popatrzyłem na Eclipse.
- Musimy ich tam jakoś przenieść - zawahałem się.
- Nie ma wyjścia - powiedziała stanowczo wadera.

Udało na się bezpiecznie przetransportować psa i człowieka (który stracił przytomność) do najbliższej jaskini. Eclispe poszła odprowadzić szczeniaki do jaskini a Lenek pobiegł po medyka.
- Powiedz nam - warknąłem, gdy byliśmy sami, do psa - na kogo wy w ogóle polujecie?
- Zazwyczaj - wydyszał pies - na kuropatwy, sarny czy dziki. Ewentualnie zające.
- Na wilki... - powiedziałem wolno - nie polujecie?
- Nie. Nigdy.
Usłyszałem czyjś podniesiony głos pod jaskinią.
- Lenku!...
- Nie.    Nie.
- Pewnie, że nie. Wchodzę...
- Zostaw!
- Prrrecz!
W jaskini pojawił się Mundus.
- Leżycie sobie - uśmiechnął się złośliwie.
- Oni nie polują na ciebie, przyjacielu! - chciałem sprostować nieporozumienie.
- Nie?! - ptak rzucił się na psa, przygniatając go szponami do ziemi - zaraz sobie przypomnisz, psiakrew...
- Po... teraz polowaliśmy na niego... ale to nie moja wina! - pies zaczął się rozpaczliwie wyszarpywać z uścisku.
- Teraz to nie twoja wina, bo okazało się, że nie uciekam jak kuropatwa. Inaczej by było, gdybym nie miał takich pazurów, prawda? I gdybym był dwa razy mniejszy...
- Przysięgam...
- Twoje psie słowo mnie nie interesuje - Mundus, ku mojej uldze, puścił przerażonego psa.
Lenek z medykiem, cicho weszli do jaskini. Pojawiła się w niej także Eclispe.

< Eclipse? >

Od Eclispe CD Beryla

Kiedy Beryl spojrzał się na krzaki wiedziałam, że to coś znaczy. Kiedy Beryl znów przeniósł wzrok na psa zaczął z nim rozmawiać, ja zaś wpatrywałam się w krzaki nawet nie słuchając o czym rozmawiają. Nagle pomiędzy drzewami ujrzałam niebieską posturę. Przekręciłam lekko głowę a wtedy skapnęłam się, że był to Mundus. Zaraz potem ujrzałam Lenka. Zdziwiłam się co tu robią. Wtedy Beryl zerwał mnie od domyśleń
- Co o tym myślisz?
- Em, słucham?
Beryl spojrzał się na mnie znaczącym wzrokiem. Położyłam uszy i zaśmiałem się lekko
- Ehh, nieważne
Wtedy pies się wtrącił
- Może wiecie kto to?
- Nie - Pokręciłam głową wiedząc już o co chodzi
Wtedy zza krzaków wyskoczył Mundus. Naskoczył na rannego psa przygniatając go do pnia drzewa
- Co tu robicie?! - Zapytał trzymając psa jedną nogą w powietrzu
Pies nie miał nawet tchu aby coś wydusić. Wtedy usłyszeliśmy wołanie
- Mundusie, Mundusie!
Wtedy z krzaków wyskoczył Lenek a zaraz za nim szczenięta. Ja i Beryl wymieniliśmy się spojrzeniami
- Co wy, co wy tu robicie?! - Zapytał zdezorientowany Beryl
Wtedy usłyszeliśmy wołanie
- Ranlan do nogi! - Wtedy pies zwrócił swą głowę ku człowiekowi
Jak się okazało, człowiek go nawoływał. Spojrzałam się na Mundusa
- Puść go
- Ale...
- Mundusie!
Mundus chwilę się zastanowił po czym zrzucił psa na ziemię. Pies wstał i pobiegł do człowieka. Natomiast my staliśmy w cieniu drzew tak, aby człowiek nas nie zobaczył. Ja i Beryl odwróciliśmy się do naszych towarzyszy
- Po co tu przyszliście?! - Warknęłam - A to na dodatek ze szczeniakami?! - Wskazałam na nie
Lenek schylił głowę jednakże Mundus odwrócił ją w przeciwnym kierunku. Obserwował człowieka i psa którzy siedzieli przy wodospadzie
- Mudnusie! - Warknął Beryl
Mundus spojrzał się na nas znacząco po czym rozwiną swoje skrzydła mówiąc przy tym
- Chcecie im pomóc? Oni zabijają setki wilków i setki innych stworzeń lecz wy chcecie im pomóc? - Powiedział i odleciał
Wzdychnęłam głęboko powtórnie kierując się na psa i jego pana
<Berylu?>

Dorastają!


Alekei - strażnik

zOleander-2.png
Oleander - szeregowiec

Jaskier - szeregowiec

Od Luny CD Lenka

Mundus mnie wystraszył, kiedy znalazł się za mną. - Boże nie strasz mnie tak..! - Krzyknełam.
- Wybacz,Nie chciałem...
- Dobra... wybaczam... - Mruknęłam. - Ej skoro jesteś tutaj to kto siedzi z cleo... - Wstrzymałam oddech.
- Spokojnie Lenek z nią siedzi.
- Ufff... - Odetchnęłam. - Dobra lecimy szukać basiora. - Pobiegłam przed siebie, ptak leciał za mną jak cień. Dotarliśmy na polanę łowiecką, jelenj nie było... Zaczęłam się bać, moje potwierdzenia się przypuściły, kiedy zobaczyłam ślady krwii prowadziły one do krzaków. Wolnym krokiem skierowałam się w ich stronę, łapą odkryłam bluszcze które zawadzały mi widok, w krzakach leżał... 


< Lenku >

sobota, 13 czerwca 2015

Od Nisan CD Andreia

Byłam przerażona. Nie wiedziałam co się dzieję. Nagle poczułam jakby moje serce przestało bić. Po chwili jednak biło 5 razy szybciej niż powinno
-Ale Andrei...Ale Lerka...Murka...
-Mówię ci! Nie kocham ich!
-Ale...Ja nie chcę rozbijać waszej rodziny...
-Moja rodzina i tak nie ma już sensu...Ja kocham ciebie i to się nie zmieni-powiedział po czym pocałował mnie. Nie byłam na to przygotowana...-To co Nisan...?
-Ja...ja..ja...Ja chyba też...-odparłam. Drżało mi całe ciało.
-Też?
-Też cię...Tez cię kocham...

< Andrei? >

Od Beryla CD Eclipse

      ***
- Lenku, puść! - Mundus ciągnął Lenka za sobą, w stronę wyjścia z jaskini. Ten, trzymał go zębami za skrzydło, uniemożliwiając ucieczkę.
- Nie zamierzam - warknął Lenek, szarpiąc ptaka w swoją stronę - Jeszcze zrobisz coś, czego będziesz żałował!
- Ja nigdy niczego nie żałuję. Puść i nie zadzieraj ze mną.
- Już się boję - uśmiechnął się lekko wilczur. Nagle pojawiły się szczeniaki. Zaintrygowane sytuacją, rzuciły się do pomocy Lenkowi, odciągając Mundusa od wyjścia. Było to trudne, ze względu na niezwykłą siłę ptaka. Nagle Jaskier wyprostował się i powiedział stanowczo:
- Rozkazuję ci, Mundusie zostać tu teraz z nami. Zaraz będziemy się bawić w bitwę.
Ptak odwrócił się. Nie był na pewno mniej zdziwiony niż Lenek i nasi synowie.
- Co proszę? - zapytał lakonicznie.
- Zostaniesz? - Jaskier uśmiechnął się teraz z kolei uroczo i urzekająco.
- Na chwilę mogę zostać. Ale muszę iść tam zaraz i zobaczyć, kto leży obok tego wodospadu.
- Mundusie...
- Zdania nie zmienię.
- Więz pójdziemy z tobą - uśmiechnął się szeroko szczeniak.
      ***
Odwróciliśmy się. Za nami, stał słaby, schylony pies. Był gotowy do obrony.
- Kim jesteś? - zapytałem, dając do zrozumienia, że nie zamierzam walczyć. Pies nie odpowiedział. Warczał tylko i patrzył groźnie.
Człowiek spod wodospadu  niespokojnie podniósł wzrok. Nic jednak nie dojrzał.
- Odejdźcie - mruknął pies.
- Nie odejdziemy - zacząłem - powiedz nam, kto was zaatakował.
- Nie jestem pewien. Chyba jakieś zwierzę. Może wilk...
Nagle, w ciemności zauważyłem oczy Mundusa. Pojawił się właśnie za drzewem, uważnie nam się przyglądając. Rzuciłem mu wymowne spojrzenie, które miało znaczyć:
- Co ty ty robisz?!
Odpowiedział, również wzrokiem:
- Cicho! Rozmawiaj z nim.
Przeniosłem wzrok na psa.

< Eclipse? >

Od Jaskra CD Alekei'a - "Bardzo brzydki szczeniak"

- Witajcie - machnąłem łapą, biegnąc w stronę Alekei'a i Oleandra, którzy wyszli właśnie z jaskini.
- Czołem - uśmiechnął się Oleander. Alekei także skinął głową, nic nie mówiąc. Był chyba weselszy niż wczoraj.
- To jak? Gdzie idziemy? - wyszczerzyłem się w szerokim uśmiechu.
- Nie wiem... - ziewnął Oleander - może nad rzekę? Gorąco jest.
- Tak... w tym futrze, to na pewno ci gorąco - przytaknąłem - możemy iść. Jak myślicie: spotkamy ludzi?
- Nie! Może lepiej nie - Oleander pokręcił głową.
- A ja bym chciał - podskoczyłem - chodźmy.
Po kilkudziesięciu minutowej wędrówce, znaleźliśmy się nad rzeką. Głęboką i ciemną. Podobał mi się. Nie czekając na towarzyszy, wskoczyłem do wody. Była zimna i baardzo, ale to bardzo przyjemna. Oleander niepewnie wskoczył za mną. Alekei stanął na brzegu i ziewnął.
- Idziesz? - zapytałem.
- Nie chce mi się. Idę połapać ryby.
- Fajnie. Zaraz dołączymy - odpowiedziałem, zajęty bardziej szarpaniem wodorostów rosnących przy brzegu, niż rozmową z Alekei'em.
Ledwie Alekei oddalił się na kilkanaście metrów i począł wypatrywać ryb nieco dalej, zza zabudować wyskoczył wielki, biały pies. Szczekając groźnie, rzucił się na nas.

< Akelei? >

Od Eclispe CD Beryla

Z chwili ciszy i napięcia panującego w jaskini, w końcu się odezwałam
- Trzeba sprawdzić co u tego człowieka - Skierowałam się do wyjścia
- Ależ Eclipse, nie możesz - Zaprzeczył stanowczo Mundus - To są moje porachunki, nie wasze
Spojrzałam się Na Lenka a później na Beryla. Beryl skinął głową po czym powiedział
- JA i Eclipse pójdziemy i zobaczymy co z tym człowiekiem oraz sprawdzimy czy nie ma w pobliżu innych ludzi
- Dobrze, ja w takim razie zaczekam wraz z Mundusem na was. Przypilnujemy szczeniąt
Obydwoje skinęliśmy głowami po czym wyskoczyliśmy z jaskini jak z procy. Biegliśmy kilka minut aż w końcu ujrzeliśmy człowieka którego opisywał Lenek. Wymieniliśmy się znaczącymi spojrzeniami po czym zaczęliśmy powoli i skrycie podchodzić do krwawiącego człowieka. Nagle zza wodospadu wyszedł krwawiący pies. Skomlał. Podszedł do człowieka a ten pogłaskał go po czuprynie
- Co im się stało?
- Może zostali zaatakowani?
- Ale przez kogo?! Chyba nie myślisz, że przez Mundusa! - Powiedział Beryl
- Tego nie wiem ale na pewno zostali zaatakowani... - Zaczęłam rozglądać się wokół po czym dodałam - Chodźmy sprawdzić czy nie ma innych w pobliżu
Beryl skinął głową i ruszyliśmy. Po około półgodzinnych oględzinach niczego nie odnaleźliśmy. Żadnego człeka ani innego psa niż ci którzy zostali przy wodospadzie. Wróciliśmy do krwawiących. Po drodze widzieliśmy dość dużo krwi. W końcu doszliśmy do wodospadu. Jak się okazało, psa już nie było tylko człowiek. Za niepokoiliśmy się tym. Po krótkiej chwili usłyszeliśmy warczenie za nami
<Beryl?>

Od Alekei'a CD Jaskra - "Bardzo brzydki szczeniak"

- Czemu nie... - Odpowiedział Oleander spoglądając z niepewnością na mnie
Spojrzałem się na nich obydwóch po czym wzruszyłem ramionami i zaszyłem się w głębi naszej jaskini
- Dobrze, to jutro przyjdę. Do zobaczenia! - Krzyknął i odbiegł
- Do zobaczenia! - Odkrzyknął mu Oleander
Ja zaś położyłem się w kącie jaskini próbując sobie wszystko ułożyć. Nagle podszedł do mnie Oleander
- Wszystko gra?
Podniosłem łeb i spojrzałem się na niego
- Jeżeli to co dzisiaj się zdarzyło jest normalne, to tak wszystko w jak najlepszym porządku! - Położyłem uszy po sobie i odwróciłem głowę w przeciwną stronę
Po chwili usłyszałem głębokie wzdychnięcie mojego brata który po krótkiej chwili się odezwał
- Lepiej... lepiej już pójdę w swój róg... - Stał jeszcze chwilę przede mną po czym odszedł na drugi, nie tak odległy od mojego kraniec jaskini.
Położył się, ułożył swoją głowę na przednich łapach po czym zamknął oczy. Spojrzałem się na niego po czym wzdychnąłem. Około pół godziny po tym do jaskini weszli rodzice. Wciąż śledziłem ich wzrokiem aż w końcu obydwoje podeszli do mnie. Usiedli przede mną i zaczęliśmy patrzeć sobie w oczy. W końcu ojciec zapytał
- Co się dzieje, synu?
Jednakże nic nie odpowiedziałem tylko schyliłem łeb
- Kochanie powiedz nam a na pewno ci ulży - Powiedziała matka podnosząc moją głowę swoją łapą
- Czy jestem waszym rodzonym synem?
To pytanie kompletnie zamurowało rodziców. Wymienili się wzrokami
- A skąd myśl, że nie? - Zapytał ojciec
- No bo w końcu... jestem inny niż Oleander a na dodatek nie jestem do was podobny. A po tym co się dzisiaj stało...
- A co takiego się stało? - Zapytał powtórnie ojciec
Spojrzałem się na nich po czym wzdychnąłem i wydusiłem  siebie
- Bo ja... ja się zmieniłem w... w coś! - Syknąłem odwracając wzrok
Nastała chwila ciszy. Widać było, że rodzice coś ukrywali przede mną. Po kilku minutach matka wstała
- Alekei, chodź proszę za mną. Powiem ci coś...
Jak też powiedziała tak też zrobiłem. Posłusznie wędrowałem za waderą która wyszła z jaskini i zaczęła kierować się nad Wodospad Tysiąca Twarzy. Tam zatrzymaliśmy się. Zasiedliśmy na brzegu aż w końcu matka nie wzdychnęła głęboko
- Bo wiesz...
- Tak?
Matka spojrzała się na mnie po czym zaczęła opowiadać jakąś historię. Po około godzinnej histori nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem
- Czyli, że co...? - Spojrzałem się na wodospad - Jestem stworzony przez jakiegoś "pana cienia"?
- Nie... po prostu, ehh... Łatwiej będzie kiedy go spotkasz
Spojrzałem się na matkę jakby plotła jakieś niestworzone rzeczy. Wtedy ona spojrzała się na wodospad i powiedziała
- Moster, pokaż się
Wtedy coś zza wody która spływała ze skał wyszło. Było to coś bardzo dziwne lecz i za razem bardzo znajome. Cień podszedł do nas
- Witaj Eclipse, i ty... - Spojrzał na mnie
- Moster, oto i nasza umowa. Pokazuję ci twoje stworzenie - Powiedziała wskazując na mnie
- Przecudnie! - Uśmiechnął się wilk
- JA cię znam! To ty wciąż za mą łazisz! To ty sprawiasz, że się zmieniam!! - Warknąłem odchodząc kilka kroków w tył
Wilk zaśmiał się po czym westchnął
- No cóż, możecie już odejść - Zaśmiał się złowieszczo po czym zniknął
Ja wraz z matką powróciliśmy do jaskini. Po drodze dużo rozmawialiśmy. W końcu rozumiem dlaczego jestem taki... - Wciąż myślałem - To przez tą truciznę... Czyli to nie jest wina moja ani moich rodziców. Zostali oni do tego zmuszeni... - Wzdychnąłem. W końcu dotarliśmy do jaskini. Matka jeszcze rozmawiała z ojcem zaś ja ułożyłem się do snu. Nazajutrz, Oleander mnie zbudził
- Hej bracie, wstawaj! Niedługo Jaskier tu przyjdzie!
Wstałem, obydwoje przekąsiliśmy coś lecz w trakcie naszego posiłku pojawił się rozpromieniony Jaskier
<Jaskier?>

Od Andreia CD Nisan

- Wiesz... Bardzo chciałbym... - zmieszałem się, nie wiedząc, co powiedzieć.
- Co?  zapytała lekko podenerwowana Nisan.
- Mam już dosyć Murki. I Lerki. Z chęcią ułożyłbym sobie życie inaczej. Gdyby było można. Ale nie wiem, czy można... - popatrzyłem na nią spode łba. Uśmiechnąłem się i przyciągnąłem do siebie waderę, która właśnie wstała.
- A może ty byś chciała... - zacząłem.
- Co bym chciała? - zapytała wilczyca, prawie równocześnie. Ja nie zważając na to, kontynuowałem rozanielony:
- Murka też ma mnie dosyć. Nisan! Jeśli tylko zechcesz, rzucę dla ciebie dom, zostawię Murkę... ona i tak mnie nigdy nie kochała, wiesz? Ani Lerka. A ja tylko ciebie kocham!
- Naprawdę... - Nisan Otworzyła szeroko oczy.
Wstałem. Czekałem na słowa Nisan. Byłem gotowy na wszystko.

< Nisan? >

Od Lenka CD Nisan.

- Nic... cześć, Nisan - spuściłem wzrok.
- Ale... - wadera nie była pewna, co ma zrobić.
- Cześć  odwróciłem się na pięcie. To chyba nie byłby ani dobry moment, ani dobre słowa. Postanowiłem dać sobie z tym spokój. Szczególnie przez wydarzenia, które miały miejsce niedawno. Nie będę się w nie wgłębiać.
Wszystko zakończyło się trochę zbyt szybko. Może to i dobrze. Lubi mnie.
Ja również lubię Nisan.
Bardzo.

Od Beryla CD Eclipse

- Pod drzwiami staną... i nocą... kolbami w drzwi...  - widać pod wpływem stresu w Mundusie odezwała się nagle jakaś znajomość poezji, gdyż ni stad, ni zowąd zaczął cytować Broniewskiego. Potem zadrżał i dodał - ludzi na mnie nasłali, po lesie jak psa gonili...
Tutaj podniósł wzrok. Zawahał się.
- Powiedz wreszcie! - krzyknąłem przerażony - jeśli nie, to sam do tego dojdę.
- Nie - zaprzeczył - proszę cię tylko o jedno... - skulił się pod ścianą - pozwól mi tu dzisiaj zostać. Jutro pójdę do Strzygi.
- Ale - zdumiałem się. Dlaczego Mundus nie śpi w jaskini Murki i Andreia? W pierwszej chwili pomyślałem, że Andrei do końca zwariował, lecz po krótkim namyśle wykluczyłem tą możliwość. Mundus dałby sobie z nim radę - jeśli chcesz... ale czemu u nas?
- Bo tu na razie nic mi nie grozi.
- Mundus! Kogo ty się boisz? - nic nie rozumiałem.
- Kłusownicy na mnie polują.
- Ci kłusownicy z miasta - aż podskoczyłem - o których mówiłeś?!
- Ci sami.
- A twoja matka i siostra? - zapytała Eclipse, podchodząc do nas - na nie też?
- One są już bezpieczne. U Strzygi. Ja też będę musiał się tam jakoś przedostać.
Nagle, do jaskini wejrzał niczego nieświadomy Lenek. Wrócił właśnie z obchodu naszych terenów i pewnie zauważył coś niepokojącego.
- Tak? - zapytałem.
- Tam... niedaleko wodospadu siedzi jakiś człowiek. Siedzi i krwawi.
Rzuciłem Mundusowi pytające spojrzenie. Ten zerwał się z miejsca i wyrecytował:
- Są w ojczyźnie rachunki krzywd... których dłoń obca nie przekreśli...
Nie byłem przekonany, co znaczą wypowiedziane przez niego słowa. Czekałem na dalszy ciąg wydarzeń.

< Eclipse? >

1 losowanie!

Oto wyniki 1 losowania w naszej Wielkiej Loterii! Gratulujemy wszystkim wygranym i zapraszamy o wzięcia udziału w następny losowaniu!

1. Lenek  - niestety nic!

9. Eclipse - towarzysz/możliwość dodania "innej postaci"

20. Lerka - niestety, nic!

21. Jaskier - perła odmłodzenia

117. Andrei - srebrna gęś

123. Strzyga 20 ng

199. Loov - 1 ng

200. Murka - niestety, nic!

                                                                            Wasz samiec alfa,
                                                                                   Beryl

piątek, 12 czerwca 2015

Od Jaskra CD Alekei'a - "Bardzo brzydki szczeniak"

- Jaskier! - usłyszałem krzyk Oleandra, który przykucnął na pagórku. Cofnąłem się o kilka kroków. Nie miałem w zwyczaju uciekania, więc stałem dzielnie przed, zdaje mi się, Alekei'em.
Tymczasem, Alekei stopniowo uspokajał się, w końcu stając przed nami w swojej  normalnej  postaci.
- Co ci się stało, brachu?! - krzyknąłem z uśmiechem, udając, że nic nie zaszło.
- Co?! - krzyknął Alekei zdezorientowany i zrozpaczony. Na chwilę wszystko ucichło.
- Eee tam. Chodźmy się pobawić - machnąłem głową, chcąc zwrócić rozmowę w innym kierunku.
- Chodźmy?! Teraz? Jaskier, ty chyba nie wiesz, co mówisz - pokręcił głową Alekei.
- Nie denerwuj się! - krzyknął Oleander, biegnąc w naszym kierunku - Alekei, może chcesz odpocząć? Pójdziemy sami.
- Nie muszę - burknął Alekei - mogę iść.
Szybko zapomnieliśmy o całej, trudnej sytuacji. Właściwie, dzień spędziliśmy (przynajmniej Oleander i ja) przyjemnie. Tylko Alekei cały czas słaniał się na nogach i fukał w odpowiedzi na każde pytanie.
Pod koniec dnia, wróciliśmy do jaskini moich rówieśników.
- To jak? - uśmiechnąłem się - spotykamy się jutro? - zapytałem.
- Czemu nie... - Oleander niepewnie popatrzył na Alekei'a.

< Alekei? >

Od Izayi Do Lenka

Wychodząc z mojej jaskini zgłodniałam. Udałam się więc w nieznanym kierunku myśląc, że na coś natrafię. Jak się okazało, natrafiłam. Zapach był niebiański! Zaczęłam iść za zapachem. Po kilkunastu minutach stanęłam na pagórku. U podnóżach pagórka stało małe stadko Jeleni Wirginijski które składało się z potężnego przywódcę, dwóch młodych jeleni, kilka około jedenaście saren i trzy młode. Ułożyłam się na pagórku wypatrując zdobyczy. Po kilku minutach kiedy już wypatrzyłam idealną łanię na moje nieszczęście wiatr powiewał moje futro oraz zapach w kierunku stada. Stado to wyczuło i uciekło. Wstałam i zaczęłam za nim biec jednakże byłam zbytnio osłabiona. Po kilku chwilach biegu ze zmęczenia stanęłam w krzakach. Na moje szczęście stado również się zatrzymało. Pewnie myślało, że zagrożenie odeszło jednakże się mylili. Zaczaiłam się w gąszczu na moją już dawno upatrzoną łanię i czekałam. Czekałam tak przez dobre kilkanaście minut. W końcu łania podeszła bliżej krzaków w których się kryłam a wtedy wyskoczyłam prosto na jej kark. Niestety nie zadałam ostatecznego ciosu przez co łania zaczęła krzyczeć. Wtem ujrzałam ogromnego samca który szarżował w moją stronę. W ostatnim momencie wypuściłam łanię ponieważ w innym razie jeleń mógłby mnie staranować. Stanął przede mną i zaczął wierzgać oraz szarżować swoimi porożami. Skuliłam się i zaczęłam warczeć. Jeleń widząc to zaczął coraz bardziej szarżować aż w końcu dotknął mnie. Zadał mi kilka obrażeń, powierzchownych ale straszliwie bolących. Wtedy zza krzaków wyskoczył czarny wilk. Skoczył na jelenia i zaczął wgryzać się w jego kark. Jeleń długo z nim walczył jednakże po chwili padł na ziemię. Wilk zadał krytyczny cios który zabił jelenia. Stado rozbiegło się w różne strony. Nagle na ziemi ujrzałam karmazynową ciecz. Wtedy usłyszałam zmartwiony głos
- Jesteś ranna...
Uniosłam wzrok a dopiero później głowę. Ujrzałam przystojnego, ciemnego basiora który mi się przyglądał
- Chodź, pomogę ci... - Powiedział kucając przy mnie
Złapał mnie za kark po czym włożył na swój grzbiet. Wzdychnął po cym zaczął iść
- A co z jeleniem?
- Poczeka, teraz to ty jesteś ważniejsza. A tak poza tym, jestem Lenek, a ty?
- Izaya...
Zaburczało mi w brzuchu
- Słyszę, że jesteś głodna
- No trochę... Tss, ała! - Złapałam się za klatkę piersiową przymykając oczy
- Jeleń poważnie cię zranił... - Powiedział po czym zaczął biec
Biegliśmy dosłownie chwilę dopóki nie dotarliśmy do jakieś jaskini. Basior wszedł ze mną do środka kładąc mnie na "posłaniu". Leżałam na lewym boku rozglądając się wokół. W końcu zapytałam
- Gdzie jesteśmy?
- U mnie w jaskini - Podszedł do mnie trzymając coś w pysku
<Lenku?>

Nowy członek

Izaya - Pomocnik

Właściciel: kuceszetlandzkie

1000 postów!

Drodzy Członkowie WSC!
Na stronie naszej watahy, mamy już ponad 1000 postów!
Z tej okazji, nadchodzi obiecany niegdyś wielki konkurs.
Jest nim... loteria! Aby wziąć w niej udział, wystarczy wybrać numer - od 1 do 200, napisać do mnie na Howrse i czekać na wygraną. Ciekawe, oryginalne i wartościowe nagrody!
Loteria trwa do niedzieli 14.06.2015. Losowania będą odbywać się codziennie przed godziną 12.00.

                                                                                    Wasz samiec alfa,
                                                                                          Beryl

Od Nisan CD Andreia

Basior pocałował mnie w policzek. Nie wiedziałam co mam robić. Pierwszy raz stało się coś takiego. Chyba zauważył moje zmieszanie
-I co?-zapytał.
-Jak i co?! Co ty w ogóle robisz?!-parsknęłam wściekle.
-To co widzisz.
-Ale...
-Nisan powiem ci coś teraz-powiedział pewnie. Ja wręcz przeciwnie. Byłam lekkp wystraszona...
-T..ta...tak?-zapytałam.

< Andrei? >

czwartek, 11 czerwca 2015

Od Alekei'a CD Jaskier'a "Bardzo brzydki szczeniak"

Rodziców nie było w jaskini, tylko ja i mój brat - Oleander. Oleander bawił się sam ze sobą to znaczy, on i mysz ja natomiast leżałem pod ścianą rozmyślając a przy tym trochę przysypiając. Od rana czułem się jakoś tak... dziwnie. Cały czas ogarniało mnie dziwne i nieokreślone uczucie. Powoli zacząłem się tego przerażać. Kiedy miałem jż zamknięte oczy i próbowałem usnąć, wtedy usłyszałem cichy lecz znajomy głos
- Cześć...
Otworzyłem jedno z moich oczu a wtem ukazał mi się Jaskier. Oleander przestał zabawiać się z myszą przez co mysz uciekła. Widać było, że Oleander jest smutny z tego powodu jednakże rozpromienił się tuż po tym jak ujrzał Jaskier'a
- Cześć Jaskier! Jak dobrze cię widzieć - Oleander podbiegł do niego - Taaak się straszliwie nudziłem! - Okręcił swoją głowę po czym spojrzał na Jaskier'a - A tak poza tym, co cię tu sprowadza? - Przekręcił lekko głowę siadając przed Jaskier'em
Jaskier uśmiechnął się lekko po czym spojrzał się na mnie
- Mnie się również nudziło więc pomyślałem, że może się pobawimy?
Oleander był szczęśliwy wypowiedzią Jaskier'a natomiast ja... niezbyt się z tego powodu cieszyłem. Zamknąłem  z powrotem oko. Po krótkiej usłyszałem zbliżające się do mnie kroki. Kiedy otworzyłem oko przestraszyłem się widokiem wiszących nade mną rówieśników. Wtedy odskoczyłem, wyprostowałem się i pobudziłem
- No, w końcu wstałeś! - Zaśmiał się Jaskier - Chodźmy - Odwrócił się po czym zaczał iśc w kierunku wyjścia
Ja natomiast siedziałem na swym miejscu po czym przekręciłem lekko głowę
- A dokąd chcesz tak iść?
Oleander i Jaskier zatrzymali się po czym spojrzeli się na mnie
- Nie wiem - Wzruszył ramionami Jaskier
- Na co się pytasz? Chodź, będzie fajnie! - Powiedział rozweselony Oleander
Przekręciłem znacząco oczami lecz po chwili podniosłem swój kuper i podszedłem do nich
- Ehh, a więc chodźmy - Powiedziałem niechętnie
Ruszyliśmy. Szliśmy dość długo a w trakcie podróży, Jaskier i Oleander bawili się. Ja natomiast coraz gorzej się czułem. Wciąż słyszałem jakieś głosy. Ciche lecz je słyszałem. Co chwilę nerwowo się rozglądałem. Nagle ktoś przygniótł mnie do ziemi. Leżałem na plecach. Z wrażenia zamknąłem oczy i syknąłem pokazując kły. Kiedy otworzyłem oczy ujrzałem dumnie stojącego i patrzącego się na mnie, Jaskier'a. Położyłem uszy po sobie
- Zejdź ze mnie... - Burknąłem
- To się rozerwij! - Zaśmiał się podle a przynajmniej mnie się tak wydawało - Zabaw się trochę, sztywniaku - Spojrzał się na mnie
- Nie chcę, nie mam na to ochoty! - Odwróciłem głowę patrząc na pobliskie drzewo stojące za Oleandrem
Wtedy Jaskier, za pomocą swojej łapy nakierował swój pysk w kierunku swojego
- Posłuchaj, wybrałem się do was aby się pobawić więc, dlaczego nie chcesz tego robisz?
Zawarczałem lecz w odpowiedzi ujrzałem szeroki uśmiech i draśnięcie w moją mordkę. Wtedy Jaskier zszedł ze mnie po czym powiedział
- Wiem, że jesteś dziwny i inny ale nie wiedziałem, że aż tak...
- Że... że co?! - Zapytałem niepewny co usłyszałem
Jaskier odwrócił się do mnie i zaczął mówić
- Wiemy nie od dziś, że jesteś jakiś taki.. inny. Nie pasujesz, powinieneś no nie wiem... - Wzruszył ramionami
Wtedy jednak przerwał mu Oleander
- Jaskier'u przestań, proszę...
Jaskier odwrócił się w jego stronę ze złowrogim spojrzeniem
- A myślałem, że chociaż ty jesteś normalny. No cóż - Przekręcił oczami - Kto chce się pobawić
Oleander zakręcił ogonem
- A w co?
Jaskier podstępnie się uśmiechną po czym przygniótł Oleandra do ziemi
- W zapasy! - Zaczął szarpać się z Oleanderem
Choć mój brat tego nie chciał, to musiał walczyć z Jaskier'em ponieważ Jaskier chciał go kilka razy porządnie ugryźć. Stałem na poboczu patrząc na cały przebieg tej sytuacji. W końcu powiedziałem
- Jaskier'u dosyć! - Tupnąłem prawą, przednia łapą
Jaskier przestał, zszedł z Oleandera po czym zaczął szarżować na mnie. Po chwili wskoczył na mnie. Skutkiem było to, że sturlaliśmy się z małego pagórka. Na samym końcu Jaskier przygniótł mnie do kamiennej powierzchni. Na pagórku stał Oleander który wciąż krzyczał
- Przestańcie, proszę...!
Nagle uczucie które wciąż mnie dręczyło nasiliło się. Po chwili całe ciało... straciłem nad nim kontrolę. Wtedy odepchnąłem z wielką siłą Jaskier'a który stanął przede mną patrząc ze zdziwieniem i ciekawością na mnie. Wstałem ledwie trzymając się na łapach. Nagle moje oczy zaczęły mnie piec. Krzyczałem z bólu i to nie tylko pochodzącego z oczu lecz i z całego ciała! Po chwili wszystko ustało. Spojrzałem się na brata i przyjaciela lecz zaskoczyło mnie ich zaskoczenie przez które nie mogli nic wypowiedzieć. Położyłem uszy po sobie i zacząłem się powoli wycofywać. Nagle wpadłem na kałużę a wtedy, ujrzałem coś co było mi nieznane. Widziałem swoje odbicie nieswojego odbicia. W odbiciu byłem ja lecz... inny, straszniejszy. Byłem ciemno buro-niebieski, miałem czarne, dłuższe niż zazwyczaj uszy, wielkie lecz wąskie, czerwone oczy. Wyglądałem... jak nie ja! Zacząłem dyszeć. Zaraz po tym spojrzałem się na towarzyszy. Otworzyłem pysk a wtedy to oni się wycofali o kilka kroków. Spojrzałem się w swoje odbicie a tam ujrzałem zmorę z wielkimi, białymi kłam w pysku a pośrodku pyska znajdował się niebieski, wężowy język. Wycofałem się o kilka kroków. Po czym poczułem silne drgania w głowie. Szum w mojej głowie był ogłuszający i tak kujący, że aż nie do wytrzymania. Złapałem się za głowę po czym zacisnąłem zęby. Wtedy poczułem, że nie mam już kontroli nad sobą
<Jaskier?>