Ry nie mógł uwierzyć w całe to piękno, tym bardziej pomimo
późnej godziny nie potrafił usnąć, rozbudzony niezwykle jasnym światłem. Około
północy wymknął się więc z polanki, by pobiec przez noc. Pierwszą godną uwagi
rzeczą, na jaką natrafił pośród lasu, była rzeka. W gładkim nurcie zanurzył się
cały kryształ nieba, nadając nocy dwa cudowne oblicza: jedno odbite, a drugie
prawdziwe.
Młody basior usiadł przy brzegu, śmiejąc się cicho do
siebie. Skinieniem głowy przywitał białą postać, do której zwykł mówić nocami.
Tego dnia zdawało mu się, że czuł prawie jej cielesną obecność przy swoim boku.
Czy noc kiedykolwiek była piękniejsza? Czy kiedyś istniały lepsze warunki na
taką rozmowę?
Cześć, przywitał
się w myślach, patrząc na odbity na
wodzie księżyc, którego okrągły kształt zagłuszały wibrujące fale. Z jakiegoś
powodu czuł, że powinien się spieszyć. Jeśli
możesz mnie usłyszeć, wiedz, że wszystko u mnie dobrze. Zaśmiał się cicho. Siostry odkryły, gdzie znikam na treningi,
ale nie przeszkadza mi to. Ćwiczymy teraz razem. Uwielbiamy się ścigać. Ja
także, chociaż zawsze dobiegam do mety jako ostatni. Trudno. Zgaduję, że
odrobina dodatkowej motywacji nigdy nie zaszkodzi.
Zastrzygł uszami, rozglądając się nerwowo po sennej okolicy.
Upewniwszy się, że jest sam, pożegnał się cicho, po czym pobiegł do domu.
Okrężną drogą. Wrona jeszcze zobaczy, kto
tutaj jest najlepszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz