Wstałem o świcie z zamiarem rozpoczęcia dnia od posiłku. Czując jednak coraz chłodniejsze poranki, zdałem sobie sprawę, że minęło zdecydowanie zbyt dużo czasu od mojego ostatniego treningu. Tak więc o jeszcze suchym żołądku, rozpocząłem standardową przebieżkę wzdłuż plaży. Słońce wstawało mozolnie, ukryte za jesienną mgłą. Jego delikatne promienie miały już zbyt małą siłę, żeby przebić się przez gęstą, naturalną powłokę. Biegałem szybszym truchtem dla rozgrzania i wzmocnienia do momentu gdy mój żołądek upierał się przy śniadaniu. Słońce znajdowało się już dość wysoko, a temperatura wzrosła razem z opadającą mgłą. Przy ostatnim okrążeniu, skręciłem w stronę polany życia, w celu upolowania czegoś na śniadanie. Już dobiegając czułem zapach zwierzyny. Nie tracąc czasu wybrałem pierwszą sarnę, która stanęła na mojej drodze. Nie było to łatwe polowanie, ale po kilkunastu minutach czekania w końcu znalazłem idealny moment. Tym razem nie chciałem używać mocy, w końcu musiałem wyćwiczyć siłę, więc dlaczego by nie wykorzystać sytuacji. Sarna spłoszyła się szybko gdy tylko wybiegłem w jej stronę. Ścigałem ją długo, czując ból mięśni od zbyt długiego biegu. Ostatecznie udało mi się upolować zwierzynę, która wypłoszyła się w pobliże wysokich skałek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz