niedziela, 27 września 2020

Od Magnusa – ”Rezerwat” cz. 4

Wyszedłem z jaskini zaraz za Karou. Wadera była tak samo roztrzęsiona jak ja. Spaliśmy wyjątkowo krótko, ale wspomnienia – tak mi się wydawało, że to wspomnienia – bardzo szybko nas wybudziły. Wyszliśmy w chłodny wrześniowy poranek, kompletnie nie wiedząc co teraz począć.

- Co ci się śniło? – spytałem gdy na horyzoncie zaczęło pojawiać się słońce. Kara westchnęła cicho i pokręciła głową z niedowierzania.

- Byłam przykuta do stołu. Naokoło mnie były te… istoty. Przyklejali do mnie różne rzeczy, szczypali, wbijali ostro zakończone przedmioty. Później byłam zamknięta w mocno oświetlonym pomieszczeniu, które wywoływało mocny ból głowy.

- Czyli podobnie jak u mnie. Jak myślisz, innym też to robią? W sensie dorosłym?

- Nie byłabym zdziwiona. Ale to może oznaczać, że całe nasze życie to ściema. – spojrzałem ze zmartwieniem na waderę. Poczułem się dziwnie gdy zobaczyłem smutek i strach w jej oczach. Miałem ogromną ochotę, otoczyć Karę kokonem i nigdy nie wypuszczać, by nic jej się więcej nie stało.

Do południa siedzieliśmy na plaży i dyskutowaliśmy co powinniśmy teraz zrobić. Doszliśmy do wniosku, że na pewno jesteśmy non stop obserwowani. Już wiedzieliśmy, dlaczego w pobliżu wodospadu, w którym byliśmy wczorajszego dnia, było tak dużo latających spodków. Woda, albo ryby z tamtego miejsca wróciły nam wspomnienia, co oznaczało, że mogliśmy zniszczyć ich plany, jakiekolwiek by one nie były. Żeby to zrobić, musieliśmy jednak być bardzo ostrożni. Zdecydowaliśmy więc, że musimy zachowywać się w miarę normalnie, żeby nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń. Prawie od urodzenia spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, dlatego na szczęście to nie stanowiło problemu. Nie mogliśmy jednak nagle zacząć wszystkim rozpowiadać co wiemy, bo o ile by nam uwierzyli, to większą grupę na pewno łatwiej byłoby zdemaskować. Byliśmy zdani tylko na siebie, kolejnej szansy mogliśmy już nie dostać.

---

Przemęczone, czerwone oczy patrzyły tępo w ekran ukazujący statystyki na niedawno wytworzonej „mapie”. Projekt „Rezerwat” działał od jakiegoś miesiąca, a już wywołał niemałe poruszenie w mediach. Organizatorom przedsięwzięcia udało się uniknąć wycieku danych, ale przez kontrowersyjność projektu wielu pracowników zrezygnowało z dalszego uczestniczenia. Sprawiło to, że na pokładzie zostali już tylko ci najbardziej lojalni i wierzący w efekty pracy. Jednak szły za tym też niewyobrażalne nadgodziny i pomimo tego, że były płatne, to zdawało się to niewystarczające. To pierwszy raz, gdy projekt tego typu przeszedł oficjalne rządowe testy. Pierwsze miesiące były najistotniejsze. Najmniejszy błąd mógł kosztować wszystkich pracę, karierę a możliwe, że nawet życie. W momencie, gdy projekt okaże się fiaskiem, rząd na pewno będzie chciał zatuszować sprawę. W końcu wszyscy dokładnie wiedzieli, że zgadzają się na nielegalne eksperymenty na zwierzętach, prawdopodobne ich torturowanie i przetrzymywanie bez ich woli. Mężczyzna patrzący w ekran, sięgnął po stojący obok kubek. Podniósł naczynie do ust gdy jednak nie poczuł cieczy spływającej w dół jego przełyku westchnął rozdrażniony. Spojrzał ponownie na monitor i włączył jeden z większych dronów skanujących teren i znajdujące się na nim zwierzęta. Ustawił go na sprawdzanie dostępnej ilości pożywienia dla wilków. Projekt zakładał zbadanie każdej czynności i fizyczności wilków. Od zachowania poszczególnych wilków w stadzie, przez badania nad mocami, na sprawdzaniu potrzebnej żywności w watasze. Mężczyzna wstał od biurka i biorąc ze sobą swój kubek poszedł w stronę kuchni, prawdopodobnie w celu zrobienia sobie kolejnej kawy. Przez brak ludzi, miał już trzecią nocną zmianę w tym tygodniu. Trzy nieprzespane noce, bez możliwości odespania w ciągu dnia to już było dla niego zbyt dużo. Gdy gorąca kawa znalazła się ponownie w rozdygotanej od nadmiaru kofeiny ręce badacza, wrócił on na swoje stałe już miejsce. Dron uwijając się dość szybko pokazał już wyniki dostępnej jeszcze zwierzyny dla badanych wilków. Mężczyzna przeleciał szybko wzrokiem po rubrykach i tabelkach po czym dodał wszystko do raportu dziennego. Zmęczenie i coraz słabszy wzrok sprawiły, że nie zauważył zniknięcia dwóch japońskich karpi koi, których lśniąca łuska posiadała przedziwną właściwość niwelowania działania propanololu, który był stosowany do wymazywania wspomnień badanych okazów…

---

Przez resztę dnia staraliśmy się zachowywać tak jak mieliśmy w zwyczaju. Byliśmy jednak czujni i wypatrywaliśmy wszelkich niewyjaśnionych zjawisk i dźwięków, które wcześniej uważaliśmy za stosunkowo normalne. Baliśmy się na razie wrócić nad wodospad, był najbardziej strzeżony i nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy ile szczęścia mieliśmy poprzedniego dnia. W trakcie polowania z Karą i Malfoyem, próbowałem go delikatnie wypytać, czy niektóre z zachodzących tu zjawisk były dla niego całkowicie normalne. Basior jednak całkowicie zbywał moje pytania tak jak miał to w zwyczaju. Postanowiłem sobie, że następny dzień spędzę z Kortezem, który na pewno chętnie odpowie na zadane przeze mnie pytania. Zauważyłem też, że Kara ma problem z ukrywaniem swoich uczuć. Malfoy kilka razy pytał się jej czy dobrze się czuję. Nie dziwiłem się mu, w końcu jej zwyczajowa pozytywność i energia nagle gdzieś wyparowały. Dzień minął nam wyjątkowo szybko, Kara była cicha i zamyślona. Czekałem na moment gdy znajdziemy się w mojej jaskini, żeby móc z nią porozmawiać sam na sam. Ona jednak zniknęła w połowie drogi na moją plażę.

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz