wtorek, 29 września 2020

Od Magnusa – 5 trening siły

Obudziły mnie z rana ciche jęki i westchnienia.

- Czy ktoś mógłby zgasić to światło? – usłyszałem głos obok mnie. Otworzyłem powoli oczy by dowiedzieć się o co dokładnie chodzi. Do jaskini właśnie wtargnęły pierwsze poranne promienie słońca. W przeciwieństwie do wczorajszego dnia, dzisiaj nie było mgły a dzień zapowiadał się nadzwyczaj pogodnie.

- Masz na myśli słońce? – spytałem przymykając oczy jeszcze chociaż na chwilę. Przebudzenie sprawiło, że od razu poczułem rozchodzące się po moim ciele zakwasy, a przecież dzisiaj też czekał mnie trening. Usłyszałem, że wadera obruszyła się na dźwięk mojego głosu.

- Kto tu jest!? To ty Magnus? – spytała otwierając jedno oko. – Co ty robisz w mojej jaskini? – Spojrzałem na nią już kompletnie przebudzony i z szeroko otwartymi oczami. Wokoło nas  walały się resztki po wczorajszej kolacji. No cóż żadne z nas nie miało siły, że posprzątać.

- Masz na myśli MOJĄ jaskinię? – powiedziałem specjalnie akcentując na jedno słowo. Wadera otworzyła oczy szerzej i rozejrzała się po wnętrzu. Syknęła cicho na znak protestu do  oślepiającego światła. W końcu ukryła pysk w łapach i jęknęła.

- Co się wczoraj staaało. Co ja tu robię?

- Sam chciałbym wiedzieć, ale na razie – zacząłem wstając ze starannie ułożonych skór. – idę na poranną przebieżkę. Tobie też by dobrze zrobiła. Na kaca najlepszy jest ruch.

- Nie wiem skąd to niby wytrzasnąłeś… - powiedziała z przekąsem Tiska. – ale idę z Tobą. Lepsze to niż zdychanie tutaj. Powoli wygramoliliśmy się z jaskini i rozpoczęliśmy trucht po plaży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz