Tym razem samiec postanowił sam udać się na mały trening. Gdy tylko wyszło słońce, Naoru wyszedł z jaskini. Truchtem pognał w kierunku jeziora. Dziś miał ustalony przebieg treningu. Głównym ćwiczeniem było jezioro. Gdy basior znalazł się na miejscu zatrzymał się przy brzegu. Szum wody wydawał mu się taki spokojny. Uśmiechnął się.
- Dzień idealny. - odparł kładąc łapę na wodzie. Nic się jednak nie stało. Naoru nieco spochmurniał. Spokojnie Nao. To tylko chwilowe. Samiec ponownie przyłożył łapę do wody. Ciągle nic. Samiec zaczął się już nieco denerwować.
- Ostatni raz. - powiedział sam do siebie. Zebrał wszystkie myśli i wstał. Położył łapę na tafli wody z zamkniętymi oczami. Zaczął myśleć o wszystkich pozytywnych chwilach. Poczuł zimno pod łapą. Gdy otworzył oczy, zauważył, że udało mu się. Fragment wody w jeziorze zamarzł, tworząc powierzchnię idealną do chodzenia. Niestety była ślizga. Basiorowi jednak to nie przeszkadzało. Dzięki mocy lodu nie ślizgał się na nim. Po chwili dołożył kolejną łapę, kolejną i kolejną. Gdy stał już całkiem na tafli wody, a raczej powstałym z niej lodzie, zaczął kierować się ku środkowi. Krok za krokiem. Łapy stąpały po lodowej powierzchni. Naoru starał się nie rozkojarzyć. Skupienie było kluczem. Gdy znalazł się na środku uśmiechnął się dumny.
- Udało się. - powiedział szczęśliwy. Nagle poczuł jak lód pod jego łapami pęka.
- Ojć. - zdążył powiedzieć jedynie tyle, zanim wpadł do wody. Wynurzył się po chwili i począł płynąć ku brzegowi. Cały mokry wyszedł i otrzepał się.
- Kąpieli też zdążyłem zaliczyć. - powiedział rozbawiony. Po otrzepaniu ruszył do domu, gdzie czekała na niego Yuki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz