Sangre zaśmiał się. Ach te szczeniaki. Ledwo co osiągnął dorosłość, a już zachowuje się tak, jakby zjadł większość rozumów tego świata.
Gdy Ceres odszedł Sangre postanowił go śledzić. Cichym krokiem podążał są swoim pierworodnym. Formę zmienił na demoniczną, aby lepiej się maskować wśród zarośli. Jego moc stała się słabsza, przez górujące na niebie słońce. Demonowi jednak to nie przeszkadzało. Widział jak jego syn wzbija się w powietrze. A więc wybrał drogę lotną? Niech będzie! Sangre również wzbił się w powietrze. Żałował, że jego moce słabną z światłem słonecznym, ale nie przeszkadzało mu to zbytnio. Walczyć nie miał, a jedynie lecieć. Ceres wylądował obok jakiejś jaskini. Dobrze znanej Sangre. To właśnie tu mieszka jego pierworodny i jego matka. Wylądował bezszelestnie w zaroślach. Łapy stawiał delikatnie, tak aby nie było go wogóle słychać. Ceres zbliżył się do jaskini, z której po chwili wyłoniła się biała jak śnieg wadera. Nie była to jednak Ashera co zaskoczyło basiora.
- Yuki? - spytał Ceres. Widocznie obecność białej zaskoczyła go tak samo jak Sangre.
- Wybacz, że wpadłam bez zapowiedzi. Przyszłam sprawdzić jak miewa się twoja mama. W razie potrzeby miałam zawołać medyka.
- Rozumiem. Dziękuję ci. - odparł Ceres. Sangre przyjrzał się białej waderze. Wyglądała jak śnieg i lód. Ciekawe...
Gdy wadera odeszła, z jaskini wyłoniła się Ashera. Sangre poczuł się dziwnie.
O co jednak chodziło?
- Ceres, zaczynałam się martwić.
- Niepotrzebnie. - odparł samiec. Sangre przyglądał się im. W końcu postanowił wyłonić się zza krzaków. Gdy tylko dał o sobie znać w postaci kroków, ona wilki spojrzały ku niemu.
- Sangre?! - pisnęła Ashera. Ceres natychmiast osłonił matkę swym ciałem.
- Czego tu chcesz ! - warknął młodszy.
- Może trochę szacunku do ojca? - spytał ironicznie.
- Nigdy nie byłeś i nie będziesz moim ojcem! - Sangre udał, że słowa syna uraziły go. Podkulił ogon i złożył po sobie uszy. Po chwili jednak zaczął się śmiać przerażająco. Dwa wilki nieco się cofnęły.
- Niestety mój drogi genów nie oszukasz. - odparł poważnym głosem. - Ja jestem ojcem, a stojąca za tobą Ashera, matką. - dodał. - Mogłem poszukać nieco lepszej partii, lecz jej dobroć... Eh... Niszczenie jej od środka sprawiło mi wiele radości.
- Nie masz prawa mówić tak o niej! - warknął Ceres. Sangre uśmiechnął się.
- Taki waleczny, tak wiele nienawiści. Może jednak z tego nie wyszło nic złego. Pomyśl, gdybym zaczął cię szkolić... Ah! - zawołał podekscytowany. - Moglibyśmy siać chaos i cierpienie razem!
- Nie mam zamiaru się na to godzić !
- Przynudzasz. - odparł Sangre zrezygnowany. - Ciągle tylko, nie i nie. A ja mówię ci, że masz się mnie słuchać!
- Nigdy! Lepiej stąd odejdź zanim się jeszcze bardziej zdenerwuje!
- A co mi kochaniutki zrobisz? Może nie wyraziłem się zbyt jasno... - zaczął, a jego oczy przybrały jeszcze bardziej krwisty kolor. - Należysz do mnie. Nie po to męczyłem się z Asherą by teraz mój syn stawiał opór. Ujmę to tak. Albo się zgadzasz, albo twoja matula przejdzie kolejne piekło i to co jej zrobiłem wcześniej, nie będzie porównywalne do tego, co uczynię jej za twoje nieposłuszeństwo. Stać mnie na wiele więcej. - odparł poważnie. Jego głos zdawał się odbijać echem. Ashera ledwo trzymała się na łapach.
- To jak będzie? - spytał Sangre.
<Ceres? Pora zaczynać akcje UwU>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz