piątek, 25 września 2020

Od Magnusa CD Tiski – „Inna Droga”

Patrzyłem otępiały, w jasne, tnące światło. Mój umysł budził się i zasypiał jakby nie chciał uczestniczyć w tym co następowało. Rejestrowałem jedynie urywki, ale nie byłem w stanie ich dopasować. Wszystko zlewało się ze sobą przez co nie mogłem nawet odróżnić snu od jawy. Czułem na sobie śliskie, niedelikatne kończyny, należące do badających mnie ludzi. Byli odziani w uniformy zasłaniające każdy kawałek ciała prócz twarzy. Można by aż rzec, że wyglądali jak olbrzymie członki ubrane w obrzydliwe lateksowe fartuszki. W następnej chwili zobaczyłem zupełnie inny scenariusz. Czułem delikatny wiatr mierzwiący moją sierść, obok mnie stała Kara i Tiska, rozmawiające i śmiejące się z radości. Błogość i szczęście były wręcz namacalne. Na drugim końcu polany pojawiła się Karou. Poruszała się niczym gazela na wybiegu. Jej ognisto ruda sierść falowała na wietrze i pod wpływem jej ruchów. Gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się i truchtem zaczęła zbliżać w naszą stronę.

- Magnus! – krzyknęła nagle stojąca obok mnie Tiska. Spojrzałem w jej stronę z pytaniem w oczach. – Magnuuus! – powtórzyła przeciągając moje imię. Spojrzałem ponownie na zbliżającą się do nas Karou. Wydawało się jednak, że nie zbliżyła się nawet o milimetr. Tiska nadal mnie wołała, a mój wzrok skakał z białej wadery na rudą. Gdy Karou zaczęła znikać niczym mgła, wiedziałem już, że śnię. Zacząłem biec w jej stronę i krzyczeć, by mnie ponownie nie opuszczała. Nie posłuchała jednak…

- Magnus! – ocknąłem się gwałtownie i spojrzałem w piękne, niebieskie, błyszczące z przerażenia oczy.

---

- Generał nie będzie zachwycony. – powiedział jeden z wielu pionków Fiodorowa.

- A czy kiedykolwiek jest? – westchnął kolejny pracownik. Stali z założonymi rękami przed ekranem monitora, ukazującego jedno ze wspomnień niebieskiego wilka.

- Jak mogliśmy tego nie zauważyć!? Przecież jego moc jest tak jedyna w swoim rodzaju, a do tego widoczna goły okiem!

- Byliśmy pewni, że to nowe wilki. Teraz już wiemy skąd wiedzieli o naszym istnieniu i tak zawzięcie z nami walczyli… Bez wstrzykiwanego raz na kilka miesięcy serum, przypomnieli sobie wszystko o czym pamiętać nie powinni.

- A co z nadajnikami? Przecież powinni je mieć. Myśleliśmy, że skoro przestały się poruszać i funkcjonować, to ostatnie wilki z Rezerwatu są już martwe.

- Mają rany. Musieli je wyciągnąć jakiś czas temu. – mężczyźni westchnęli zrezygnowani. Wiedzieli, że muszą się przygotować co najmniej na naganne, za tak dużą niesubordynację.

- A ta ruda? Jest jakoś spokrewniona z tym tutaj nie? – powiedział jeden z nich wskazując na zamkniętego w szklanym pomieszczeniu basiora.

- Ta, z tego co pamiętam to jego… - towarzysz nie dokończył, ponieważ do pomieszczenia wszedł starszy oficer. Mężczyźni stanęli na baczność i zasalutowali podwładnemu. Oficer spojrzał na otaczającą scenerię, dokładnie lustrując każdy kąt. Patrząc na komputer ze wspomnieniem nawet nie mrugnął. Po kilku minutach przyglądania się postępom, skierował się do wyjścia.

- Pozbyć się wszelkich dowodów! – krzyknął przy drzwiach i odwrócił głowę w stronę żołnierzy. Ci patrząc na profil oficera pokiwali szybko głowami. – WSZYSTKICH dowodów. Lepiej dla was, by generał o niczym się nie dowiedział…

---

- Tiska… - szepnąłem nadal odurzony, właściwie nie wiedziałem nawet czym. Świat wirował, a mocne białe światło oślepiało mnie za każdym razem jak próbowałem otworzyć oczy. Czułem i słyszałem obecność wadery, ale dopiero po kilku chwilach byłem w stanie ją zobaczyć.

- Co oni ci zrobili? - powiedziała z przerażeniem w głosie. Gdy w końcu przyzwyczaiłem się do jasności, a zawroty głowy na chwilę ustały, spojrzałem w oczy wadery. Widziałem w nich strach, tęsknotę i… litość. To ostatnie mocno uderzało w moje ego. Wzbudzanie litości zdecydowanie nie należało do moich standardowych zadań.

- Nie jestem pewien. – powiedziałem, starając się by głos mi się nie łamał. Wadera leżała obok mnie a na jej łapach lśniły brudno-srebrne kajdany. Gdy spojrzałem na swoje kończyny, nie odnalazłem nic podobnego. Spróbowałem więc wstać, z marnym jednak skutkiem. Nie chcą wyjść przy Tisce na niedołężnego, nie próbowałem ponownie. Położyłem głowę na łapach i zamknąłem zmęczone oczy

- Jak to się stało, że złapali całą naszą trójkę? – spytałem po kilku godzinach ciszy i rozmyślań.

- Chyba po prostu wiedzą co robią. – powiedziała bez cienia zastanowienia. Nie chcąc drążyć tematu, przyjąłem jej odpowiedź.

- Widziałaś może Karę?

- Nie. Trzymają mnie tu od początku. Dają jeść i pić. Przed Twoim przybyciem mnie uśpili, pewnie żebym nie widziała twarzy tych, którzy cię wnosili. – wadera wzruszyła ramionami jakby nie do końca w to wierząc. Nie wyglądała na zlęknioną o siebie, bardziej jakby czekała cierpliwie na rozwój wydarzeń.

- Dawali ci jedzenie? Szczęściara – uśmiechnąłem się przekornie, a Tiska nieśmiało to odwzajemniła. Cieszyłem się, że nic jej nie jest, ale miałem dużą nadzieję, że jednak ona zdążyła uciec. Teraz i tak najbardziej martwiłem się o Karę... a co jeśli nadal na niej eksperymentują? Ostatnio ledwo uszła z życiem.

<Tiska?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz