- Masz nad czym pracować. – powiedziała wadera po kilku próbach krótkiego sprintu. Jej delikatnie zdyszany oddech, pokazywał zmęczenie, które usilnie starała się ukryć.
- Może po prostu ty będziesz
szybka a ja silny… - wysapałem przez zaciśnięte, piekące gardło.
- Jeśli mamy razem pracować,
oboje musimy być dobrzy we wszystkim, żeby móc w razie czego wkroczyć i
zastąpić drugą osobę. – obróciłem oczami i uśmiechnąłem się delikatnie.
- Jakoś nie potrzebowałaś takich
trików, gdy polowałaś na własną rękę, moja Droga.
- Dobra. Koniec pogaduszek,
wracaj do treningu. – skróciła naszą rozmowę, a ja zacząłem wykonywać jej
polecenie. Po raz kolejny moje ciężkie ciało nie chciało współpracować tak jak
tego chciałem i oczekiwałem. Jednak jak to mówią, praktyka czyni mistrza. Więc
próbowałem kolejny raz, kolejny i kolejny, do momentu aż opuszki moich łap
piekły od otarć z ziemią.
- No dobra, odrobinę lepiej.
Wystarczy na dzisiaj. – powiedziała w końcu moja trenerka. – Jutro o tej samej
porze. – odwróciła się. – A! – krzyknęła jeszcze nie odwracając głowy w moją
stronę. – Mam ochotę na rybę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz