Po dobrym posiłku odpoczęliśmy chwilę i rozmawialiśmy o tym co mnie dzisiaj czeka. Postanowiła zrobić mi trening szybkości na krótkich dystansach, żeby sprawdzić szybkość rozpędu. Gdy czuliśmy, że jedzenie już dobrze się zadomowiło w naszych żołądkach, przystąpiliśmy do treningu. Wadera ustawiła mi krótkie odcinki, które miałem przebiec, zatrzymać się w danym miejscu i zacząć biec ponownie. Po pierwszych próbach Tiska nie wyglądała na zadowoloną.
- Twój start jest bardzo wolny,
zanim ty zaczniesz biec z całą możliwą szybkością, ja już dawno skończę odcinek.
– powiedziała mlaskając z niezadowolenia.
- Sprawdźmy, więc to trenerko…
Zamiast tak stać i obserwować może pobiegniesz ze mną? – błysk w oku wadery dał
mi do zrozumienia, że dała się złapać na rzucony przeze mnie haczyk. Stanęliśmy
razem na wyimaginowanym starcie i ruszyliśmy na 3…4… ry. Tiska miała całkowitą racje.
Moje masywne ciao nie chciało ze mną współpracować i biec na całkowitej szybkości
od początku biegu. Miło było jednak zobaczyć po raz kolejny niesamowity bieg
Tiski. Nie mogłem zaprzeczyć, że była urodzoną sprinterką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz