poniedziałek, 28 września 2020

Od Magnusa CD Tiski – „Inna Droga”

Spojrzałem w lazurowe tęczówki Tiski. Czułem ekscytację i zapomniałem na chwilę o wszystkim co się teraz dzieję wokół nas. Byłem najedzony, zmęczony polowaniem i przyjacielską walką. Pomimo wygranej wadery czułem się jakbym to ja właśnie wygrał. Wystarczyło mi, że patrzyłem głęboko w oczy waderze, z którą mógłbym zacząć wszystko od nowa. Po raz pierwszy otworzyłem się na kogoś bardziej niż uważał mój rozum. Od lat słyszałem w głowie zdania wzbraniające mnie przed jakimikolwiek zagłębianiem się w głębsze relacje. Miałem tylko Karę i to mi wystarczało. Przynajmniej do dzisiaj. Gdy poczułem ciepło języka Tiski na pysku, wszystkie racjonalne myśli wyparowały. Wykorzystałem chwilę słabości wadery i przeturlałem się wraz z nią na bok. Teraz to ja mogłem patrzeć na nią z góry. Wilczyca spojrzała na mnie zdziwiona i zaśmiała się po chwili.

- Zawsze musisz być na górze, Magnus? – spytała przekornie.

- A jakże. – odpowiedziałem z półuśmiechem. Zszedłem z Wadery i pomogłem jej wstać na równe łapy. Usiedliśmy obok siebie i patrzyliśmy na otaczającą nas naturę. Może i była sztucznie posadzona, ale miała swój urok. Chciałbym jednak poczuć zimny, jesienny deszcz, który starał się przedrzeć przez otaczający nas sufit.

- Myślisz, że jest tu gdzieś coś do picia? – spytałem, mieląc w pysku suchą ślinę i wstałem dając waderze do zrozumienia, że powinniśmy czegoś poszukać. Zanim jednak odpowiedziała, usłyszeliśmy trzask. Wyładowania atmosferyczne nie robiły na nas większego wrażenia, ale dziwnie było je słyszeć przytłumione przez grube ściany hangaru. Nasłuchiwaliśmy chwilę czy piorun się powtórzy a gdy to nie nastąpiło, ruszyliśmy na poszukiwania wody. Po jakiś dziesięciu minutach usłyszeliśmy szumiącą wodę, a po kolejnych pięciu zobaczyliśmy piękny wodospad i… Karę. Oniemiałem nie wiedząc co zrobić. Wadera zobaczyła nas dopiero po jakimś czasie i podbiegła równie zaskoczona jak my. Wadery uściskały się i wymieniły smutne uśmiechy. Nagle poczułem poczucie winy, że zamiast jej szukać, starać się dowiedzieć co się z nią dzieję, przesiadywałem swoje w sztucznym lesie z Tiską.

- Kara, ja. – zacząłem, ale nie wiedziałem jak skończyć. – Wszystko z Tobą w porządku?

- Tak, jakoś się trzymam. – uśmiechnęła się delikatnie i otarła swój pysk o mój. – cieszę się, że Cię widzę.

- Ostatnio jak cię widziałem ledwo żyłaś. Co się stało? Wyglądasz lepiej niż przed porwaniem – powiedziałem patrząc na jej lśniące rude futro i mięśnie które zaczęły być już widoczne. Tylko błysk w oczach zniknął. Otoczka była piękna, lecz pusta. Wadera westchnęła i wzruszyła ramionami.

- Po prostu przestałam się opierać. Dali mi nawet wyjątkowo przytulną kwaterę! – uśmiechnęła się szeroko, jednak nie widziałem w tym uśmiechu szczęścia. – Naprawdę wszystko ze mną w porządku, Magnus. Nie musisz się martwić.

Uśmiechnąłem się. Czułem jednak duże zmiany w zachowaniu Kary. W głowie już zaświtała mi myśl o jak najszybszej ucieczce. Tiska nie chcąc wtrącać się w naszą rozmowę, odsunęła się trochę i  tylko obserwowała.

- Właściwie… – zaczęła nagle Kara patrząc na nas. Już myślałem co jej powiedzieć jako wymówkę, że przyszliśmy tutaj prawie trzymając się za łapy. Okazała się jednak zbędna – co ty tu robisz Tiska? Przecież wypchnęłam Cię spod siatki, prawda?

Spojrzałem na białą waderę. W jej oczach widać było zdziwienie, ale zaraz potem zaczęła się tłumaczyć. Mówiła, że czegoś nie może nam powiedzieć, ale jej obecność tutaj jest bardzo ważna. Bała się, bo nie wiedziała jak dużą technologię posiadają ludzie… przestałem jej słuchać. Spojrzałem na Karę z obojętnym już wzrokiem po czym odwróciłem się i odszedłem w głąb lasu. Dopiero po chwili słychać było nawołujące mnie wadery. Szedłem przed siebie i nie mogłem w to uwierzyć. Dlaczego miałaby tak ryzykować? Kara nie po to ją ratowała, żeby ponownie dała się złapać. Nie potrafiłem nawet odczytać swoich własnych uczuć. Tak dużo jej dzisiaj wyznałem. A ona siedziała i głównie słuchała.

- Magnus! Wysłuchaj mnie! – usłyszałem za sobą. Mogłem się tego spodziewać po sprinterce, ale dobrze skoro chciała to porozmawiamy. Tiska zwolniła i stanęła tuż obok mnie.

- Czemu miałbym? Okłamałaś mnie, to co teraz powiesz także może nie równać się z prawdą. – odpowiedziałem jej dość obojętnym tonem, podszytym jedynie irytacją. Mur, który ułożyłem po śmierci Karou właśnie wracał na swoje miejsce.

- Nigdy Cię nie okłamałam! – emocje bijące od wadery mogłyby zwalić z nóg. – Nie chciałam Ci nic mówić, żeby Cię nie martwić. – lazurowe oczy zeszkliły się delikatnie.

- Nie martwić? – poddenerwowanie  brało w górę. I dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że to wszystko była moja wina. – Wiesz co, właściwie nic się nie stało. Jak chcesz tu być to proszę bardzo. Nie powinienem Cię angażować w tą akcję od samego początku.

- Co masz na myśli?

- To, że obniżyłem swoje standardy, ale spokojnie już więcej nie popełnię tego błędu.

- Co zrobiłeś? – usłyszałem niedowierzanie w głosie wadery. Zaśmiała się prześmiewczo. – Wiesz? Masz rację. To tylko i wyłącznie Twoja wina. Gdybyś nie był takim gburem i samotnikiem, to taka dobra wadera jak ja nie chciałaby się Tobą zająć i nie biegłaby wszędzie, żeby Ciebie uratować!

- Mnie uratować? Mnie nie trzeba ratować. – parsknąłem jak dziecko, ale moje serce, którego jeszcze nie zdążyłem otoczyć murem drgnęło na słowa Tiski.

- Zastanów się nad sobą. – powiedziała i zaczęła odchodzić ode mnie tyłem. – Prawda jest taka, że zrobiłbyś dla mnie dokładnie to samo. – pojedyncza łza spłynęła z jej świetlistych oczu. – A jeśli nie dla mnie to przynajmniej dla Kary.

I odbiegła. Plątanina myśli latała mi po głowie, a ja nie potrafiłem wyłapać chociaż jednej sensownej. Dlaczego się tak zachowałem? Przecież miała racje. Pobiegłbym za nią nawet na koniec świata, a jednak teraz nie byłem w stanie tego zrobić. Położyłem się w miejscu gdzie stałem i schowałem głowę w łapach. Zmęczenie zrobiło swoje i po kilkunastu minutach zasnąłem.

Kara leżała przykuta do fotela po raz kolejny. Nie ruszała się, ale jej klatka piersiowa podnosiła się i opadała dając mi znać, że nadal żyje. Trzech ludzi stało wokół niej i wykonywało dziwne czynności. Kolejna trójka stała za szklaną ścianą i obserwowało uważnie całą operację. Pykające wokół urządzenia były mocno irytujące, ale chyba miały duże znaczenie bo jeden z ludzi w fartuchu cały czas obserwował je uważnie i coś wykrzykiwał.

- Możemy zaczynać. – powiedział człowiek stojący przy głowie Kary. Zaczął prosić o różne przedmioty i grzebać przy zasłoniętej dziwnym kołnierzem głowie wadery. Chciałem zobaczyć co się tam dzieję, ale nie byłem w stanie. Po jakimś czasie w ręku człowieka pojawiła się gruba i długa igła. Moje serce zabiło mocniej gdy zdałem sobie sprawę, że zamierza włożyć ją w mózg mojej siostry. Wszyscy nagle zamilkli. Słyszalne były już tylko pikające maszyny. Ten, który obserwował monitory nagle zaczął coś wykrzykiwać. Maszyny pikały szybciej, ale igła nadal znajdowała się w mózgu Kary.

- Zabijesz ją! – krzyknął jeden z ludzi za szybą pokoju. Trzymający igłę spokojnie wyciągnął narzędzie z ciała, w tym samym momencie maszyny przestały pikać, a klatka piersiowa Kary nie podniosła się ponownie.

- KARA! – krzyknąłem wybudzając się ze snu. Szybko pobiegłem do wodospadu, gdzie ostatnio ją widziałem, ale nie było po niej śladu. Tiska leżała przy drzewie, otoczona  chmara szyszek. Moje chaotyczne poszukiwania obudziły ją.

- Widziałaś Karę? – spytałem od razu oszołomiony.

- Nie, jak wróciłam tu po naszej kłótni już jej nie było. Myślałam, że poszła do Ciebie. – powiedziała zaspana i ziewnęła przeciągle. – Coś się stało Karze?

- Tak. Nie jestem pewny czy nadal żyje.

<Tiska?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz