sobota, 26 września 2020

Od Kary CD Tiski – „Inna Droga”

 Kolejny dzień i kolejne badania. Przestałam się już opierać, gdy chcieli zobaczyć co potrafię, po prostu im pokazywałam. Nie trudno było odgadnąć na czym im zależy. Trójka stosunkowo młodych mężczyzn, która się mną zajmowała, zachowywała się zupełnie inaczej niż ci co badali mnie na początku. Na ich ogolonych twarzach często widać było uśmiech, zadziwienie czy konsternacje. Ci starsi wszystko przyjmowali z tą samą grobową, wymęczona życiem miną, jakby przebywanie w danym miejscu było dla nich powtarzającą się codziennie katorgą. Może właśnie dlatego przy tych młodszych byłam bardziej skłonna do współpracy. Coś we mnie miało nadzieję, że skoro są tak radośni i usatysfakcjonowani ze swojej pracy, to po wszystkim pozwolą mi i Magnusowi wrócić do domu…

Dom. Tak dawno już nie myślałam o tym miejscu. Dni tutaj dłużyły się niemiłosiernie. Miałam wrażenie, że jestem tutaj już co najmniej rok a w rzeczywistości mógł minąć najwyżej miesiąc. Odkąd dawałam im to co chcieli, żyło mi się tutaj o wiele lepiej. Regularne posiłki, odpoczynek, czasem nawet zabierali mnie na przedziwną arenę, która prawdopodobnie miała przypominać mi o rodzimych stronach. Jednak drzewa sięgały instalacji zawieszonych pod sufitem, a nie nieba, które tak bardzo pragnęłam zobaczyć. Jakby się bali, że oprócz władania ogniem, potrafiłam także latać.

Dzisiaj zauważyłam, że obserwująca mnie trójka była wyjątkowo ożywiona. Rozmawiali między sobą z przejęciem i niewiarygodną ekscytacja. Właściwie nawet nie patrzyli w swoje komputery w trakcie badania, tak jak to mieli w zwyczaju. Zawarczałam cicho by przykuć ich uwagę i żeby zauważyli, że przestałam używać swoich mocy i na marne przyczepiali mi te wszystkie kabelki do głowy i ciała. Jeden z nich spojrzał na mnie, po czym kliknął jakiś przycisk na klawiaturze.

- Zabierzcie ją już. Mamy wszystko co potrzeba. Dajcie rudej odpocząć, za dwa dni będzie miała wielki dzień. – uśmiechnął się, a ja jak zwykle patrzyłam na niego nie rozumiejąc ani jednego wypowiadanego do mnie słowa. Z wysuwanych ze ścian drzwi wyszło dwóch ludzi, którzy zaczęli mnie odpinać, po to żeby zabrać mnie z powrotem do mojej wspaniałej złotej klatki. Nie no oczywiście nie była ze złota, jakby to dla mnie, wilka, miało jakiekolwiek znaczenie… Miałam jednak stały dostęp do wody, trochę roślin i posłanie, które było nawet wygodniejsze niż skóry w mojej jaskini. Oddałabym jednak wiele, by wrócić do moich starych, powycieranych skór…


< Magnus? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz