Jesień była w pełnym rozkwicie, gdy spotkałem Lato. Dnia ciepłego i przyjemnie jasnego, podążała sobie spokojnie, z naprzeciwka, leśną ścieżką. Odruchowo uniosłem kąciki pyska, zanim jeszcze zdążyłem dobrze sobie przypomnieć, kogo tak właściwie mam przed oczyma. Doprawdy, niezawodny mechanizm strategicznej podświadomości. Gubiłem się w ogromie własnego intelektu.
Śmiech przez łzy.
Z początku zacząłem zastanawiać się, co ta osoba w ogóle robi na mojej drodze, próbowałem przyporządkować jej pysk do grupy innych znajomych pysków, ale gdy na skinienie głowy na powitanie odpowiedziała swoim mrukliwym "dzień dobry", w jednej chwili przełączniki w mojej głowie przeskoczyły i przypomniałem sobie - ach tak, to tamta agentka z zielonego lasu.
- Co to musi być za ważna misja, która sprowadza naszą panią... z tego co pamiętam, pustelnik, aż na tak uczęszczaną ścieżkę?
- Idę... po zioła. A co było aż tak przerażające, żeby wygonić naszego, z tego co pamiętam, alfę, w miejsce, gdzie spotyka się głównie przyzwoite jednostki?
- Dziś zanęciło mnie raczej wyjątkowo niskie ich stężenie. Zresztą, to moja wataha, weź to troszeczkę pod uwagę - uśmiechnąłem się czekając, aż wilczyca podejdzie jeszcze bliżej, by zawrócić i energicznie zrównać z nią kroku. Prychnęła cicho, bez słowa idąc dalej. Zatrzymałem się na chwilę, by rozciągnąć mięśnie, po czym dogoniłem ją truchtem - to co, gdzie dziś idziemy?
- A co to, wycieczka?
- Powiedzmy, inspekcja pracy. Mój wspólnik od tych spraw jest akurat zajęty, więc załatwię to sam. Prowadź i opowiadaj, opowiadaj, jak ci się tu u nas pracuje? Czy jeszcze nie zatrułaś nikogo grzybkami halucykami, nie dałaś komuś rady, która zniszczyła mu całe życie?
< Lato? Proooszę, tylko nie odwal mi takiego numeru, jak przy poprzednim odpisie, bo nie wiem, kiedy następnym razem zdobędę tyle silnej woli, żeby ogarnąć opko xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz