Patrzyłem otępiały, w jasne, tnące światło. Mój umysł budził się i zasypiał jakby nie chciał uczestniczyć w tym co następowało. Rejestrowałem jedynie urywki, ale nie byłem w stanie ich dopasować. Wszystko zlewało się ze sobą przez co nie mogłem nawet odróżnić snu od jawy. Czułem na sobie śliskie, niedelikatne kończyny, należące do badających mnie ludzi. Byli odziani w uniformy zasłaniające każdy kawałek ciała prócz twarzy. Można by aż rzec, że wyglądali jak olbrzymie członki ubrane w obrzydliwe lateksowe fartuszki. W następnej chwili zobaczyłem zupełnie inny scenariusz. Czułem delikatny wiatr mierzwiący moją sierść, obok mnie stała Kara i Tiska, rozmawiające i śmiejące się z radości. Błogość i szczęście były wręcz namacalne. Na drugim końcu polany pojawiła się Karou. Poruszała się niczym gazela na wybiegu. Jej ognisto ruda sierść falowała na wietrze i pod wpływem jej ruchów. Gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się i truchtem zaczęła zbliżać w naszą stronę.
- Magnus! – krzyknęła nagle stojąca obok mnie Tiska.
Spojrzałem w jej stronę z pytaniem w oczach. – Magnuuus! – powtórzyła
przeciągając moje imię. Spojrzałem ponownie na zbliżającą się do nas Karou.
Wydawało się jednak, że nie zbliżyła się nawet o milimetr. Tiska nadal mnie
wołała, a mój wzrok skakał z białej wadery na rudą. Gdy Karou zaczęła znikać
niczym mgła, wiedziałem już, że śnię. Zacząłem biec w jej stronę i krzyczeć, by
mnie ponownie nie opuszczała. Nie posłuchała jednak…
- Magnus! – ocknąłem się gwałtownie i spojrzałem w
piękne, niebieskie, błyszczące z przerażenia oczy.
---
- Generał nie będzie zachwycony. – powiedział jeden
z wielu pionków Fiodorowa.
- A czy kiedykolwiek jest? – westchnął kolejny
pracownik. Stali z założonymi rękami przed ekranem monitora, ukazującego jedno
ze wspomnień niebieskiego wilka.
- Jak mogliśmy tego nie zauważyć!? Przecież jego moc
jest tak jedyna w swoim rodzaju, a do tego widoczna goły okiem!
- Byliśmy pewni, że to nowe wilki. Teraz już wiemy
skąd wiedzieli o naszym istnieniu i tak zawzięcie z nami walczyli… Bez wstrzykiwanego
raz na kilka miesięcy serum, przypomnieli sobie wszystko o czym pamiętać nie
powinni.
- A co z nadajnikami? Przecież powinni je mieć.
Myśleliśmy, że skoro przestały się poruszać i funkcjonować, to ostatnie wilki z
Rezerwatu są już martwe.
- Mają rany. Musieli je wyciągnąć jakiś czas temu. –
mężczyźni westchnęli zrezygnowani. Wiedzieli, że muszą się przygotować co
najmniej na naganne, za tak dużą niesubordynację.
- A ta ruda? Jest jakoś spokrewniona z tym tutaj
nie? – powiedział jeden z nich wskazując na zamkniętego w szklanym
pomieszczeniu basiora.
- Ta, z tego co pamiętam to jego… - towarzysz nie
dokończył, ponieważ do pomieszczenia wszedł starszy oficer. Mężczyźni stanęli
na baczność i zasalutowali podwładnemu. Oficer spojrzał na otaczającą scenerię,
dokładnie lustrując każdy kąt. Patrząc na komputer ze wspomnieniem nawet nie
mrugnął. Po kilku minutach przyglądania się postępom, skierował się do wyjścia.
- Pozbyć się wszelkich dowodów! – krzyknął przy
drzwiach i odwrócił głowę w stronę żołnierzy. Ci patrząc na profil oficera
pokiwali szybko głowami. – WSZYSTKICH dowodów. Lepiej dla was, by generał o
niczym się nie dowiedział…
---
- Tiska… - szepnąłem nadal odurzony, właściwie nie
wiedziałem nawet czym. Świat wirował, a mocne białe światło oślepiało mnie za
każdym razem jak próbowałem otworzyć oczy. Czułem i słyszałem obecność wadery,
ale dopiero po kilku chwilach byłem w stanie ją zobaczyć.
- Co oni ci zrobili? - powiedziała z przerażeniem w
głosie. Gdy w końcu przyzwyczaiłem się do jasności, a zawroty głowy na chwilę
ustały, spojrzałem w oczy wadery. Widziałem w nich strach, tęsknotę i… litość. To
ostatnie mocno uderzało w moje ego. Wzbudzanie litości zdecydowanie nie
należało do moich standardowych zadań.
- Nie jestem pewien. – powiedziałem, starając się by
głos mi się nie łamał. Wadera leżała obok mnie a na jej łapach lśniły
brudno-srebrne kajdany. Gdy spojrzałem na swoje kończyny, nie odnalazłem nic podobnego.
Spróbowałem więc wstać, z marnym jednak skutkiem. Nie chcą wyjść przy Tisce na
niedołężnego, nie próbowałem ponownie. Położyłem głowę na łapach i zamknąłem
zmęczone oczy
- Jak to się stało, że złapali całą naszą trójkę? –
spytałem po kilku godzinach ciszy i rozmyślań.
- Chyba po prostu wiedzą co robią. – powiedziała bez
cienia zastanowienia. Nie chcąc drążyć tematu, przyjąłem jej odpowiedź.
- Widziałaś może Karę?
- Nie. Trzymają mnie tu od początku. Dają jeść i pić.
Przed Twoim przybyciem mnie uśpili, pewnie żebym nie widziała twarzy tych,
którzy cię wnosili. – wadera wzruszyła ramionami jakby nie do końca w to wierząc.
Nie wyglądała na zlęknioną o siebie, bardziej jakby czekała cierpliwie na
rozwój wydarzeń.
- Dawali ci jedzenie? Szczęściara – uśmiechnąłem się
przekornie, a Tiska nieśmiało to odwzajemniła. Cieszyłem się, że nic jej nie
jest, ale miałem dużą nadzieję, że jednak ona zdążyła uciec. Teraz i tak
najbardziej martwiłem się o Karę... a co jeśli nadal na niej eksperymentują?
Ostatnio ledwo uszła z życiem.
<Tiska?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz